Moja Granger
Grudzień 2000
Londyn
spowijały ciemne chmury, z których powolnie na ziemie spadały grube płatki
śniegu. Hermiona otulona ciepłym szalem przedzierała się przez zatłoczoną
ulicę. Zbliżało się Boże Narodzenie, a ona jeszcze nie znalazła prezentu dla
Draco. Miała już przygotowane podarunki dla każdego, nawet państwa Malfoy, ale
ten najważniejszy prezent sprawiał jej najwięcej kłopotu. Bo co podarować
chłopakowi, który tak właściwie ma wszystko? Miotłę? Książkę? Perfumy? To
wszystko zdawało się jej takie bezosobowe, nic nieznaczące i nieczułe, a jej
przecież nie o to chodziło.
Westchnęła
przeciągle. Może powinna skorzystać z awaryjnej listy prezentów podesłanej
przez Narcyzę? Co prawda nie była pewna czy Draco, mężczyzna, który od dawna ma
skończone dwadzieścia lat, ucieszyłby się z misia-tulisia, ale może warto
spróbować?
Roztargniona
pokręciła głową i weszła do kawiarni, w której umówiona była z Ginny i Rose.
Przyjaciółki już na nią czekały.
– Wyglądasz mizernie…
– szepnęła Ginny.
– Lepszym
określeniem byłoby strasznie – skomentowała Rose i posłała w stronę Hermiony
pokrzepiający uśmiech.
Hermiona
prychnęła i zajęła miejsce na kanapie, wcześniej zdejmując swój szal i ciepły
kożuszek. Z ulgą przyjęła filiżankę gorącej czekolady, podawaną przez kelnerkę.
Zapewne któraś z przyjaciółek zamówiła ją dla niej.
– Co tam u was
słychać? – spytała z napięciem w głosie Hermiona.
– Hermi…? Co
się stało? – Rose pochyliła się w stronę przyjaciółki.
– Za trzy dni
Boże Narodzenie! – jęknęła załamana, a Ginny i Rose wymieniły porozumiewawcze
spojrzenia.
– I co w związku
z tym?
Hermiona
westchnęła i podniosła swoją głowę. Dziewczyny na pewno jej nie zrozumieją; one
już miały prezenty. Rose postanowiła przygotować dla Blaise’a szalony wypad w
Alpy. Zaplanowała, że wyjadą zaraz po Bożym Narodzeniu, a wrócą na Sylwestra. Hermiona
była pewna, że Blaise’owi ten pomysł niezwykle się spodoba i nie chodziło tu o możliwość
pojeżdżenia na nartach, a o klimatyczny pobyt w górskiej chacie przez kilka dni tylko we dwoje…! Ginny za to postawiła na coś zupełnie nieoczywistego,
a zarazem fantastycznego. Uruchomiła wszystkie swoje kontakty, aby zorganizować
Harry’emu spotkanie z niegrającym już od dawna Józefem Wrońskim. W tym celu na
początku stycznia mają udać się do Krakowa, gdzie od zakończenia swojej kariery
mieszka słynny gracz.
A ona, co
zrobiła dla mężczyzny, którego kochała?
Odpowiedź
brzmi: nic! Bo nie ma pojęcia, co mogłaby zrobić!
– Nie mam
prezentu dla Draco… – W jej głosie brzmiało zrezygnowanie i smutek. Listo
Narcyzy – Hermiona nadchodzi!
– Daj spokój, na
pewno coś wymyślisz!
– Gin, przez
trzy dni?! Co ja mam zrobić, zorganizować mu wakacje na biegunie?! – warknęła Hermiona
i nagle ją olśniło.
Ginny i Rose
widząc jej niespodziewane ożywienie wymieniły spojrzenia pełne strachu, ale i
zaciekawienia, a jeśli ona naprawdę myślała o tym biegunie?
***
Harry
początkowo czuł się nieswojo w towarzystwie dwóch Ślizgonów, ale można
powiedzieć, że brakowało mu tej męskiej solidarności i wieczorów przy szklaneczce
whisky. Ron wciąż podbijał Berlin, a z tego, co Harry’emu zrelacjonowali Draco
i Hermiona ze swojego pobytu w niemieckim ministerstwie Ronowi słabo to
wychodziło…
Teraz jednak
po długim czasie, jaki spędzał wielokrotnie z Draco i Blaise’em czuł się w ich
towarzystwie doskonale. Odzywała się wtedy w nim ta natura, za którą Tiara
Przydziału chciała wpakować go początkowo do Slytherinu. Uwielbiał z nimi
żartować i robić kawały, a dodatkowo uwielbiał jedzenie, jakie podawano u Draco
– z reguły to w Malfoy Manor się spotykali. Ciasta i inne smakołyki były tam
wręcz nieziemskie i Harry nie mógł przez długi czas wyjść z podziwu. Raz nawet
zastanawiał się nad tym, czy nie lepiej byłoby gdyby zabrał – tak niepostrzeżenie
– skrzata odpowiedzialnego za takie pyszności! Zaraz jednak zrezygnował z tego
pomysłu – nie chciał narażać siebie na gniew pani Malfoy.
Był późny
wieczór poprzedzający Wigilię. On, Draco i Blaise siedzieli w salonie wraz z
ojcem Draco. Lucjusz palił jedno ze swoich chorobliwie drogich cygar –
korzystał z nieobecności swojej żony, która postanowiła odwiedzić przyjaciółki.
Harry w skupieniu obracał szklaneczkę wypełnioną do połowy złotym płynem. Ognista
whisky z każdym lekkim przechyleniem oblewała brzegi szklaneczki i zostawiała
po sobie rdzawą poświatę. Melancholię, która panowała pomiędzy mężczyznami, przerwał
Draco. Chrząknął głośno, by zwrócić na siebie uwagę. Harry uniósł głowę, zmrużył
oczy i zaczął uważnie przyglądać się przyjacielowi. Napięty wyraz twarzy Draco
sprawił, że Harry zmarszczył brwi.
– Muszę wam
coś powiedzieć… – zaczął i sięgnął do kieszeni marynarki.
To, co z niej
wyjął sprawiło, że Blaise zaczął się histerycznie śmiać, Lucjusz upuścił cygaro
i niemal spalił gruby puchaty dywan, a Harry padł jak długi na fotel, zalewając
whisky ulubioną poduszkę Narcyzy.
Nie trzeba
chyba mówić, że plamy po ognistej whisky nie schodzą nawet za pomocą czarów…
***
Wigilijny wieczór
zapowiadał się niezwykle. Kolacja miała mieć miejsce u Hermiony tak jak w
poprzednich latach i tak jak w ubiegłym roku mieli być na niej tylko najbliżsi przyjaciele.
Hermiona nakryła stół dla sześciu osób, Ron niestety nie dał rady przyjechać na
Wigilię i miał zjawić się dopiero w jutrzejszy, bożonarodzeniowy poranek.
Gdy wszystko
było gotowe i czekało na przyjście gości, uśmiechnęła się z dumą. Jej mieszkanie
nie wyglądało tak jak wcześniej. Oprócz stołu, krzeseł, małego stolika kawowego
i wielkiej sofy zniknęły inne meble. Hermiona całkowicie zmieniła charakter
swojego domu. Goście, gdy tylko wejdą poczują się jakby byli w samym środku
lodowego pałacu z bajki o Królowej Śniegu
– ukochanej baśni Draco… Ściany przy odrobinie magii Hermiony stały się teraz
lodowe, z sufitu zwisały sople lodu, a mimo że w pomieszczeniu nie panował
żaden chłód dzięki odpowiedniemu zaklęciu z ust gości będą wydobywały się kłęby
pary. Podłogę zaś pokryła gruba warstwa śniegu, która uginała się pod ciężarem
ludzkich stóp. Szyby w salonie były oszronione, a nad stołem – zupełnie jak w
hogwarckiej Wielkiej Sali – zwisały świece. Ogień w kominku płonął i rzucał
cienie na ściany, a niedaleko stołu stała wielka, zielona choinka przystrojona
milionem świecących złotem i srebrem lampek. Gdzieniegdzie nie mogło zabraknąć
oczywiście wiszącej jemioły…
Hermiona
uśmiechnęła się z zadowoleniem i położyła pod choinką swój prezent dla Draco:
śnieżną kulę z figurkami – które są ich wiernymi, zaczarowanymi kopiami – w
środku. Gdy tylko Draco potrząśnie kulą ich mini wersje zaczną tańczyć wśród
wirujących płatków śniegu, by na koniec złączyć swoje usta w pocałunku.
Podeszła do
lustra i jeszcze raz przyjrzała się swojemu wyglądowi. Swoją sylwetkę
podkreśliła idealnie skrojoną, długą suknią w kolorze brzoskwini, obsypaną
jakby drobinkami złota. Włosy ułożyła w loki i wpięła w nie małe kryształki,
które sprawiły, że całe włosy lśniły pod wpływem światła bijącego z świec tak
jak lód pod wpływem słońca. Wyglądała ślicznie i sprawiała wrażenie królowej
całego tego lodowego królestwa.
Nim Hermiona zdążyła
chociażby mrugnąć ktoś zadzwonił do drzwi. Na korytarz weszła Rose wraz z
Blaise’em i od razu stanęli jakby porażeni. Zdawali się okazywać stuprocentowe
zaskoczenie i szok, to co się stało z mieszkaniem Hermiony przeszło ich
najśmielsze oczekiwania.
Blaise, jako
pierwszy uświadomił sobie, jaką baśniową krainę ma przypominać dom Hermiony i od
razu uśmiechnął się szelmowsko.
– Jak mniemam
to twój prezent dla Draco? – spytał i nie czekając na jej odpowiedź, dodał: –
Na pewno padnie z zachwytu…
Rose jednak
nie odzywała się ani słowem tylko rozglądała się wciąż oniemiała. W końcu z
trudem wykrztusiła z siebie jedno zdanie:
– Jakim cudem
nie studiujesz transmutacji?
Hermiona roześmiała
się i podeszła, żeby przytulić przyjaciółkę. Starała się objąć ją jak
najdelikatniej, aby nie zniszczyć jej stroju. Rose jak zwykle wyglądała
bajecznie. Miała na sobie piękną turkusowa suknię, która od razu przykuła uwagę
Hermiony. Jej góra była koronkowa, ale plecy pozostały odkryte. Tiulowa spódnica
zaś była gładka i lekko rozkloszowana. Z przodu sięgała Rose za kolano z tyłu
zaś niemal ciągnęła się po ziemi.
Blaise i Rose
nie mogli wyjść z zachwytu, zresztą tak samo jak Ginny i Harry. Zjawili się
zaledwie parę minut po nich i też stanęli oniemiali w korytarzu, nie mogąc
wydusić z siebie słowa.
– McGonagall
byłaby z ciebie dumna – powiedział wyraźnie oczarowany Harry.
Ginny zaś
zaśmiała się głośno i pokręciła głową, tak że jej koczek niemal się rozleciał.
– Nie tylko
McGonagall byłaby dumna, cholera, Hermiono! Za to ozłociłaby cię każda osoba,
która na co dzień zajmuje się transmutacją!
Zbliżała się
już dwudziesta. Od piętnastu minut w lodowym mieszkaniu Hermiony panował
przyjemny gwar. Niestety sama lodowa królowa nieco się niecierpliwiła. Dochodziła
dwudziesta, a Draco wciąż nie było. Nagle jednak Rose zawołała głośno:
– Cisza!
Wszyscy
spojrzeli na nią w zaskoczeniu, ale umilkli, wtem odezwała się Ginny.
– Słyszycie?
Ktoś puka?
Hermiona
ruszyła pędem do drzwi i otworzyła je na oścież; przed nią stał cały czerwony z
wysiłku Draco.
– Od piętnastu
minut staram się dostać do mieszkania! – warknął z pretensjami w głosie. –
Poczułem się jak rok temu, kiedy też nie raczyłaś mi otworzyć!
– Rok temu?
Hermiona zmarszczyła
brwi i nagle przypomniała sobie o tym, że faktycznie rok temu, ktoś dobijał
się do niej koło jedenastej w nocy. To Ginny, czy Rose – już nie pamiętała, która
z nich – usłyszała ten dźwięk.
– Czego ty
wtedy ode mnie chciałeś?
Draco zaśmiał się
cicho i pocałował Hermionę w czoło.
– Chciałem
uświadomić ci, że będziemy razem pracować, bo nie mam zamiaru rezygnować z
takiej posady, a tym samym całkowicie zniszczyć ci święta.
– Romantycznie
– prychnęła Hermiona i przepuściła Draco w drzwiach. Mężczyzna niemal
zachłysnął się nabieranym z głośnym sykiem powietrzem.
– Czy to…?
– Wesołych
świąt, Draco.
Wigilia jak
zwykle rozpoczęła się wzajemnym złożeniem życzeń. Draco i Blaise życzyli Harry’emu
i Ginny szybkiego dorobienia się potomstwa, na co młode małżeństwo zareagowało
zakłopotanymi minami, a Harry nawet się zapowietrzył! Wyglądał niczym czerwony
balon, tyle że z uszami. Życzenia Hermiony i Draco były pełne czułości i
miłości. Kto by pomyślał, że tych dwóje może połączyć tak silne uczucie? Najbardziej
specyficzne okazały się jednak życzenia wymienione między Blaise’em i Rose. Mimo
że były pełne złośliwości to przebijała się przez ich słowa wielka
czułość, fascynacja i oddanie. Nie da się ukryć, że tych dwoje było w sobie
niesamowicie zakochane, mimo że starali się ukryć to przed całym światem.
– Uwaga…
Draco wstał z
miejsca, tuż po tym jak rozdane zostały ostatnie prezenty. Wciąż był
zafascynowanym podarunkiem od Hermiony – nie da się nawet opisać tego jak
bardzo spodobała mu się śnieżna kula.
– Chciałbym coś
powiedzieć… A właściwie o coś spytać…
Draco
przeczesał włosy i spojrzał na Harry’ego i Blaise’a, ci kiwali mu delikatnie
głową. Draco w końcu odetchnął głęboko i podszedł do Hermiony. Wręczył jej
starannie zawinięte w srebrny papier pudełeczko. Hermiona drżącymi dłońmi zaczęła
rozwiązywać pakunek. Zarówno w jej oczach jak i oczach Ginny i Rose zaczęły
lśnić łzy. Wszystkie trzy przeczuwały, co znajduje się w środku. Gdy Hermiona
zobaczyła tak doskonale znany jej pierścień, który wcześniej zdobił szczupłą dłoń
Narcyzy, zaczęła płakać.
Draco uklękną
przed Hermioną i ujął obie jej dłonie w swoje.
– Hermiono,
kocham cię niesamowicie mocno i mimo, że spotykamy się całkiem krótko i mimo że
wcześniej nasza relacja wyglądała tragicznie – Hermiona zaśmiała się słysząc jego
słowa, a Draco uśmiechnął się szerzej i mówił dalej: – to chciałbym prosić cię
o coś, o co może nie powinienem jeszcze prosić, ale robię to, bo nie wyobrażam
sobie życia bez ciebie ani chwili dłużej. Wyjdź za mnie i proszę bądź moją
żoną. Tak jak wcześniej byłaś moją Granger, tak teraz bądź moją Malfoy…
Hermiona
zaczęła jeszcze głośniej płakać i rzuciła się na szyję Draco. Oboje upadli w śnieg,
który pokrył całe ich ciała. Ich usta złączyły się w czułym, delikatnym
pocałunku, przy akompaniamencie głośnych oklasków. Gdy Draco pomagał wstać
Hermionie Ginny spojrzała pełnym miłości wzrokiem na Harry’ego. A gdy Draco
wsuwał rodowy pierścień na palec Hermiony, Blaise’owi udało się odnaleźć dłoń
Rose i ścisnąć ją mocno.
Każde
odnalazło swoje szczęśliwe zakończenie. A wszystko dzięki temu, że jeden auror wymienił
innego.
***
I tak o to moi drodzy przychodzę z ostatnim
dodatkiem. Wiem, mówiłam o jeszcze dwóch, ale okazało się, że całość dam radę
zamknąć tylko w jednym… Cóż, to zaskakujące, bo tak jakby kończę tę historię po
raz drugi. Bo owszem, jest to koniec, taki jak większość oczekiwała – zaręczyny
:).
Na tym blogu spędziłam ładny kawałek swojej
blogowej kariery. Pierwszy post pojawił się tutaj 5 lipca 2014 roku, a więc to
całkiem dawno. Było Was ze mną tutaj naprawdę sporo, o czym świadczy ponad 130
tysięcy wyświetleń i wiele komentarz, a także obserwatorów. Nie powiem, że
czuję się jakoś nadzwyczajnie, albo strasznie, prawdę mówiąc mam wrażenie,
jakby to opowiadanie skończyło się dla mnie już dawno, po opublikowaniu epilogu, a ten dodatek jest tylko takim ostatecznym pożegnaniem z tym blogiem :).
Muszę Wam wyznać, że uwielbiam tę historię, i zawsze pozostanie w moim sercu.
Na koniec chciałabym podziękować wszystkim,
który byli ze mną tak długo, a przede wszystkim, chcę podziękować dziewczynom,
które komentowały te dodatki! Dziękuję, jesteście wspaniałe :*!
Cóż, jeszcze tylko chcę dodać, że cały czas
możecie mnie znaleźć na Wschodzie słońca, gdzie serdecznie zaprasza.
Do napisania, kochani!
Charlotte Petrova
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne opowiadanie, pomysłowa historia i wymarzony happy end! Wielka przyjemność czytania, bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam
Ira
Matko kocham Twoje opowiadanie i jest mi strasznie smutno,że to już koniec. Mimo,że zakończyłaś je już jakiś czas temu te dodatki były takim świetnym dopełnieniem tej historii.
OdpowiedzUsuńBędzie mi ich bardzo brakować. :(
Pozdrawiam :*
~gwiazdeczka
Jest mi niezmiernie smutno, że to już ostateczny koniec tego opowiadania. Dziękuje Ci za każdy jeden rozdział i dodatek, uświadomiłam sobie od jak dawna jestem Twoją fanką. Nie byłabym w stanie wyobrazić sobie tego zakończenia lepiej, naprawdę się popłakałam czytając fragment z zaręczynami <3
OdpowiedzUsuńNo cóż... To chyba znak, że pora zacząć Twoje drugie opowiadanie
~Mad
Idealne zakończenie tej wspaniałej historii. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego :) Gratuluję tylu lat i fanów <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Dziękuję Ci bardzo za całe opowiadanie i dodatki.Przeczytałam wszystko odrazu po kolei.Rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za przepiękną historię, która wywolała u mnie napady śmiechu jak i łzy. Czytam to 23 grudnia i uważam, że lepszego opowiadania i zakończenia na ten dzień wybrać sobie nie mogłam. Cudo.
OdpowiedzUsuńDopiero znalazłam ten blog i szczerze powiem... Jestem zachwycona! Mam nadzieję, że nie porzuciła kariery pisarskiej i nadal się tym parasz. Całość komponuje się niesamowicie. Historia jest świeża, urocza i zabawna. Czyta się to z przyjemnością. Życzę powodzenia w dalszym rozwoju literackim i składam wyrazy szacunku :)
OdpowiedzUsuń