poniedziałek, 1 lutego 2016

Ekscytujące życie, cz. 2

Cześć, kochani!
Jestem z kolejną częścią. Niby ostatnią, ale tak naprawdę napisałam kolejną… W wolnym czasie dopisałam trochę, o życiu już Malfoyów, a nie tylko Blackówny i Malfoya. I jeśli tylko byście chcieli również ja opublikuję, jako trzecią i wówczas ostatnią część. Powiem wam tylko, że z tamtej jestem najwięcej zadowolona, bo opowiada również o tym, co jest współcześnie! :D W każdym razie, to wszystko zależy od Was!
Mam nadzieję, że spodoba wam się i wyrazicie swoje opinie! A także, napiszecie, co sądzicie, o dodaniu kolejnej części. Czekam na wsze zdanie! :)
Buziaki!
Charlotte
PS --> Rozdział 28 14 lutego

***

Ekscytujące życie państwa Malfoy: perypetie

18 sierpnia 1973, Paryż
Sierpień tego roku był wyjątkowo uciążliwy. Londyn, w którym społeczeństwo nigdy nie doświadczano upałów, cały tonął w gorączce. Jednak tamtejsze, wyjątkowo, ciepłe dni nie miały, co równać się z latem w Paryżu! Narcyza była wdzięczna Merlinowi, że na przyjęcie założyła zwiewną suknię, inaczej – była pewna – pozostałoby z niej samo ubranie, gdyż ona; roztopiłaby się od nadmiaru gorąca!
- Może jeszcze szampana, modemoiselle? – Kelner schylił delikatnie głowę. Była zaskoczona, że znalazł ją skrytą w cieniu drzew, oddaloną od całego towarzystwa. Miała nadzieję pozostać na chwilę niezauważalną.
- Oiu, merci…
Mężczyzna podał jej kieliszek i oddalił szybkim krokiem. Narcyza westchnęła przeciągle. Czuła, że się gotuje, ale jeszcze nie była pewna; czy na miękko, czy na twardo!
- Bąbelki powodują zawroty głowy, modemoiselle – powiedział ktoś niespodziewanie. Zmrużyła lekko oczy.
- Nie sądzę, żeby był to pański interes, monsieur – odparła, odwracając się. Aż podskoczyła zaskoczona. – Malfoy? Co ty tu robisz?!
- Też się cieszę, że cię widzę, Black… a może już McTavish?
- Przykro mi, że cię zawiodę, ale wciąż jestem Black.
- Ciekawe jak długo… - rzucił i roześmiał się: cierpko, złośliwie. Jego spojrzenie cały czas umykało ku jej prawej dłoni, a dokładnie pierścieniowi z szafirem zdobiącemu jej serdeczny palec.
- Zabawne, a gdzie umknęła twoja Statia? Ach, zapomniałabym, zrujnowałeś jej życie, zrywając… - odparła równie jadowitym tonem.
- Jak słyszę, jesteś dobrze poinformowana. Aż tak interesuje cię moje życie?
- A czy ciebie interesuje moje…? Prawda, że ładny pierścień? – Podsunęła mu pod nos swoją dłoń. – A jaki klejnot…
- Nie wiedziałem, że jesteś taką materialistką. Tak łasa na pieniądze…
Spoglądali na siebie ze złością, choć tak naprawdę, gdzieś głęboko, bardzo głęboko, bardzo daleko, wręcz za górami i za lasami, byli mieszaniną uczuć: od radości, przez wielką ekscytację i pragnienie, po złość i bezradność.
- Za to z ciebie jest wyjątkowo nietaktowny, niewychowany i wyrachowany dupek! – warknęła wściekła.
- Ze mnie?! Jesteś śmieszna! To nie ja całowałem się z twoją największą rywalką, nie ja ośmieszyłem cię przed całą szkołą i nie ja niedługo będę się żenić z ulizanym dupkiem, który ma trądzik! – Gestykulował gwałtownie, a jego oczy błyszczały, były niczym ocean w czasie sztormu. Narcyzie aż zakręciło się w głowie. Jak ona uwielbiała te oczy! Pokręciła jednak głową, a jej długie pukle otuliły jej twarz, dodając drapieżności.
- Tak? Myślisz, że jesteś taki wspaniały? Marzysz dziecko! Może i nie całowałeś się z moją największą rywalką, ale za to z przyjaciółką! Aries sama mi o tym powiedziała!
- Aries Shafiq? Tym bazyliszkiem? Niby, kiedy!?
- Jak to, kiedy? Myślisz, że spławisz mnie kiepską pamięcią? Niedoczekanie!
- Olśnij mnie, bo nie przypominam sobie – warknął.
- Po balu Halloweenowym. Następnego dnia przyszła do mnie wielce szczęśliwa, bo okaz jej westchnień nareszcie zwrócił na nią uwagę. I oczywiście z całą precyzją opisała mi jak to cudownie całujesz. Jakby myślała, że nie wiem!
Twarz Lucjusza rozjaśnił uśmiech, Narcyza zbyt późno uświadomiła sobie, co powiedziała. Nie zaczerwieniła się jednak, dumnie uniosła głowę i miała zamiar wrócić do towarzystwa, kiedy to została gwałtownie zatrzymana.
- Uważałem cię za inteligentną. Nie dość, że jej uwierzyłaś to jeszcze tak łatwo się wydałaś…
- Niby, z czym, hm? – Zadarła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Z tym, że wciąż coś do mnie czujesz…
- Tak uważasz? – spytała spokojnym i opanowanym głosem. Kiwnął głową z szerokim uśmiechem. – Nawet, jeśli Aries mnie wtedy okłamała…
- Okłamała – wtrącił. – Nie zdradziłbym cię – zapewnił gorliwie, nie tracąc z nią kontaktu, jego usta wciąż zdobił tak dobrze znany jej uśmiech: zwycięstwa.
- Dobrze, okłamała mnie, ale nie sądzisz, że jeśli naprawdę bym cię kochała, nie byłoby mi tak łatwo zacząć spotykać się z innym mężczyzną? I być z nim wyjątkowo długo? Nie sądzisz, że powinnam była cierpieć? Płakać, zrzędzić, użalać się nad sobą? Nie sądzisz, że powinnam nienawidzić patrzenie na ciebie ze Statią? Robić ci na złość, starać się pokazać, co straciłeś… - Z każdym słowem zbliżała się do niego coraz bliżej i bliżej. Jego pewność nagle znikła. Pojawiła się jedynie ogromna dezorientacja. – Pomyśl, czy gdybym naprawdę coś do ciebie czuła, układałabym sobie życie? Wychodziłabym niedługo za mąż? Czy tak okazywałabym swoje uczucia względem ciebie?
Stała tak blisko niego, że z największą precyzją drobne turkusowe kropeczki w jej tęczówkach. Aż zabrakło mu tchu. Statia może i była seksowna, ale w niczym nie przypominała Narcyzy. Blackówna była pełna ognia, pasji, namiętności! Wywoływała u niego tak wielkie emocje!
- Właśnie tak bym je okazywała – szepnęła. – W końcu jestem z Blacków, a my nie upadamy, my zawsze lśnimy. Zawsze godni i dumni.
Jedną dłoń położył na jej tali, przyciągając ją do siebie gwałtownym ruchem, zaś drugą zanurzył w jej ciemnych lokach. Wręcz z zaborczością przycisnął swoje usta do jej warg. Ich pocałunek nie był delikatny, tylko przepełniony pasją i zachłannością. Oboje chcieli przelać w niego jak najwięcej namiętności i uczucia, które dotąd kryły się w odmętach ich serc, nareszcie mogli dać im upust. Wyglądało to tak, jakby nigdy nie rozeszli się, jakby nie minęły ponad dwa lata. Dla nich liczyła się ta jedna chwila, ta, w której znów mogli poczuć tę ekscytację, ten zapach, smak, dotyk drugiej osoby.
- Właśnie zdradziłaś narzeczonego – szepnął Lucjusz, uśmiechał się szeroko, oddychając szybko i płytko.
- Nie przeszkadza mi to. I pewnie tobie też nie…
- Nie, mi nic nie przeszkadza, wręcz przeciwnie: ja jestem szczęśliwy z tego powodu.
- Wiem – mruknęła i poprawiła swoje włosy, tak, aby nie wyglądały na roztrzepane. – Sądzę, że muszę wrócić do towarzystwa.
- A co ze mną?
- A co ma być? – spytała z błyskiem w oku. – Lucjuszu, przecież wiesz, że kobiety kochają jak się je zdobywa: kwiatki, czekoladki, listy miłosne. W końcu masz wyobraźnie! – Uśmiechnęła się szeroko i szybko, przelotnie pocałowała go w policzek. – Na zachętę.
Oddaliła się szybko, w przeciwnym kierunku, tak, aby nikt nie zobaczył, że jej towarzyszył…

***

22 sierpnia 1973, Rezydencja McTavishów
- Narcyzo! Nie zgadniesz, kogo spotkałam w sobotę na weselu Nottów?! Stawiam dwadzieścia galeonów, że nie wpadniesz na to, bo jestem przekonana, że ty go ni zauważyłaś! – krzyknęła Onis McTavish, młodsza siostra Tarquina.
- Nie zakładaj się, skarbie, bo jak zawsze przegrasz! – rzuciła Alir Goyle, jej najlepsza przyjaciółka.
- Nie prawda, Narcyzo, moja bratowo, więc? Wiesz, o kim mowa?
- Nie, Onis, ale ja się nie zakładam, nie jestem hazardzistką, a znając ciebie i bez tego mi powiesz, prawda?
- Nie powiem! Nie powinno cię to w ogóle interesować! – wrzasnęła urażona. Jej pulchna twarz poczerwieniała jeszcze bardziej. W dodatku ubrana była w wiśniową suknię, a jej włosy zostały zafarbowane na kolor truskawki. W jednej sekundzie stała się nieapetycznym, dużym jabłkiem. Narcyza wydęła usta zniesmaczona. Jak ona nie znosiła tej małej smarkuli, która zawsze wtryniała swój spiczasty nochal w nie swoje sprawy!
- Jak wolisz, Onis.
Siostra Tarquina powróciła to rozmowy z Alir na temat ogromnej, bo osiemnastoletniej, różnicy wieku pomiędzy Oktanem Nottem, a koleżanką z roku Narcyzy, Carteris Millefeuille.
- Pani… – Przed Narcyzą zmaterializował się skrzat domowy McTavishów. – W pani komnatach, czeka na panią podarek od nieznanego nadawcy.
Narcyza podniosła się zgrabnie z sofy i powolnie, z gracją skierowała do swojego pokoju. Ignorując ciche, pełne ironii szepty Onis i Alir. Nie była zaskoczona, gdy w środku znalazła ogromny bukiet kwiatów, a na bileciku zobaczyła tak dobrze znany jej charakter pisma. „Wiem, że mnie kochasz… Nie da się inaczej! L. M.”
Jak zawsze skromny – pomyślała i uśmiechnęła się szeroko.

***

30 sierpnia 1973, Rezydencja Blacków
„Nie mam życia… Ach, nie, jednak mam! Ty nim jesteś! L. M.
PS. Taki ze mnie romantyk…”

***

10 września 1973, Rezydencja McTavishów
„Zawsze uważałem Tarquina za idiotę, ale żeby nie ingerować, wiedząc, że jego narzeczona dostaje listy od tajemniczego wielbiciela? Szczyt głupoty, nie wie, jaki zaszczyt go spotkał! Ja za to rozumiem, bo ciebie spotyka ten sam! Umówisz się w końcu ze mną? Czuję się jak na pustyni, usycham! L. M.”

***

Ten sam dzień, Rezydencja Malfoyów
„Woda pomaga! Polecam, ta w prezencie jest wyjątkowo dobra, z najlepszego magicznego źródła. Staraj się bardziej, słońce! Przesyłam gooorące buziaki…!!! N. B. (Jak się nie postrasz bardziej N. McT.)” Brzmiał napis na bileciku doczepionym do butelki wody.

***

16 września 1973, Rezydencja Blacków
„Chyba nie muszę marnować zbyt wiele atramentu, by pisać, jak bardzo mi zależy? L. M.”

***

Ten sam dzień, Rezydencja Malfoyów
„Marnuj tak wiele jak trzeba, w razie, gdyby skończyły ci się zapasy! N. coraz bliżej McT.” Ładnie zapakowany kałamarz spoczywał na dnie pudełeczka.  

***

22 września 1973, Rezydencja McTavishów
„Dlaczego coraz częściej mówi się o weselu najmłodszej córki państwa Blacków? Czuję się oszukany, wiesz jak to boli?! Ale mimo to, wciąż wyglądam przystojnie, nawet cierpiący! L. M.”

***

Ten sam dzień, Rezydencja Malfoyów
„Nie zdziw się, gdy otrzymasz zaproszenie, panie próżny… Przyszła pani McT.”

***

30 września 1973, Rezydencja McTavishów
„Szanowny panie, uprzejmie radzę zastanowić się, czy aby na pewno, chce pan żenić się z panną Black, a tym samym narazić na mój gniew! Uprzedzam, jestem bardzo wrednym człowiekiem… M.”

***

Ten sam dzień, Rezydencja Malfoyów
„Pisanie do Tarquina do akt depresji? Czytam jego korespondencję, słońce! Tracisz czas… Przyszła pani McT.
PS. Moja przyszła teściowa upiera się na styczeń, co sądzisz?” Z koperty wypadł plik zdjęć, wszystkie przedstawiające różnorodne zimowe aranżacje weselne.

***

9 października 1973, Rezydencja McTavishów
„Jestem kretynem, który za nic w świecie nie umie wyrażać emocji. Kocham Cię! Nie wychodź za tamtego idiotę, wybierze mnie, skończonego kretyna, który jest próżny, pusty, inteligentny, przystojny i wielbi Cię nad wszystko, nawet ponad Slytherini spryt! (Uwierz, to było bardzo trudno napisać, mam nadzieję, że Salazar się nie uraził!) L. M.”

***

10 października 1973, Hogwart
- Alir! Proszę trzymaj mnie, bo upadnę! – wrzasnęła Onis, a trzymany list wypadł z jej ręki.
- Co się stało?
- Narcyza zerwała zaręczyny!

***

11 października 1973, Londyn
- Długo zwlekałeś – rzuciła Narcyza, śmiejąc się głośno.
- Jak mogłaś mi to robić! Jesteś tak wredną wiedźmą, że aż się ciebie boję! – mruknął cicho, wąchając zapach jej włosów. – Nawet nie wiesz, jak się przestraszyłem! Ty naprawdę przygotowywałaś to wesele?
- Oczywiście, ale wiedziałam, że w porę się opamiętasz i na reszcie powiesz to, na czym tak mi zależało!
- Wystarczyło się spytać!  Poprosić o odpowiedź!
- Blackowie nie proszą, my używamy podstępu.
Roześmiała się głośno i namiętnie go pocałowała. Powoli zapominała jak to jest całować mężczyznę, którego darzy się najprawdziwszym uczuciem, a nie tylko chwilowym zainteresowaniem. Całe szczęście teraz nie musiała się już niczym martwić. Wszystko było jak najbardziej na miejscu.

***

14 października 1973, Rezydencja Balcków
Niedzielny obiad u Blacków w ostatnich miesiącach wyglądał tak samo: głowa domu Cygnus siedział u szczytu stołu. Po jego prawej stronie siedziała Bellatrix, za po lewej Narcyza. A tuż przed nimi stał wielki półmisek wypełniony żabimi udkami i ślimakami po burgundzku. Kuchnia francuska nigdy nie była lubiana przez Cygnusa, ale po tym, gdy w sierpniu, w czasie jego pobytu w Paryżu, przemówił do niego ślimak prosto z talerza, błagając o życie, zapragnął zgłębić jej tajemnice! Na każdy obiad sprowadzał ślimaki wprost z Francji, jakby było mu mało tych przepełniających ogródek, ale jak mawiał: To francuski ślimak przemówił, więc od francuskiego oczekuję ponownego odzewu!
- Wiesz, jak bardzo mnie zawiodłaś, Cyziu?! Matka nie byłaby z ciebie dumna! Najpierw robisz mi nadzieję, że zostaniesz przyszłą panią Malfoy, później nagle wszystko jest skończone, a młody Lucjusz wiąże się z Greengrassówną! Kolejny jest młody Parkinson, i co? Też nic! Później McTavish, cóż może to nie jest ród tak znamienity, jak nasz, Malfoyów, czy Rosierów, ale mógł już być, co prawda ten młody nie był za urodziwy, ba, wcale nie był, ale jeśli tylko tego pragnęłaś, zaakceptowałem! I gdy ja już przełamałem się i zrobiłem sobie nadzieję, widząc pierścień lśniący na twym palcu, ty wywijasz mi taki numer! Zrywasz zaręczyny, tak po prostu je zrywasz!
- Tatku, ale nie martw się, mam dla ciebie radosną nowinę! – Narcyza klasnęła w dłonie. Bella aż zakrztusiła się ślimakiem, widząc siostrę tak radosną.
- Widzisz? W dodatku siostrę chcesz zabić! Same problemy, Cyziu, jesteś taka sama jak matka. Jej też wszędzie było pełno! A ile się namęczyłem, żeby zdobyć jej serce! Musiałem dla niej spróbować wsadzić słonia na zaczarowany dywan! To nie było zabawne, moje drogie, prawie mnie zgniótł, ale wygrałem. Druella, była cudowną kobietą! – Swoją silną dłonią pukał w plecy najstarszej córki. Bella cała poczerwieniała, ostatecznie udało jej się wydobrzeć i tylko wychrypiała: wody!
- Tato, zerwałam zaręczyny, ponieważ Lucjusz Malfoy wyznał mi swoje uczucia. Wiesz, że kiedyś coś do niego czułam, tak jak on do mnie. Okazało się, że stare uczucie nie wygasło.
- Jak wspaniale! – Poruszył gwałtownie dłonią tak, że woda w kieliszku, który trzymał wylała się na włosy Belli. Podszedł do Narcyzy i ucałował ją w oba policzki.
- Jestem z ciebie dumny, Cyziu! Nareszcie ród Blacków, połączy się ze znamienitym rodem Malfoyów.
Wymieniali wszelkiego rodzaju opinie, podczas, gdy Narcyza nareszcie doczekała się wody, podanej przez skrzata.
- Slytherinie! Broń mnie! Przyrzekam, że z nimi zgłupieję, albo umrę z pragnienie – wyszeptała, kręcąc głową z dezaprobatą. Jak ona wytrzymała tu już tyle lat? To było nie do pomyślenia, Merlin jej świadkiem, że przez ten czas, już, co najmniej tysiąc razy powinna wylądować w św. Mungu z objawami zaburzeń psychicznych!

***

30 grudnia 1973, Rezydencja Malfoyów
- Nie wierzę! Nie wierzę! Jak on w ogóle śmiał? – Statia Greengrass spoglądała z wrogością w oczach na szczęśliwych Narcyzę i Lucjusza.
- Zostawił cię? Mnie zostawiła ona. Uznała, że każde powinno iść w przeciwną stronę! – mruknął Perseus Parkinson.
- I to niby wy czujecie się pokrzywdzeni? – wtrącił nagle Tarquin McTavish. – To nie z wami  zerwano zaręczyny!
- Ale zostaliśmy równie upokorzeni – rzuciła nagle Aries Shafiq.
- Tak w ogóle, to, co to ma być? Zjazd absolwentów? – warknął Perseus. – Stresujecie mnie, czuję się jakbym znów był w szkole!
Całą piątką siedzieli przy jednym z najdalszych stolików. Wszyscy równie zdenerwowani i zrozpaczeni.
- Szanowni państwo! Już zapewne domyślacie się, z jakiego powodu zostaliście tutaj zaproszeni! – odezwał się Abraxas Malfoy. – Z wielką przyjemnością pragnę ogłosić zaręczyny mojego jedynego syna, dziedzica: Lucjusza Abraxasa Malfoya z panną Narcyzą Druellą Black!


10 komentarzy:

  1. Slizgonskie klimaty potrafią być takie piękne. Niech wena będzie z tobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha świetne!!! Listy Narcyzy i Lucjusza przebiły wszystko! Nie jestem fanką Lucjusza ale tą miniaturkę czytało mi się znakomicie! Nie zastanawiaj się tylko publikuj kolejną część! Poza, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
  3. Listy Narcyzy i Lucjusza wygrały ten rozdział! W tej miniaturce Lucjusz jest momentami taki nieporadny, że aż słodki :D Cudowna miniaturka szkoda byłoby się z nią rozstawać, więc publikuj kolejną część, bo nie ukrywam z chęcią ją przeczytam :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję! :D Cieszę się, że się podoba!

      Usuń
  4. Kocham te twoje miniaturki :)
    Lucjusz i Narcyza są tacy zabawni xD
    Oczywiście pisz następną część, ale z niecierpliwością czekam na rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam taką Narcyzę: sprytną, pomysłową, dumną ale jednocześnie niesamowicie przebiegłą. Jednym słowem idealną Ślizgonkę ;)
    A ta "zabawa" w kotka i myszkę między Malfoy`em i Black`ówną była genialna, nie mówiąc już o ich listach, które przebiły wszystko...
    Także czekam na kolejną część ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli weszłaś/eś na mojego bloga proszę pozostaw po sobie ślad, to nie dla ilości, a dla motywacji
- Nie przeklinaj w komentarzach!
- Krytykuj, ale uzasadnij swoją opinię.
- Nie obrażaj komentatorów, odwiedzających i autorki.
- Nie spamuj!