sobota, 11 lutego 2017

Co by było gdyby...

Witajcie, kochani. 
Należą Wam się słowa wyjaśnienia: otóż, straciłam serce do tej historii. Obiecałam Wam dodatki, ale nie potrafię już sprawić, aby miały one brzmienia tak humorystyczne i zabawne jakbyście tego oczekiwali. Dlatego tak długo zwlekałam z dodaniem Co by było gdyby... W końcu zrezygnowałam i postanowiłam wstawić to, co napisałam. Taki luźny tekst o tym, co byłoby gdyby Draco spóźnił się pierwszego dnia do pracy... 
Jeśli chodzi o pozostałe dodatki, zostały jeszcze trzy, i tak jak obiecałam - opublikuję je. Kolejny to Moja Granger zapraszam Was na niego  5 marca
Jeszcze raz wybaczcie mi, że tak długo nie było tekstu. 
Buziaki, 
Charlotte
+ Cały czas można mnie znaleźć na Wschodzie słońca, teraz temu opowiadaniu dramione oddałam całe swoje serce. 

***

Listopada 2000
Draco miał wrażenie, że zaraz jego płuca zostaną rozsadzone przez nadmiar dymu i kurzu. Nie mógł nabrać powietrza i ledwo stał na nogach, ale wciąż zawzięcie walczył. Nie miał wyjścia. Niemieckie Ministerstwo zostało zaatakowane przez grupę młodych śmierciożerców szukających zemsty za skazanie ich rodziców, starszego rodzeństwa bądź dziadków. Pracownicy Ministerstwa byli niezwykle zaskoczeni: sądzono, że zostali już złapani i osadzeni wszyscy przestępcy. Panował wielki chaos, na szczęście udało się zgrabnie i szybko przeprowadzić ewakuacje nim śmierciożercy dostali się na główne piętra.
Teraz wszyscy aurorzy i odpowiednio wyszkoleni pracownicy tłoczyli się na głównym holu i bronili dostępu do departamentów. Początkowo to aurorzy przegrywali, ale szybko udało im się zyskać przewagę. Byli lepiej wyszkoleni i niejednokrotnie walczyli już w takich akcjach. Mimo że młodszymi śmierciożercami dowodził jeden z groźniejszych przestępców; Francuz Jean de Terre, którego celem było obalenie Niemiec, a następnie ruszenie na Francje i Anglię, aurorzy mieli swoje wielkie doświadczenie i dwóch niezwykle uzdolnionych czarodziejów: Hermionę Granger i Draco Malfoya.
Niestety, walka jak na razie nie chyliła się ku końcowi, nie po tym jak Jean de Terre rzucił Szatańską Pożogę! Teraz płomienie trawiły budynek; pełzły po schodach, ścianach, suficie i posadce. Nie ważne, kto stawał się ich ofiarą, siały zniszczenie. Draco kaszlał głośno, ale nie poddawał się, wiedział, że zostało jeszcze tylko kilku niedoświadczonych śmierciożerców, by walka skończyła się na dobre. Kątem oka zaobserwował Hermionę pojedynkującą się z Jeanem, zacisnął żeby i powstrzymał się przed ruszeniem w jej kierunku. Hermiona sobie poradzi, przecież zawsze tak było.
– Powstrzymujcie ogień! – wrzasnął do kilku młodszych aurorów.
Wiedział, że tym młodziakom nie uda się poskromić płomieni, tylko potężny czarodziej może zapanować nad pożogą, ale może dadzą radę oddzielić je od walczących. Rozejrzał się uważnie, tylko on mógł ugasić ogień. Musiał się bardzo skupić. Zacisnął powieki i wyciągnął różdżkę przed siebie. Wszystkie swoje myśli skierował na jeden punku; szalejący ogień przed nim. Już po chwili poczuł jak ciepło przenika przez jego ciało i płomienie liżą jego dłonie, ale nie parzą ich, jedynie są mu całkowicie uległe. Po chwili z różdżki z Draco wystrzelił błękitny promień wody. Spiętrzona fala uderzyła w płomienie i ugasiła je swoją mocą. Otworzył oczy zadowolony, niestety nim udało mu się odwrócić ktoś rzucił w niego zaklęciem.
Draco padł nieprzytomny na ziemię.

***

Głowa bolała go niemiłosiernie. Jęknął głośno, ale podniósł się z łóżka i spróbował przypomnieć sobie wczorajszy dzień. Ktoś zaatakował go od tyłu. Prychnął głośno, przeklęty tchórz, kimkolwiek on był…! Miał tylko nadzieję, że Hermionie udało się pokonać Jeana de Terre.
Niespodziewanie do pokoju wpadła jego matka. Uniósł brwi zaskoczony: Co ona robiła w Berlinie? Wzruszając ramionami, spojrzał na nią pytająco. Wyglądała na przejętą, a zarazem wściekłą.
– Jesteś spóźniony do pracy, Draco! W dodatku w pierwszy dzień! – wrzasnęła na niego. Draco mimowolnie się wzdrygnął.
– Mamo, dzisiaj mamy sobotę… – Jęknął głośno. Przecież śmierciożercy zaatakowali wczoraj, w piątek, prawda?
– Draco, co ty powiesz pannie Granger! Szykuj się w tej chwili!
Wyszła z pokoju z gracją. Draco wciąż wpatrywał się w drzwi z niezrozumieniem. W końcu z lekkim ociąganiem spojrzał w kierunku zegara, była ósma pięćdziesiąt pięć, a pracę zawsze rozpoczynał o dziewiątej… Coś było jednak nie tak! Sypialnia, w której spał wyglądała zupełnie jak ta w Malfoy Manor, w dodatku była tutaj jego matka… Jakim cudem znalazł się w Anglii?
Marszcząc brwi, wstał z łóżka i podszedł do kalendarza stojącego na jego biurku. Podniósł go i równie szybko upuścił na podłogę. Wskazywał dzień trzeciego stycznia dwutysięcznego roku…
To niemożliwe – pomyślał. Niemożliwe…
Spojrzał na siebie i zorientował się, że ma na sobie ubrania, w których był w Niemieckim Ministerstwie. Rzucił kilka zaklęć odświeżających i bardzo szybko zbiegł po schodach na dół. Faktycznie znajdował się w Malfoy Manor…
– Który dziś mamy? – spytał szeptem, gdy wpadł do jadalni.
Lucjusz spojrzał na syna z niezrozumieniem i znów wrócił do czytania gazety. Jedynie Narcyza pokręciła głową i spojrzała w oczy Draco z wyraźnym roztargnieniem.
– Rozumiem, że się stresujesz, Draco, ale mógłbyś przestać zachowywać się tak dziwnie? I co ty tu jeszcze robisz? Powinieneś już być w pracy!
– Który dziś mamy? – Ponowił pytanie.
Narcyza wzdychając, odpowiedziała:
– Poniedziałek, trzeci stycznia…
Sztywno kiwnął głową i przywołał do siebie długi, czarny płaszcz. Wyglądał w nim elegancko i szykownie, w dodatku jego granatowa koszula i świetnie skrojony garnitur dodawały mu tylko klasy. Czuł na sobie pełen dumy wzrok matki, zapewne była zadowolona z jego stroju. Pokręcił głową i ruszył w kierunku kominka, by po chwili zniknąć w płomieniach.
Miał to szczęście, że na głównym holu panowały pustki, wszyscy byli już w swoich departamentach i zabierali się do pracy. Draco, pełen napięcia, szedł w kierunku Biura Aurorów i gabinetu Hermiony… Nie mógł uwierzyć… Dziś był trzeci stycznia, pierwszy dzień jego pracy, jako aurora. Jeśli to była prawda, to znaczy, że Hermiona nie jest jego dziewczyną. Dmitrij jest na wolności, bo nie dopuścił się jeszcze upicia Miony amortencją, a śmierciożercy jeszcze nie zaatakowali…
Merlinie, przecież to wszystko jest niemożliwe… – myślał gorączkowo.
Na piętrze panował przyjemny spokój, papierowe samolociki unosiły się nad głowami, a zewsząd docierały do niego słabe odgłosy rozmów lub przewracania kartek. Zaciągnął się zapachem świeżo zaparzonej kawy, który dotarł do jego nozdrzy, w momencie, w którym stanął przed gabinetem Hermiony. Nie zdążył zapukać, bo drzwi otworzyły się z rozmachem, a przed nim stanął Dmitrij.
– O, a pan do kogo? – mruknął z wyczuwalnym akcentem.
Draco zmarszczył brwi, o ile pamiętał dobrze, Rosjanin mówił płynnie po angielsku.
– Idź już, Dmitrij… Malfoy! – Hermiona stanęła w drzwiach, wyglądała tak jak Draco ją zapamiętał: olśniewająca i niezwykła. – W końcu raczyłeś się pojawić – warknęła ze złością.
– Witaj, Herm… Granger. Miło widzieć twoją śliczną buźkę – zacmokał i uśmiechnął się sarkastycznie. Tylko na tyle było go stać, nie umiał wykrzesać z siebie nic więcej: nie gdy spoglądała na niego takim palącym wzrokiem.
– Daj spokój i wchodź.
Nie zaszczyciła go już nawet jednym spojrzeniem tylko złapała za ramię i wciągnęła do gabinetu przy okazji zatrzaskując drzwi Dmitrijowi przed nosem. Draco westchnął: nie sądził, że będzie od nowa musiała walczyć o serce i zainteresowanie Hermiony… Chociaż, może tym razem wszystko pójdzie prosto i szybko? Przecież miał już w tym doświadczenie, już raz mu się udało! Mimo to poczuł wielkie zrezygnowanie, jakim cudem cofnął się w czasie?
– Co będziemy dziś robić, Granger? Powinienem przejść szkolenie, prawda? Kto je poprowadzi?
Chciał mieć wszystkie formalności jak najszybciej z głowy. Musiał zająć się wieloma sprawami, a przede wszystkim musiał skontaktować z Blaise’em. To było istne szaleństwo. W dodatku jego głowę zaprzątała teraz jedna myśl: śmierciożercy wciąż byli na wolności. Akcja, której przewodził z Hermioną jeszcze nie miała miejsca.
Dziewczyna wydawała się wyraźnie zaskoczona tak ochoczą postawą Draco, była niemal pewna, że będzie za wszelką cenę utrudniał ich współpracę. Tymczasem on zdawał się nawet nie zwracać na nią uwagi – był tak bardzo pogrążony w myślach! Nie wiedzieć, czemu strasznie ją to zirytowało. Może i nie uważała siebie za szczególnie urodziwą, ale nikt nigdy nie spoglądał na nią z taką obojętnością! Nie, odkąd wypracowała sobie tak silną pozycję w Ministerstwie. Spojrzenie wszystkich zawsze było przepełnione podziwem, szacunkiem i respektem, przywykła już do tego, ale nie sądziła, że Malfoy będzie traktować ją z takim chłodnym dystansem… Zacisnęła usta w wąską kreskę, co ją to w ogóle obchodziło?
– Przestaniesz się już rozglądać? – zapytała ostrzej niż chciała i poczuła złość na samą siebie.
Draco uniósł głowę i zauważył wściekłe spojrzenie szefowej. Niemal zaśmiał się z zadowoleniem, omal nie zapomniał, że Hermiona nie znosi, gdy jest ignorowana. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej szelmowsko.
– Całkiem ładne biuro, ale jego właścicielka jeszcze piękniejsza.
Mrugnął do niej, ale ta tylko przewróciła oczyma. Mimo że jej postawa wyrażała wielką determinację, by ignorować go na wszelkie możliwe sposoby, zauważył, że nerwowo potarła nadgarstek, gdy wstawała. Jego uśmiech się poszerzył. Jak mógł być wcześniej takim kretynem i nie zauważyć, że też na nią działa? Możliwe, że już wcześniej byliby razem! Powstrzymał się przed westchnięciem. Teraz to nie miało znaczenia, w końcu jakimś cudem wylądował ponownie w przeszłości, w której to, co przeszedł z Hermioną nie miało i, możliwe, że nie będzie miało, miejsca.
– Wstawaj, Malfoy. Zaczynamy twoje szkolenie od razu! – mruknęła.
Draco posłusznie ruszył za nią, nie byłby sobą, gdyby nie spoglądał na jej tyłek. Ile dałby, żeby móc znów przycisnąć jej ciało do swojego, zamknąć w ramionach i nigdy nie wypuszczać.
– Kto mnie będzie uczyć, Granger? – rzucił niezobowiązujące pytanie, gdy zrównał się z nią krokiem. Miał nadzieję, że tym razem szkolenie zacznie się trochę później, ale w sumie to i tak nie ma znaczenia… Im szybciej przydzielone zostanie mu jakieś zajecie tym szybciej będzie mógł zając swoje myśli.
– Ja – odparła swobodnie, ale Draco wyczuł w jej głosie wahanie.
Zatrzymał się i spojrzał na nią w szoku.
– Ty?
– Tak, ja.
– Chyba zwariowałaś?! – Zaśmiał się nerwowo.
Hermiona odwróciła się w jego kierunku gwałtownie i spojrzała wyzywająco. Jej oczy niemal krzyczały do niego: nie prowokuj mnie… Jednak on nie byłby sobą, gdyby nie wyprowadził z równowagi swojej kochanej Hermiony. Uwielbiał patrzeć na płomienie szalejące na jej twarzy i próbujące przejąć nad nią kontrolę.
– Sądzisz, że nie będę dobrą nauczycielką, Malfoy? Czy może boisz się, że ktoś da ci tak porządny wycisk, że zostanie po tobie tylko mała, nic nieznacząca plamka na podłodze? – Ostatnie słowa niemal wypluła, jej głos ociekał jadem.
– Wręcz przeciwnie, Granger… – wymruczał cicho i pochylił się nad nią. Mimo obcasów wciąż była od niego niższa. – Boję się, że coś ci zrobię, a nie chciałbym, aby to zgrabne ciało i piękna buźka były uszkodzone…
Zauważył jak marszczy brwi i usłyszał jej prychnięcie. Był otumaniony jej bliskością, niemal stykali się ciałami. Wystarczyłby krok, aby jego usta znalazły się na jej i Draco z trudem hamował swoją chęć muśnięcia jej delikatnych, czerwonych warg. Niestety szybko musiał oprzytomnieć, Hermiona nie zareagowała na jego bliskość tak jak sobie to wyobrażał, wciąż pozostała oschła i zdystansowana.
– Zobaczymy, kto zostanie uszkodzony – rzuciła Hermiona zjadliwym głosem.
– Zobaczymy… – odparł zduszonym głosem. Czuł się zraniony, ale wiedział, że bezpodstawnie. Hermiona nie miała pojęcia o ich zażyłej relacji, która miała kiedyś miejsce.
Hermiona szła pierwsza, a zmarkotniały Draco podążał za nią krok w krok. Kilka razy przyśpieszył, by sprawdzić, czy może na jej twarzy pojawiły się choć drobne oznaki tego, że ta chwilowa bliskość jakoś na nią podziałała… Niestety, jedyne co zobaczył to maskę profesjonalizmu i determinacji – tak znaną mu z wcześniejszych miesięcy. Miał ochotę westchnąć z roztargnienia i złości… Źle to wszystko rozegrał, miał nadzieję, że nie okazał przed Hermioną swojej słabości, bo jeśli tylko dziewczyna rozpoznałaby jego uczucia, byłby na straconej pozycji: już nigdy nie zdobyłby jej serca!  
Weszli do całkiem sporej sali treningowej. Draco rozpoznał to miejsce – tutaj odbywały się zajęcia jego grupy prowadzone przez Moody’ego. Uśmiechnął się z lekko, może jednak historia potoczy się podobnie?
– Więc, od czego zaczynamy? – spytał.
Stanął na środku pomieszczenia i zaczął bawić się różdżką. Hermiona machnięciem swojej zmieniała ich stroje na bardziej wygodne. Tym sposobem Draco miał na sobie luźną, szarą koszulkę i dresy, a ona wygodny podkoszulek i spodenki, które podkreślały jej krągłości. Draco miał ochotę zagwizdać z wrażenia, i nie chodziło mu o jej wygląd a zdolności. Czasami zapominał, że była tak dobra w transmutacji.
– Złam mnie, jeśli potrafisz – rzuciła i wystartowała.
Draco uśmiechnął się szeroko. Hermiona nie wiedziała, że Draco już dawno miał trening za sobą, przeszedł wszystkie szkolenia, a jego kondycja była doskonała. Nie wiedziała też, że zdał egzaminy z wykładów i uczestniczył w większości ważniejszych dla Biura Aurorów misjach. Bez trudu zaczął biec i już po chwili był obok niej. Nawet, jeśli na jej twarz wpłynęło zaskoczenie od razu zostało zastąpione przez irytację. Hermiona przyśpieszyła i teraz już nie truchtała, a biegła ile tylko miała sił w płucach. Draco nie pozostawał jej dłużny, cały czas biegł z nią na równi, ale w którymś momencie zapragnął pokazać jej, na co go stać i wyprzedził ją. Było to całkiem łatwe, gdyż miał to szczęście, że jego nogi były dłuższe, a więc odstępy, które pokonywał większe. Hermiona, aby dotrzymać mu kroku niemal skakała, a i tak nie udało jej się wyprzedzić go przed metą.
Draco przekroczył końcową linie i czekał zaledwie kilka chwil na Hermionę. Oboje byli zdyszani i spoceni, ale na ustach Draco lśnił pełen satysfakcji uśmiech. Hermiona jednak nie podzielała jego zadowolenia. Zacisnęła usta w wąską kreskę i niechętnie pokiwała głową.
– Jak widzę kondycję masz całkiem dobrą.
– Nie zaprzeczę…
– Jestem ciekawa jednak jak poradziłbyś sobie bez różdżki… – powiedziała z przebiegłym uśmiechem.
Draco zaśmiał się.
– Mam walczyć wręcz? Może jeszcze mi powiesz, że z tobą, złotko?
– A dlaczego nie?
– Ponieważ – Draco zamyślił się. Ponieważ nieraz już to robiłem i wspominam to całkiem miło, nie sądzę jednak, aby tobie się to teraz spodobało… – Ponieważ, Granger, jestem mężczyzną, a ty drobniutką kobietką, która mocna może i jest, ale w gadce i rzucaniu zaklęć… – oznajmił w końcu.
–  Przekonajmy się.
Hermiona nie ustępowała, a w jej oczach błyszczała determinacja. Draco jedynie westchnął i pokręcił głową.
– Wolałbym teraz poćwiczyć jeszcze trochę biegu. Nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie uciekać.
Dziewczyna spojrzała na niego badawczo, ale wzruszyła ramionami i ponownie ruszyła truchtem. Draco dołączył do niej po chwili. Nie wiedział, ile czasu biegali, ale pod koniec któregoś okrążenia z kolei czuł palący ból gardła i mięśni, a jednocześnie wielką satysfakcję, że nie uległ pokusie, by pocałować te kuszące usta. Przerwę spędzili w ciszy, zresztą jak całą resztę ćwiczeń. Draco dawał z siebie wszystko, co potęgowało irytację dziewczyny, a jednocześnie ciekawiło ją niezwykle. Chłopak sprawiał wrażenie dojrzalszego i jakby obcego? Był zupełnie niepodobny do wcześniejszego siebie, na przykład tego, którego pamiętała z balu w Ministerstwie.
– Jesteś chory, Malfoy?
– Czemu tak myślisz? – mruknął i przetarł czoło trzymanym ręcznikiem.
– Wydajesz się jakiś nieswój…
– A co, Granger? Tak dobrze mnie znasz, że zauważasz różnicę?
Hermiona tak jak się spodziewał zmieszała się niezauważalnie i odwróciła głowę. Draco uśmiechnął się półgębkiem.
– Do zobaczenia jutro rano – rzuciła cicho Hermiona i nie patrząc na chłopaka ruszyła w kierunku wyjścia.

***

Minął już tydzień odkąd Draco znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Udało mu się spotkać parokrotnie z Blaise’em, ale przyjaciel tylko stwierdził, że niemożliwe jest, aby znalazł się nagle z przyszłości w przeszłości i to bez użycia zmieniacza czasu i biegającej wszędzie swojej starej, wiernej kopii. Mimo to wydawał się przejęty, zwłaszcza gdy Draco zdradził mu fakty dotyczące niego.
– Będę miał jakąś gorącą laskę? No wiesz – Blaise poruszył sugestywnie brwiami – niezwykłą.
– Och, Rose jest niezwykła, ale w swojej złośliwości! – Zaśmiał się Draco.
– Co masz na myśli?
– Twoja dziewczyna będzie rudą, pełną seksapilu kobietą z paskudnym charakterem, ale – z tego, co mi opowiadałeś – wnioskuję, że w łóżku jest niezwykła…
Blaise początkowo zmarszczył brwi, ale zaraz potem wybuchł gromkim śmiechem i zamówił sobie kolejną szklaneczkę whisky.
– To mi wystarczy.
Od tamtej pory wydawał się jedynie pewniejszy siebie i nieustannie starał się poderwać jakąś rudą dziewczynę. Draco przyglądał się temu z powątpiewaniem i zrezygnowaniem. Był coraz bardziej zmartwiony – nie miał prawa przebywać w tym świecie! Powinien wrócić do swojego, w przyszłości. Westchnął przeciągle i rozejrzał się uważnie po sali. Uczestniczył w wykładzie, tym samym, w którym już kiedyś brał udział. Nie miał nawet siły na aktywne uczestnictwo w zajęciach, całą noc spędził na przeszukiwaniu dzienników, które mogły mu się przydać – szukał, czy ktoś cofnął się tak daleko w przeszłość i jakim sposobem. Ostatnim, co pamiętał była bitwa w Niemieckim Ministerstwie i promień zaklęcia oszałamiającego mknący w jego kierunku. Nie miał nawet możliwości uchylić się przed mknącym urokiem gdyż walczył z płomieniami Szatańskiej Pożogi – był na straconej pozycji.
Westchnął ponownie i udał, że notuje słowa starszego aurora. Nie rozumiał, po co w ogóle Hermiona go tu wysłała. W ubiegłym tygodniu udowodnił jej niejednokrotnie, że jest doskonale przygotowany do tego, by przejąć całkowicie obowiązki Weasleya. Uśmiechnął się na wspomnienie ich ostatniej potyczki słownej.
– Nie musisz mnie tak pilnować, Granger – rzucił. Już przyzwyczaił się, że znów jest zmuszony mówić do niej po nazwisku. Choć nie raz jej imię cisnęło się na jego usta, tęsknił za tym z jaką łatwością je wymawiał.
 – Wolałabym, żebyś się nie zabił, Malfoy – mruknęła, nawet na niego nie patrząc, była całkowicie skupiona na przeglądanych papierach.
– Polubiłaś mnie?
– Lubię swoją pracę, a to wystarczający powód.
Nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem, gdy dłonią wskazała mu drzwi. Był wówczas wściekły i nie interesowało go to, ze wyraźnie, chce by opuścił jej gabinet. Nie myślał nad tym, co robi: podszedł do jej biurka, wyjął jej z rąk pergaminy i pochylił nad jej drobnym ciałem. Dopiero wówczas uniosła na niego swoje spojrzenie, a w jej czekoladowych oczach igrało rozbawienie. Draco miał ochotę przekląć sam siebie za to, że dał się sprowokować. Mimo wyraźnej złości, uśmiechnął się szelmowsko i odchylając z jej twarzy brązowy lok, odezwał się niskim głosem.
– Okłamujesz samą siebie.
Nie da się opisać zaskoczenia, które malowało się na jej twarzy, ale szok, jaki wywołała u niego swoją odpowiedzią był jeszcze większy.
– Może…
Ich relacja była specyficzna. Zdecydowanie dziwniejsza niż wcześniej. Hermiona wyraźnie podchodziła do niego z dystansem, co było niezwykle dostrzegalne i sprawiało, że Draco zadawał jedno, ważne pytanie: dlaczego? Co powodowało u niej takie, a nie inne zachowanie?
Zajęcia skończyły się szybko i Draco, jako pierwszy wybiegł z sali wykładowczej. Kilku innych czarodziejów szkolących się na aurorów pomknęło za nim wzrokiem, ale nikt nie zawołał za nim. Każdy wiedział, że jest tutaj tylko ze względu na kaprys szefostwa, dlatego że jego umiejętności nie wymagały szkolenia. Nawet nauczyciele stwierdzili, że mógłby od zaraz, tak jak stoi, zostać wysłanym na misję i dałby sobie radę. Draco w takich chwilach uśmiechał się z zadowoleniem, pewnie, że dałby sobie radę, w końcu już niejednokrotnie w takiej misji uczestniczył.
– No proszę – zacmokał Draco. Tuż za rogiem stała Hermiona w towarzystwie Dmitrija. Z trudem powstrzymał się przed zaciśnięciem dłoni w pięści.
– Witaj, Malfoy – rzuciła Hermiona nawet na niego nie spoglądając. Wydawała się być zafascynowana Rosjaninem.
Draco zmarszczył brwi.
– Nie przedstawisz nas sobie? – Wskazał na siebie i Dmitrija. Widząc, że kobieta nie ma najmniejszego zamiaru zwracać na niego uwagi, sam wyciągnął dłoń w kierunku mężczyzny. – Draco Malfoy.
– Dmitrij Iwaszkov, chłopak Hermiony – powiedział z szerokim uśmiechem.
Draco niemal zachłysnął się powietrzem, jednak nie dał po sobie poznać, jak słowa Dmitrija wpłynęły na niego. Wydął lekko usta w geście, który miał przypominać rozbawienie i uważnie przyjrzał się Rosjaninowi, jakby sprawdzał czy to możliwe, że Hermiona byłaby z kimś takim. Dmitrij wyraźnie się spiął.
– Jak długo się spotykacie? Hermiona nie miała okazji się pochwalić i zastanawiam się, co mogło być tego powodem… – Zaśmiał się sarkastycznie i rzucił wyzywające spojrzenie Hermionie.
– Nie sądzę, aby to była twoja sprawa, Malfoy – mruknęła Hermiona, ale Dmitrij już zaczął opowiadać.
– Od dwóch tygodni! I to wszystko dzięki tobie, przyjacielu. Gdybyś nie spóźnił się do pracy, nie mógłbym wpaść do Hermiony i zaprosić jej na kawę, a na kawie nie mógłbym zaproponować jej randki. Na dobrą sprawę pomogłeś nam się zejść.
Nie ma słów, które opisałyby teraz minę Draco. Na jego twarzy mieszała się frustracja, złość i nieokiełznany żal. Uświadomił sobie, że gdyby w tej innej rzeczywistości spóźnił się pierwszego dnia do pracy teraz najpewniej wszystko potoczyłoby się tak jak w tym przypadku: Hermiona związałaby się z Dmitrijem! Westchnął przeciągle, a na jego usta znów wpłynął uśmiech rozbawienie.
– Cóż, pozostaje mi życzyć ci powodzenia: Granger to wyjątkowo trudna do okiełznania istotka – zacmokał i ruszył w kierunku wyjścia. Jak na dziś miał dosyć.
Nie wiedział jak to się stało, że znalazł się w jednym z lokali, do których często przychodził z Blaise’em, a później i Potterem. Zamówił sobie szklaneczkę najmocniejszego trunku i zaczął upijać się w swoich smutkach. Nie mógł uwierzyć, że Hermiona związała się z Dmitrijem! Westchnął z głową opartą o blat. Tragedia!
– Dziewczyna pana rzuciła? – zagadnął barman, przecierając szklaneczki i ustawiając je w równym rządku na półkach.
Draco tylko pokręcił głową, ale odezwał się zdławionym głosem.
– Gorzej, w ogóle nie byliśmy razem…
– Racja, to najbardziej boli. – Zaśmiał się. – Wzięła bogatszego?
Draco uniósł głowę z oburzeniem. Czy on wyglądał na biednego? Spojrzał na siebie; doskonale skrojony garnitur, włosy w eleganckim nieładzie i olśniewający uśmiech! Jak ktoś mógłby pomyśleć, że nie jest bogaty?
– Problem jest taki, że to ja jestem bogatszy… – wysyczał zjadliwie.
Barman wzruszył ramionami, jakby powątpiewając. Widząc to, Draco rzucił mu pod nos pieniądze i z godnością oddalił się od baru kierunku wyjścia. Jest Malfoyem do cholery! Nie podda się bez walki; już raz zdobył serce Granger, nic nie stoi na przeszkodzie żeby zrobił to kolejny raz!

***

Poniedziałek zaczął się dla Draco doskonale. Wziął orzeźwiający prysznic, ubrał się i ułożył swoje włosy. Z zadowoleniem zauważył, że wygląda perfekcyjnie! Perfekcyjnie…!
– O, dla kogo to? – szepnęła jego matka, gdy zobaczyła, że w rękach Draco trzyma wielki bukiet róż.
– Dla pewnej wyjątkowej dziewczyny! – mruknął Draco i uśmiechnął się szeroko.
– Dla panny Greengrass? Pytała o ciebie ostatnio…
– Nie, to dla kogoś innego! A w ogóle, która o mnie pytała? – zapytał wyraźnie zainteresowany. W jego umyśle pojawił się obraz dwóch pięknych brunetek o zielonych oczach i bystrych umysłach. Uśmiechnął się; zawsze jakoś bardziej ciągnęło go do Astorii.
– Obie – odparła Narcyza, a uśmiech Draco poszerzył się jeszcze bardziej.
W gabinecie Hermiony jak zwykle panował ład i porządek. Draco westchnął i włożył bukiet do wazonu, a ten ustawił na biurku dziewczyny. Hermiony jeszcze nie było, dlatego Draco z zadowoleniem zajął jeden z foteli i uśmiechnął się: zaskoczy ją swoją wcześniejszą obecnością.
– Dmitrij, daj spokój. Zobaczymy się później – mruknęła Hermiona.
Draco poderwał się z miejsca i spojrzał na nią. Opierała się o drzwi i wyraźnie starała się zatrzasnąć je mężczyźnie przed nosem, ten jednak nie dawał za wygraną.
– Pa, kochanie – mruknął Dmitrij i pochylił się, by pocałować Granger. Draco miał wrażenie, że zaraz rozsadzi go od wewnątrz.
– Pa. – Westchnęła i z ulgą zamknęła drzwi, aż podskoczyła, gdy zobaczyła poerającego się o jej biurko Malfoya z bukietem róż przed sobą i szelmowskim uśmiechem.
– Chciałem cię przeprosić, za te wcześniejsze lata. Teraz jesteśmy dorośli i moglibyśmy zacząć od nowa naszą znajomość.
Hermiona spojrzała na niego sceptycznie i pokręciła głową.
– Jasne, Malfoy – rzuciła. Nawet nie spojrzała na bukiet w jego dłoniach.

***

Wtorek zapowiadał się dla Draco wyśmienicie. Hermiona przywitała go względnie ciepłym uśmiechem i nie rzucała mu złowrogich spojrzeń. Miał jednak dziwne wrażenie, że powodem jej dobrego humoru była Rosjanin wychodzący z jej gabinetu na dosłownie kilka minut przed przyjściem Draco.  
– Co powiesz na lunch? – spytał Draco. Niedawno skończyli wspólny trening, w czasie którego Hermiona zdawała się być nawet miła dla niego.  
– Przykro mi, jestem już umówiona z Dmitrijem.
Draco myślał, że wybuchnie ze złości.  

***

Środa i czwartek minęły Draco całkiem dobrze. Hermiona nie skakał mu do gardła, co było wielkim plusem. Piątek jednak zdawał się być dla Draco koszmarny.
– Granger… – zagadnął. Nie zamierzał się poddawać, nie mógł. – Masz jakieś plany na dzisiaj?
Hermiona uniosła zaskoczona głowę znad sprawozdania, które czytała. Zmarszczyła brwi i westchnęła głośno. Sprawiała wrażenie wyraźnie niezadowolonej z pytania chłopaka. Draco opuściła cała pewność siebie, stał przed kobietą z napięciem wymalowanym na twarzy. 
– O co znów chodzi, Malfoy?
– Miałabyś ochotę na kolację? Wiesz, takie niezobowiązujące spotkanie… – plątał się w swoich słowach, a Hermiona tylko wydęła usta i pokręciła głową.
– Przykro mi, mam plany.

***

Draco siedział w tym samym lokalu, co tydzień temu. Co więcej obsługiwał go ten sam barman, który ostatnio go sprowokował.
– I co, kolejny raz dała panu kosza? – Głos barmana ociekał drwiną.
– A co? Nie masz swojego życia? – rzuciła wściekły Draco i jak ostatnio rzucił pieniądze na blat przed barmanem. Tym razem nie zostawił napiwku.

***

Minął kolejny tydzień, a Draco przez cały ten czas chodził spięty. Wszelkie jego próby rozkochania w sobie Hermiony kończyły się niepowodzeniem. Teraz siedział w gabinecie dziewczyny i przyglądał się jak notowała coś na pergaminie. W końcu nie mógł wytrzymać i odezwał się zdławionym głosem:
– Czy ty i Dmitrij to coś poważnego?
Uniosła zaskoczona głowę i zmarszczyła brwi. Widząc jego zapalczywe spojrzenie i spiętą sylwetkę, odezwała się znudzonym głosem.
– Wydaje mi się, że tak.
Draco zemdlał ze świadomością, że stracił dziewczynę swojego życia.

***

– Draco? – Hermiona potrząsnęła chłopakiem. – Draco, idioto!
Docierały do niego tylko skrawki wołania. Czuł, że ktoś trzyma go za ramię i potrząsa nim z wyraźną frustracją. Otworzył oczy powoli i, tak jak się spodziewał, jego oczy zaczęły łzawić o nadmiaru promieni.
– Gdzie ja jestem – wychrypiał.
– O, całe szczęście… – Hermiona oparła głowę na jego torsie. – Ten oszałamiacz nie był jednak tak mocny jak de Terre sądził.
– De Terre? – Poderwał się gwałtownie z miejsca mimo zawrotów głowy i porwał w ramiona zaskoczoną Hermionę. – Merlinie, Herm, jak ja cię kocham!
Zmieszani aurorzy, którzy zebrali się wokół Draco i Hermiony teraz wycofali się i zaczęli oglądać zniszczenia głównego holu Ministerstwa.
– Co się stało? – spytała zaskoczona.
– Wyjaśnię ci wszystko, tylko najpierw muszę coś zrobić. – Złapał jej twarz w obie dłonie i złożył na jej ustach mocny pocałunek. Jak stęsknił się za tym delikatnym dotykiem. Jedno było pewne; nigdy nigdzie się nie spóźni. Teraz już wie, jak wiele można przez to stracić. 

5 komentarzy:

  1. Mi do szczęścia wiele nie trzeba, ale zupełnie nie rozumiem czym sie tak martwisz. Opowiadanie jest na tak samo wysokim poziomie jak zawsze. Delikatne, cudowne, sprawia, ze sie uśmiecham. Powiem Ci, że zdecydowanie warto było na nie czekać <3
    ~Mad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :* Poczułam wielką ulgę, gdy przeczytałam, że dodatek się spodobał! <3

      Usuń
  2. Nie mam pojęcia co Ci przeszkadzało w tym dodatku, jest tak samo świetny jak każdy poprzedni tekst ^^
    W pewnym momencie zwątpiłam czy Draco wróci do swojej rzeczywistości...
    Czekam na kolejny dodatek i weny :*
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak przypadł do gustu! :* Dziękuję za ciepłe słowa! <3

      Usuń
  3. Co by było gdyby? Dobrze, że tak nie było. Ale idealnie wprowadziles czytelnika w nastrój jakby to się potoczyło.
    Napisałaś bardzo ciekawie, chodź nie rumiem co ci się w nim nie podobało.
    Tekst jest delikatny i subtelny.
    Czekam na następny dodatek i rozdział Wschodu Słońca.
    Pozdrawiam
    Re(Beca)

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli weszłaś/eś na mojego bloga proszę pozostaw po sobie ślad, to nie dla ilości, a dla motywacji
- Nie przeklinaj w komentarzach!
- Krytykuj, ale uzasadnij swoją opinię.
- Nie obrażaj komentatorów, odwiedzających i autorki.
- Nie spamuj!