Cześć miśki,
co tam u Was? Jak świąteczna
atmosfera? Nie mogę uwierzyć, że już jutro Wigilia! U mnie w domu bardzo
tłoczno :). Ale mimo to wspaniale, większości osób nie widziałam od Wielkanocy,
więc jestem bardzo szczęśliwa :D ! A jak wy wczuwacie się w klimat bożonarodzeniowy?
Piszcie w komentarzach :) !
Rozdział jest pełen akcji, naprawdę!
Dużo się w nim dzieje, ale mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Wydaje mi
się, że końcówka Wam się spodoba ^^ !
Serdecznie dziękuję Rosenatorce za
sprawdzenie rozdziału, jesteś wielka! Dziękuję! To właśnie Tobie dedykuję
jedenastkę! <3
Wszystkie osoby, które jeszcze nie
czytały serdecznie zapraszam na miniaturkę, którą wstawiłam ostatnio :) Szeptem...
Na koniec jeszcze dodam malutki rozkładzik,
haha:
- Miniaturka II - 30 grudnia
- Rozdział 12 - 6 stycznia
- 5 różnych drabble - 16 stycznia
- Rozdział 13 - 25 stycznia
Buziaki! :*
Charlotte
***
Mały, niegroźny smoczek…
17
stycznia 1999, wieczór, około godziny 8.00
Ostatni raz poprawiła swoje włosy i z
westchnieniem otworzyła drzwi. Przed nią stał szeroko uśmiechnięty Blaise z
bukietem czerwonych róż. Zazgrzytała ze złością zębami: Czy to, że jej imię to
Róża oznacza od razu, że lubi róże? No właśnie, nie! Ona ich nie znosi!
- Witaj, Rosi! – Przywitał się
entuzjastycznie, nieznacznie się skrzywiła i ostrożnie przyjęła bukiet. –
Pięknie wyglądasz! – Kiwnęła lekko głową.
- Dziękuję – mruknęła niemrawo.
Chciałaby mieć już ten wieczór z głowy.
Ruszyła w stronę przestronnej kuchni,
urządzonej w odcieniach beżu i fioletu. Gwałtownym ruchem wstawiła kwiaty do
wazonu i od razu postawiła je jak najdalej od siebie.
- Rosi, kochanie, wyglądasz blado. Czy
to moja wina, słońce? Aż tak cię onieśmielam? – spytał z figlarnym uśmiechem.
Rose miała ogromną ochotę pacnąć go w tą jego głupią „mózgownicę”. Oczywiście,
o ile on posiadał mózg…
- Nie dociera do ciebie, że cię nie
lubię? – spytała po chwili i wydęła usta.
Zabini roześmiał się cicho.
- Wszystkie tak mówią. – Rose
przyjrzała mu się uważnie. Gdzieś tam, podświadomie ogromnie jej się podobał,
ale nie chciała się do tego przyznać, dlatego tak starannie ignorowała jego
zaloty. Niech się bardziej i dłużej stara, a co! – Ale ostatecznie zawsze
zostajemy parą.
- A nie wiesz, że rude są inne? –
mruknęła i zmrużyła oczy. Ona już go nauczy szacunku. Uśmiechnęła się pod
nosem, oj nauczy. – My, kochany jesteśmy bardzo wymagające i złośliwe…
***
Ten
sam dzień, noc, około godziny 11.00
Starannie układał swoje blond włosy.
Żelował, czesał, kręcił, prostował i ponownie żelował. Musiał przecież wyglądać
odpowiednio seksownie! Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Ach, jak on
cudownie wyglądał! Poczuł, że zakochuje się sam w sobie…
- Jakiś ty przystojny, Smoczku –
szepnął słodko i poprawił czarną koszulę, rozpinając jej trzy pierwsze
guziczki.
Nie wiedział, że Hermiona od kilku
minut stoi w drzwiach i prawie turla się ze śmiechu, oczywiście w głębi swej
jakże pięknej duszy. Nie chciała przecież zakłócać tej subtelnej i intymnej
chwili Malfoya, sam na sam ze swoim odbiciem. W końcu nie mogąc już wytrzymać,
zaniosła się głośnym, gromkim chichotem. Draco podskoczył, nie ze strachu,
skądże, on przecież się niczego nie boi, to było zapewne spowodowane ogromnym
zaskoczeniem, bo jakże inaczej…
- Co ty tu robisz? – spytał kuląc się
ze wstydu.
- Śmieję się – wysapała, nie mogąc
przestać chichotać.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą,
pozwę cię za to do sądu!
- Taa… powodzenia – powiedziała już
trochę spokojniej. – Więc Smoczku wybierasz się na imprezę czy na akcję? –
spytała, jej głos ociekał ironią.
Draco prychnął i poprawił swoją
grzywkę.
- Wiem, że na mnie lecisz, nie musisz
się tego wstydzić, sam bym na siebie leciał.
- A nie lecisz? Sądząc po scenie przed
chwilą, wydaje mi się, że chyba jednak lecisz, a nawet więcej, jesteś w związku
z samym sobą! – krzyknęła tonem Wielkiego Odkrywcy i uśmiechnęła się
sarkastycznie.
- Och, jakaś ty zabawna…
- Prawda? Aż się sama zdziwiłam –
rzuciła przez ramię, wychodząc z łazienki. – Ruchy Malfoy, teraz nie ma żartów,
ja nie będę ratować ci tyłka, jak potkniesz się o kapiący z twoich kudłów żel.
- Phi, kudły to masz ty, ja mam piękne
włosy – odparł mrużąc oczy.
- Marz dalej, Malfoy.
- I tak wiem, że byś mnie uratowała –
mruknął uśmiechając się szeroko, niczym głupi do sera.
***
- Nie wychylaj się, idioto – warknęła
wściekła Hermiona, ciągnąc Malfoya w dół za rąbek czarnej koszuli.
- Ale mi tu nie wygodnie! – poskarżył
się i wydął usta, niczym małe rozzłoszczone dziecko.
- Jesteś nie do wytrzymania –
mruknęła.
- Wzajemnie!
- Przymkniesz się sam, czy mam cię
uciszyć? – spytała zdenerwowana i zmrużyła zdezorientowana oczy na widok
szeroko uśmiechniętego Draco.
- Możesz mnie uciszyć… - wymruczał. –
Najlepiej namiętnym pocałunkiem… - Pochylił się w jej stronę, zamykając oczy i
układając usta w tak zwany dziubek, Hermiona odsunęła się szybko i Malfoy, ku
swej wielkiej rozpaczy zamiast pocałować Hermionę, pocałował zimny głaz, za
którym się kryli. Skrzywił się zniesmaczony i zaczął wycierać swoje usta w
rękaw koszuli.
- Jesteś wredna! – warknął.
- Też cię lubię!
- Wiedziałem! Na reszcie to
przyznałaś! Od razu moje życie stało się barwniejsze…!
- A moje ciemniejsze – mruknęła z
udawaną udręką Hermiona. Chyba powoli zaczynała lubić Draco. Pokręciła głową,
ukrywając uśmiech, on naprawdę był zabawny.
- Jasne… - rzucił tonem mówiącym: I
tak wiem, że to nie prawda.
- Merlinie, ile tu będziemy jeszcze
siedzieć? – Rozejrzała się dookoła wzdychając, nic nie wskazywało na to, że coś
ma zacząć się dziać.
- Mnie się pytasz? – prychnął
znudzony. – To ty tu jesteś wielką ekspertką od przestępców.
- Nareszcie to przyznałeś, od razu
moje życie stało się barwniejsze…! – odparła, uroczo się przy tym uśmiechając.
Draco zaśmiał się cicho.
- Papuga!
Spojrzała na niego i zmrużyła oczy.
- Jak ja jestem papuga, to ty to
wrona…
- Miło mi – mruknął. Odwrócił się do
niej plecami i wychylił lekko zza kamienia. Rozejrzał się po ogrodzie Rowle’a.
Księżyc wznosił się wysoko nad nimi i niskim, brodatym mężczyzną ubranym w
różową kurtkę i zielone spodnie…
- O Slytherinie! – wykrzyknął, od razu
poczuł szarpnięcie i wylądował na trawie. Ach, ta Hermiona, taka z niej
drapieżna lwica.
- Odbiło ci? – syknęła, mrożąc go
wzrokiem.
- Ten widok sprawił, że straciłem
wzrok – wyszeptał zrozpaczony. Zaintrygowana Hermiona również wyjrzała zza
kamienia i potarła zaskoczona oczy, po czym zaczęła zanosić się śmiechem.
- Nie wierzę, że niby to ma być Rowle?
Na Rowenę, co on z siebie zrobił!
- Co on zrobił? Ty żartujesz? Popełnił
gafę na cały magiczny świat! Nie zakłada się grubej, różowej kurtki do
jasnozielonych spodni i to jeszcze zamszowych!
Grangerówna wpatrywała się w niego
szeroko otwartymi oczami.
- Rozumiem – powiedziała, ostrożnie
przyglądając się mu z ironicznym uśmieszkiem.
- No, co? To wina matki – mruknął
zażenowany i ponownie wychylił się, a Hermiona tuż za nim. Spojrzeli po sobie
zdezorientowani. - Gdzie on jest? – spytał, rozglądając się dookoła.
- O cholera – powiedziała Hermiona.
- Nieładnie tak przeklinać, pani
auror.
- Zamknij się! – krzyknęła,
rozglądając się dookoła.
- Sama się zamknij.
- Szlag, o tym nie pomyślałam –
wyszeptała Hermiona.
- Co?
- Malfoy, wiej! To pułapka! –
wrzasnęła i biegiem ruszyła w stronę samotnych sosen oddalonych o kilka metrów.
Posłał jej zdziwione spojrzenie, ale
ruszył jej śladem, dosłownie w ostatniej chwili. Parę sekund dłużej i zostałby
trafiony ogromną kulą ognia. Zdezorientowany obejrzał się i natrafił na
ogromne, czerwone ślepia smoka, wpatrujące się w niego. Krzyknął głośno i
piskliwe. Właśnie przestraszył się nie na żarty, przyśpieszył. Jeszcze nigdy
nie uciekał tak szybko, eee, nie żeby kiedyś uciekał, on przecież nie jest
tchórzem…
Dogonił Hermionę, biegnącą z całych
sił, zdyszany ledwo mógł mówić.
- Nie przewidziałaś tego? – spytał z
wyrzutem.
- Przykro mi, ale smoka nie
spodziewałby się żaden auror – warknęła. – Wiedział, że tu będziemy, miał czas
się przygotować – mruknęła cicho. – To nie był prawdziwy Rowle, tylko jakiś
jego pomocnik. To była jego zasłona dymna, tak jak ten smok.
- Na co?
- Nie myślisz Malfoy? On pewnie chce
zwiać!
- Super, pierwsza misja, a ja już
nawalam – mruknął zły.
- Bez przesady…
- Uważaj! – wrzasnął nagle. Hermiona
odskoczyła zaskoczona, cudem uniknęła ognistego jęzora.
- Ta praca jest czasami dołująca, ale
mimo wszystko bardzo zaskakująca – mruknęła i skryła się za jednym z drzew,
ciągnąc za sobą Malfoya.
Zmrużyła oczy, starając się dojrzeć
coś w ciemnościach. Cały czas trzymała różdżkę w dłoni, zaciskała na niej palce
z całej siły, jakby bała się, że może ja upuścić. Słyszała głośne bicie serca
Draco i mimowolnie się uśmiechnęła. Czuła, że zaczynało dziać się z nią coś złego…
Zaczynała lubić Malfoya, a to nie było normalne!
- Słyszysz? – wyszeptał Draco,
drażniąc oddechem jej policzek. Wsłuchała się w panującą ciszę, zaraz ciszę?
Coś było nie tak…
Tuż przed ich twarzami pojawiły się
dwie ubrane w czarne szaty postacie. Celowali różdżkami w zdenerwowaną Hermionę
i przestraszonego Draco. Wokół nich kłębił się dym ze spalonych drzew.
- Wspaniała auror Granger, dawno się
nie widzieliśmy – zacmokał jeden z nich.
- Travers… – warknęła Hermiona, mrużąc
oczy. – Od kiedy to sprzymierzasz się z Rowlem?
- Od kiedy o mało mnie nie zabiłaś,
plugawa szlamo – warknął.
- Och, moi kochani. Po co te nerwy? –
powiedział drugi mężczyzn – Selwyn.
- Kochani, phi, jakiś ty milusi –
mruknął Draco.
- Młody Malfoy? – zapytał zaskoczony
Selwyn. – Zostałeś aurorem? Zaskakujące, co na to twój ojciec?
- Jest ze mnie bardzo dumny!
- Koniec tych pogaduszek, zachowujesz
się idiotycznie, Sel – mruknął Travers, załamując ręce. Hermiona spojrzała
sugestywnie na Draco, od razu zrozumiał aluzję.
- Nie zarzucaj mi idiotyzmu, idioto!
- Sam jesteś idiota.
- Jak wymyślisz coś oryginalnego to
się odezwij.
- Głupi idiota – powiedział dumnie.
Hermiona zacisnęła mocniej dłoń na
różdżce i dała sygnał Draco.
- Expelliarmus – wykrzyknął Draco, zaś
Hermiona w tym samym momencie oszołomiła kłócącą się parę.
- Wiecie, co? – zapytała z uśmiechem,
wiążąc ich ciała liną do jednego z drzew. – Jest takie mugolskie powiedzenie,
które właśnie się sprawdziło: Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.
- I co teraz z nimi? – zapytał z
ciekawością Draco.
- Ekspekto Patronum – wyszeptała cicho
Hermiona, a ognisty feniks wzbił się w przestworza*. – Wysłałam wiadomość do
Greckiego Biura Aurorów, zajmą się nimi do czasu złapania przez nas Rowle’a.
- A jak oni się tu dostaną?
Zapomniałaś o zakazie teleportacji?
- Jednak mnie słuchałeś – mruknęła z
uśmiechem.
- Twoje marzenie, Granger, po prostu
coś tam zapamiętałem z tego twojego nudnego monologu…
- Jasne… Wracając: masz mnie za
idiotkę…?
- A mogę nie dopowiadać, czułbym się
dość niezręcznie…
- Ależ ty zabawny… Sadzisz, że
poszłabym na misję z niedoświadczonym aurorem, nie zabezpieczając sobie tyłów?
Śmieszny jesteś…
- Ta, dzięki – mruknął zły, Hermiona
znów spojrzała na niego z politowaniem, ponownie zaczynał zachowywać się jak
dziecko… - Co teraz robimy?
- Idziemy odwiedzić Rowle’a, w końcu
to nieładnie z jego strony, że nie przywitał gości….
***
Blaise otworzył jej drzwi. Prychnęła
zdegustowana. Dżentelmen się znalazł…. Była zdenerwowana na samą siebie. Nie
mogła w to uwierzyć, była tym ogromnie przerażona, ale wieczór w towarzystwie
Blaise’a jej się podobał. Była prawie pewna, że to jakiś czar rzucony przez
tego psychopatę! Bo przecież inne wyjście było nawet nie do przyjęcia,
prawda?
- Ten wieczór był cudowny! –
wykrzyknął uradowany i aż uniósł się w podskokach.
- Taa – mruknęła.
- To do zobaczenia jutro!
- Taa – mruknęła. – Czekaj, co? –
krzyknęła zdziwiona, nie przypominała sobie, żeby na cokolwiek takiego się
zgadzała!
- Pytałem się ciebie w kinie, czy
pójdziemy jutro razem na lunch, a ty powiedziałaś, że oczywiście – powiedział
szczęśliwy i ucałował ją w oba policzki, bardzo blisko kącika ust. Poczuła, że
się rumieni, choć wciąż była niezdolna, by powiedzieć cokolwiek. – To do jutra
słońce! – Pomachał jej i teleportował się szeroko uśmiechnięty.
- Szlag – warknęła zła Rose. Była zbyt
dobrą aktorką w udawaniu, że kogoś słucha, ale jak nią nie być, kiedy ma się za
przyjaciółkę Hermionę, która ciągle gada o tej swojej pasjonującej historii.
Czasami nie dało się już z nią wytrzymać. Szkoda, że Rose nie umiała spać z
otwartymi oczami, wtedy byłaby jeszcze bardziej szczęśliwa, bo miałaby spokój,
ale wracając, do Zabiniego… Westchnęła, kolejny dzień z jej oprawcą… Smutna
wspinała się po schodach, chodź w głębi, w bardzo dalekiej głębi, bardzo,
bardzo dalekiej głębi, wręcz ogromnej głębi serca cieszyła się jak dziecko na
myśl o ponownym spotkaniu z nim. Wbrew pozorom Zabini był w jej typie, a nawet
bardzo w jej typie…
***
- Salazarze! Ile tu stopni! – narzekał
rozgoryczony Draco. – Czemu tu nie ma windy?
- Mnie się pytasz? To nie ja budowałam
ten jakże przytulny zameczek… - rzuciła z ironią.
Dworek był doprawdy bardzo przytulny…
Najbardziej zaś przytulne były pułapki, które w nim zamontowano. Nietoperze w
piwnicach, lodowa ślizgawka na parterze i jakże interesująca i imponująca
kolekcja średniowiecznych rycerzy, rzucających włóczniami gdzie popadnie na
pierwszym piętrze. Tak, było bardzo przytulnie, a nawet aż za bardzo…
- Rowle jest stuknięty – stwierdził
odkrywczo Draco. Hermiona posłała mu chłodne spojrzenie. Czy on nie mógł chodź
raz się przymknąć?
- Naprawdę? Nie wpadłam na to.
- Wiem. Właśnie, dlatego to mówię.
Zmrużyła oczy i westchnęła w końcu. On
chyba nigdy nie przestanie postrzegać siebie, jako człowieka mądrego.
- Stać, bo strzelam! – krzyknął ktoś
za ich plecami.
Odwrócili się w stronę dobiegającego
głosu. Tuż przed nimi stał Higginbottom** z (prawdopodobnie kurzymi) jajami w
rękach.
- Tego to ja jeszcze nie widziałam na
żadnej misji – mruknęła cicho Hermiona.
- Gdybym wiedział, że praca aurora
jest taka zabawna, już dawno bym się zgłosił na tę posadę! – krzyknął radośnie
Draco i roześmiał się.
- Nie żartuję! – wrzasnął przestępca i
rzucił pierwszym jajem. Hermiona zgrabnie uchyliła się od pocisku.
- Staczasz się – rzuciła panna Granger
i machnięciem różdżki rozbiła wszystkie jajka, a wokół zaskoczonego mężczyzny
owinęła grube liny. – Gdzie jest Rowle?
- Phi, sądzisz, że ci powiem? Gdybyś
była miła…
- Ale ja nie jestem miła, więc gadaj
dopóki jeszcze możesz – warknęła. Coraz bardziej miała dosyć tej misji, była
wyjątkowo dziwna, chodź niesamowicie zabawna.
- Nie bulwersuj się, jest w pokoju na
końcu tego korytarza, czeka na was, specjalnie odpuścił sobie ucieczkę, gdy
dowiedział się, że to słynna Hermiona Granger przybyła, aby zamknąć go w
Azkabanie!
- Dziękuje – rzuciła głosem, aż
ociekającym sarkazmem i ruszyła we wskazanym kierunku.
- Jaki plan? – spytał Draco.
- Nie ma planu – mruknęła lekkim
tonem. Draco pobladł na twarzy. – Przetestujemy, jakie jest twoje działanie pod
presją. – Uśmiechnęła się do niego. – Nie daj się zabić, Malfoy.
- Co, ale…
Otworzyła gwałtownie drzwi i od razu
uchyliła się przed lecącym w jej stronę zaklęciem. Nie próżnowała śląc kolejne
potężne zaklęcia w stronę Thorfinn i dwójki nieznanych mu z nazwisk
szmalcowników. Z wahaniem również rzucił się do walki. Strzelał zaklęciami w
swojego przeciwnika. Starał się sprytnie dobierać klątwy i zwinnie odbijać te
lecące w jego stronę. Z zaskoczeniem odkrył, że jest dużo lepszy i bardzo
szybko pokonał blondwłosego mężczyznę. Odwrócił się, szukając drugiego, ale
napotkał tylko piękne brązowe oczy Granger. Jeśli go wzrok nie mylił,
uśmiechnęła się do niego. Przyglądał się jej przez chwilę z zachwytem.
Poruszała się z niezwykłą gracją, zupełnie jak nie ona… Doprawdy, co się z nią
stało, gdzie się podziała ta niezdarna kujonka? Otrząsnął się z swojego
miłosnego (?) letargu w samą porę, by uniknąć zielonego promienia zaklęcia uśmiercającego.
Prychnął zdegustowany.
- Rzucać avadą w niczego
niespodziewającego się czarodzieja? I gdzie tu gra far play?
- Nie stosuje się do niej – warknął
szmalcownik i ponownie zaatakował. Teraz Draco był zupełnie świadomy tego, co
miało nastąpić, więc uchylił się szybko, zaklęciem wytrącił przeciwnikowi
różdżkę z dłoni i obezwładnił do. W tym samym momencie Hermiona pokonała
Rowle’a, a do pomieszczenia wpadli aurorzy z Greckiego Biura.
- Gratuluję, Malfoy. – Uśmiechnęła się
Hermiona. – Właśnie twoja pierwsza, prawdziwa misja została ukończona i to z
powodzeniem!
Draco aż podskoczył z radości. Udało
mu się! Był tak szczęśliwy, że nie panując nad emocjami porwał w swoje ramiona
zdziwioną Hermionę i pocałował ją długo i namiętnie. Ta zaś ku zaskoczeniu nie
odepchnęła go! Praca aurora dosłownie potrafi zaskakiwać…
* --> Zmieniłam na swoje potrzeby, taki tam przedświąteczny kaprys, hahha :D
** --> Postać stworzona na potrzeby opowiadania.
* --> Zmieniłam na swoje potrzeby, taki tam przedświąteczny kaprys, hahha :D
** --> Postać stworzona na potrzeby opowiadania.
TAK!!!
OdpowiedzUsuńCAŁUS!
NARESZCIE!
CAŁUS, CAŁUS, CAŁUS!
Kochana nawet nie wiesz jaką radochę sprawiłaś mi nowym rozdziałem. A wiedziałam że Draco jak zwykle coś przeskrobie ale żeby aż tak?! Kocham cię <3
I do tego Blaise.... no cóż... jego też kocham... wszystkich kocham :3
Pozdrawiam i życzę wesołych i z dużym przypływem weny świąt
LORA <3
Hahah, dziękuję :) Ogromnie cieszę się z Twojej radości :D. Nie sądziłam, że aż tak może spodobać Ci się ten rozdział :). Dziękuję jeszcze raz :)
UsuńHahaha, coraz bardziej lubię Twoje opowiadanie <3 Rozdziały są zawsze takie zabawne, a jednocześnie utrzymane na wysokim poziomie. Widać, że nawet jeśli kreujesz swoje postaci na dość... specyficzne (Draco <3) to jednak mają swojego rodzaju klasę samą w sobie, o :) Chociaż nie lubię takich pewnych siebie facetów, to jednak rozbraja mnie Blaise, któremu wydaje się, że każda dziewczyna (oczywiście pod wpływem odpowiednich czynników) może być jego :D Oj nie ładnie, panie Zabini, nieładnie... Wracając do Draco... no cóż, kocham go jako wrednego, cynicznego, aroganckiego bla bla bla, ale ten Twój po prostu "rozwala system" <3 Jest taki zabawny i dość naiwny, a jednocześnie ma wystarczająco dużo oleju w głowie (a może to tylko jakieś szczęście? :D) żeby nie dać się zabić haha :D
OdpowiedzUsuńWychwyciłam kilka perełek, idealnych po prostu <3
"- Nie wychylaj się, idioto - warknęła wściekła Hermiona, ciągnąc Malfoya w dół za rąbek czarnej koszuli.
- Ale mi tu nie wygodnie!"
"Jeszcze nigdy nie uciekał tak szybko, eee, nie żeby kiedyś uciekał, on przecież nie jest tchórzem..."
"-Jasne... Wracając: masz mnie za idiotkę...?
- A mogę nie odpowiadać, czułbym się dość niezręcznie..."
No i oczywiście padłam, kiedy Draco powiedział "kochani, phi, jakiś ty milusi" :D A amunicjo-jajka... dziewczyno, Twoja twórczość jest tak cudowna, że dzięki Tobie uda się pożegnać najpodlejszy nastrój! :D :*
Jeśli chodzi o święta to u mnie nie jest co prawda tłoczno, ale na pewno pracowicie :D Mimo wszystko jednak, święta to święta i zawsze tak przyjemnie się o tym myśli :). Życzę Ci kochana wszystkiego co najlepsze! :*
Oczywiście miało być nieładnie w dwóch przypadkach, ale czasami za szybko piszę haha :D
UsuńDziękuję :D. Jestem bardzo szczęśliwa, że podoba Ci się ten rozdział :) Uwierz mi, takie słowa sprawiają, że robi mi się cieplej na sercu :**. Jeśli chodzi o te moje dziwne pomysły typy jaja jako amunicja.... aż się dziwię, że się podobają, hhaha. Moja wyobraźnia niestety( albo stety ) nie zna granic :D. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za opinię o rozdziale i życzenia, oczywiście sama również życzę Ci wszystkiego, co najlepsze :)
UsuńTwój blog rozwala system XD
OdpowiedzUsuńTen ciapowaty Draco kocham go <3
Wesołych Świąt :*
Dziękuję :**.
UsuńRównież życzę Ci wesołych Świąt ! :D
Hahaha, rozdział wyjątkowy, cudowny! Lepszego napisać nie mogłaś. :D Przy każdym rozdziale utrzymujesz tą wesołą nutę i muszę Ci szczerze pogratulować, bo ja nie wiem czy bym potrafiła. :)
OdpowiedzUsuńBlaise jest cudowny! Za każdym razem mnie rozwala. Ale Rose już coś do niego zaczyna czuć, więc wszystko zmierza w dobrym kierunku!
Draco jak zwykle jest słodkim, zapatrzonym w siebie narcyzem, i już widzę, jak się fajnie rumieni, gdy jest speszony! <3 Poza tym akcja przeprowadzona perfekcyjnie, a końcówka... to już w ogóle :D
Wesołych Świąt!
I zapraszam do mnie na rozdział 9 :)
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
Pozdrawiam, M.
Dziękuję, kochana! Takie słowa są miodem na moje serducho! :**** Bardzo się cieszę, że Ci się podoba!
UsuńRose i Blaisiątko.... coś może, może, możeeee będzie ^^
Jeszcze raz dziękuję! <3
Również Wesołych Świąt! :)
Kocham Draco fajtłapę, Draco "Jestem przystojniejszy od ciebie", Draco supermana, cynicznego i ironicznego Draco, a najbardziej dzieciaka Draco!
OdpowiedzUsuńUwierz mi: ja też kocham każdego wymienionego przez Ciebie Draco! <3 Ich po prostu nie da się nie kochać! :O :D
UsuńNareszcie był prawdziwy całus :D Jejejejeje :D
OdpowiedzUsuńRozdział super, misja mega dziwna, a Draco najlepszy na świecie :D
Wesołych świąt :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Dziękuję, cieszę się, że Ci się podobało :D <3 ! Również Wesołych Świąt życzę! :)
UsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDraco jest świetny, pomimo tego, że czasem ma swój własny świat ;) No ale w tym jego urok...
Nareszcie się pocałowali... Ciekawe jakie Herm będzie mieć teraz wymówki ;)
Pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku ;)
Dziękuję :** ! Hermiona i wymówki, no skądże... ^^ Ona zawsze staje twarzą w twarz z problemem.... ;)
UsuńBardzo dziękuję za dedykację :* Rozdział tak bardzo mi się podobał, że zanim sprawdziłam przeczytałam go kilka razy :) uwielbiam to jak piszesz i ciesze się, że mogłam Ci sprawdzić rozdział :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Rosenatorka
Nie ma za co! To ja Ci bardzo dziękuję! :) Czuję, ze zaraz się zarumienię! :O :D
Usuńczadowo misja zakonczona
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i opinię :))
UsuńKońcówka cudowna ;) uwielbiam dramione więc cieszę się jak małe dziecko :D Twój Draco jest taki zabawny i ukończył misję z powodzeniem (brawa dla tego pana) Może nie jest zbyt dobrym aurorem, ale daje radę a to najważniejsze ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście momentami pękałam ze śmiechu Twoje poczucie humoru jest mega :D
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ! :**
UsuńNo, spisałeś się Draco! Blaise też niczego sobie:)
OdpowiedzUsuń