Cześć kochane!
Przepraszam za
tak wielkie opóźnienie z rozdziałem, ale najpierw cały rozdział, który miałam trafił,
wybaczcie określenie, szlag spowodowany awarią mojego komputera i utratą
wszystkich plików :(! A później, gdy wzięłam się za napisanie rozdziału
ponownie: zachorowałam i wtedy nastąpił: brak siły, weny i w ogóle czegokolwiek.
Tak oto potrafi wykończyć grypa. Ale jestem! I nie zamierzam się nigdzie
wybierać! Prezentuję Wam rozdzialik 15, przedzielony na dwie części! Następna
pojawi się niedługo… :) :)
Mam nadzieję,
że rozdział Wam się spodoba, mimo że w nim skupiłam się głównie na…. zakochanych!
Jakoś tak wyszło… :D
Rozdział dla wszystkich
komentujących i odwiedzających blog. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem wyrazicie
swoje opinie tak licznie jak pod przednimi :D
Nie przedłużając:
zapraszam do czytania! :D
Charlotte
PS –
postaram się jak najszybciej nadrobić wszystkie rozdziały, miniaturki, posty,
których nie skomentowałam.
***
Rozdział
15, cz. 1:
Ach,
ci zakochani!
18 stycznia 1999
- Propozycja
jest taka, moje kizie mizie! – wykrzyknął głośnym i radosnym głosem Blaise. –
Najpierw kluby, a potem prywatna imprezka u mnie!
- Mam wejść do
paszczy lwa? – zapytała z oburzeniem Rose. – Chyba śnisz!
- Słonko, nie
do paszczy lwa, do otchłani ciemności diabła – odparł z uśmiechem.
Rose mruknęła
pod nosem, że to jest to samo, ale oczywiście Blaise jak zawsze zaczął wtrącać
swoje trzy grosze. Kłócili się zawzięcie gestykulując. Ich urocza dyskusja,
spowodowana brakiem różnicy lub jej obecnością, nieoczekiwanie przerodziła się
w kłótnię o to, kto jest najlepszym polskim szukającym Józef Wroński z Goblinów
z Grodziska czy Władysław Wolfke należący do polskiej reprezentacji narodowej.
Kłócili się również; według siebie o bardzo istotny fakt, a mianowicie, jakie
piwo smakuje lepiej kremowe bez miodu, czy z miodem.
Draco i
Hermiona przyglądali się temu z politowaniem i złością. Czekanie aż ta dwójka
się uspokoi było męczące i melancholijne, bo gdy kończył im się temat do kłótni
wynajdowali nowy. W końcu, po dziecięciu minutach stania jak słupy soli przed
jednym z londyńskich barów, Hermiona nie wytrzymała i ze złością odwróciła się
w stronę Draco.
- Mam ich
dosyć – warknęła. – Oni i tak się nie uspokoją, chodźmy do środka.
- A oni to co?
- Są dorośli,
tak przynajmniej jest napisane w ich dowodach – westchnęła. – Kiedy
dostatecznie zmarzną przyjdą.
- Racja –
mruknął po chwili, na usta Hermiony wpłynął blady uśmiech.
- Czego się
ślinisz?
- Coś jest z
tobą nie tak, Malfoy. – Spojrzał na nią, nie do końca rozumiejąc, o czym mowa.
– Zgadzasz się ze mną. Musi być z tobą naprawdę źle.
- Przy tobie
to wszystko możliwe – rzucił spokojnym głosem i podszedł do niej bliżej.
Zimne i blade
policzki Hermiony nabrały pudrowego koloru. Wydawało się jakby świat wokół niej
zamarzł w nieoczekiwanym akcie romantyczności. Wpatrywali się sobie nawzajem w
oczy. Dla każdego z nich ta chwila nosiła ze sobą inne przeżycia. Hermiona nie
wiedziała, co to za nowe uczucie, które kiełkowało w niej, gdy była blisko
Draco. Zdawało się jej, że zaczynała go lubić, a może nawet i coś więcej.
Przebywanie w jego towarzystwie, wzajemne kłótnie, to wszystko sprawiało, że
się uśmiechała, on sprawiał, że się uśmiechała. Zaś dla Draco Hermiona była
barwnym świetlikiem w sercu. Chyba się w niej powolni zakochiwał. To wszystko
było dla niego dziwne, ale jej docinki, krzywe miny i ten śmiech, to wszystko
sprawiało, że naprawdę zaczynał coś do niej czuć. Na pewno ją polubił, nawet
bardzo. W tym momencie, stojąc na mrozie przed klubem, blisko kłócących się
Rose i Blaise’a oboje zrozumieli, że coś się zaczyna między nimi dziać i oboje
przerażeni takim stanem rzeczy szukali w swoich oczach czegoś, co zaprzeczyłoby
takim uczuciom. Ale jedyne, co w nich znaleźli to wielka chęć złożenia na
ustach drugiej osoby czułego pocałunku. W chwili, gdy Draco pochylał się w
kierunku Hermiony swoimi chłodnymi ustami prawie dotykając jej, Blaise wskoczył
między nich, obejmując ich ciała ramieniem. Cały czar prysł, a oni stali się
czerwoni jak piwonia, ale jednocześnie wyraźnie spięci i niezadowoleni.
- Moje
buraczki, kochane, co robiłyście? Czyżby Hermiona zraniła się w usta, że z
takim skupieniem pochylałeś się nad nimi? – zwrócił się do Draco wyraźnie
rozbawiony Blaise.
- Nie drażnij
mnie, Diable, bo mnie popamiętasz – warknął zły Malfoy.
- Ale czemu?
Czyżbym w czymś wam przerwał? Hermiono, może ty się wypowiesz?
- Nie Blaise,
w niczym nam nie przerwałeś.
- W takim
razie, co to była za dziwna sytuacja? – zapytała z dwuznacznym uśmiechem Rose.
- Och, ja
tylko przyglądałam się nosowi Malfoya.
- A czemu?
- Biedaczek ma
tam ogromną, czerwoną krostę, wiecie, nie mogłam odmówić sobie poinformowania
go o tym – odparła i przyśpieszyła. Oburzony Malfoy pognał za nią zajadle
gestykulując i nazywając ją fałszywą kłamczuchą, w końcu jego duma została
urażona!
- Coś mi się
zdaje, że zbytnio nie będziemy musieli się starać, żeby ich wyswatać. Miłość
wisi w powietrzu – mruknęła zadowolona z siebie Rose, zatrzymując się w
drzwiach.
- Owszem,
wisi, między nami, a dokładniej nad nami – odparł ze złośliwym uśmieszkiem i
sugestywnie kiwnął głową w górę. Tuż nad ich głowami zielona jemioła poruszała
się delikatnie w takty wiatru.
- To chyba
jakieś kpiny! – krzyknęła oburzona i spojrzała w stronę ochroniarza z nadzieją
na pomoc. Ten tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się sugestywnie do
Blaise’a. – Wolne żarty! Święta były już dawno!
- Nie tak
dawno – mruknął.
- To wszystko
jest ustawione!
- Nie, to po
prostu przeznaczenie. – Skrzywiła się wyraźnie oburzona, ale po chwili
opanowała się.
- Dobra –
warknęła, ale coś w jej głosie mówiło Blaise’owi, że ona coś knuje. – Jak
wolisz.
Blaise nie
przejął się zbytnio swoimi przeczuciami wyraźnie ogarnięty furią szczęścia z
faktu, że pocałuje Rose. Uśmiechnął się szeroko. Spokojnie przybliżył się do
niej, objął swoimi silnymi rękoma jej talię i poprawił kosmyk rudych włosów
wchodzących na twarz. Panna Bellezza skupiła się w pełni na jego ustach, czuła
na sobie wzrok wszystkich ludzi stojących przy wejściu. Gdy Blaise pochylił się
i lekko musnął swoimi ustami jej wargi poczuł ogromny ból. Odsunął się od niej
z zawrotną szybkością i spojrzał ze złością w te piękne, błękitne oczy.
- Zapamiętaj,
że z rudzielcami się nie zaczyna! – warknęła donośnie i dumnym krokiem weszła
do klubu.
Blaise
rozejrzał się, wszyscy tłumili śmiech pod maską kaszlu, bądź odwracali głowy,
by ukryć uśmiech. Zdenerwowany podążył za Rose. Gdy mijał roześmianego
ochroniarza ten klepnął go po plecach i rzucił: Rude potrafią sprawić, że
nawet od małej ranki się wykrwawisz. Nie do końca rozumiejąc słowa, Blaise
przystanął i dotknął bolącego miejsca na wardze. Plamka krwi na jego palcu
jasno przedstawiała sytuacją: Rose go ugryzła!
***
Nagła depresja
spowodowana rozsypanym sercem może każdego dobić, pobić, złamać bądź wprowadzić
w stan jakikolwiek innego czasownika. W takim oto przybiciu znalazł się
Dmitrij. Jego rosyjskie serce umierało z bólu! Jego myśli wciąż krążyły wokół
pięknej Hermiony! Wiedział o niej wszystko! Była nieskazitelna, wspaniała! Miał
na jej punkcie swego rodzaju obsesję po tym jak kilka razy umówiła się z nim na
kolację, ale kto by się przejmował jakąś manią na czyimś punkcie… On był w
zupełności normalny. Jak każdy zakochany mężczyzna chodził za swoją ukochaną i
starał się przyczaić na nią za doniczką, by wręczyć jej bukiet róż, bądź w tym
samym miejscu przyczaić na osobę starającą się podbić jej serce, czytaj, Draco Malfoya.
Och, jak Dmitrij nienawidził Malfoya! Sprawiał, że jego urocza Grangerówna
stawała się kobietą złośliwą i nieznośną, a w tym nie było nic seksownego!
Tak
przytłoczony myślami spacerował w pobliżu jednego z klubów i nagle doznał
olśnienia. Anioł nie kobieta o brązowych puklach włosów stała przy
platynogłowej ciamajdzie. Ogarnęła go złość! Biedna Hermiona znów musiała
męczyć się z towarzystwem tej blondwłosej nieinteligentnej małpy zwanej dalej
Malfoyem. Nie dość, że musiała przebywać w jego towarzystwie w pracy, to
jeszcze ingerował w jej życie prywatne! Był tak bardzo zdenerwowany! Nie może
przecież pozwolić, by jego Mionka musiała męczyć się sama z Malfoyem! Jak na
bohatera przystało ukrył się w krzakach i czekał na rozwój sytuacji. Czekał,
czekał i czekał, ale się niczego nie doczekał. Jego pech i nieumiejętność
rozplanowania czegokolwiek sprawiła, że zamiast obserwować wejście, z zadumą
patrzył się na neonowy szyld owego klubu przedstawiający napis „La Luna” i jak
na nieuważnego obserwatora przystało nie zorientował się, kiedy Hermiona weszła
do klubu, czy z niego już nie wyszła i w ogóle, która jest godzina?
- A niech mnie
gęś kopnie! - rzucił i zgiął lekko łokieć, tworząc zachowanie godne
pirata wołającego „Ahoj!” – Trzeba zacząć od nowa!
Podniósł się z
czworaka, otrzepał swoje czarne spodnie z piasku i wyjął lustereczko, by
poprawić swoje wspaniałe, ułożone włosy. Miał na ich punkcie manię godną mani
Malfoya.
Wyszedł zza
krzaczków z dumną miną przez co przechodnie spoglądali na niego jak na dziwny
okaz dopiero, co wypuszczony z zoo. A on szedł, by uratować z opresji Hermionę!
***
- Napiłabym
się soku jabłkowego – westchnęła Rose odstawiając prawie nietknięty kieliszek z
winem.
- Ile ty masz
lat? – zapytał Draco i roześmiał się. Oczywiście, jak na niego przystało
delektował się smakiem „czegoś mocniejszego”.
- Po prostu
nie jestem alkoholiczką jak ty i Blaise – odparła spokojnym, melancholijnym
głosem i oparła się wygodniej na sofie. – Strasznie miękkie – mruknęła
zapadając się w siedzisku.
- Trochę…
- Dobra, nudno
mi. Jesteście przeciętnym towarzystwem, oprócz ciebie moja różo, oczywiście –
powiedział z wielkim oddaniem i uwielbieniem, za którymi kryła się głęboka
uraza. – Chodź, przyjacielu przespacerujmy się do baru! – krzyknął i pociągnął
za ramię Draco.
- Już, już
tylko się przymknij – mruczał pod nosem Draco powolnie wstając. Gdy oddalili
się na bezpieczną odległość Draco spojrzał na Zabiniego pytająco.
- Ruda Rose
pokazała mi pazury – westchnął rozpaczliwie. – I muszę się na niej zemścić.
- Za co?
- No, za
pazurki.
- Ale co, że
nie podobał ci się ich kolor? A ty w ogóle wiesz, jaki on na pewno był? Oboje
wiemy, że z ciebie nie dość, że psychopata to jeszcze daltonista.
- Nie o takie
pazurki mi chodziło, bałwanie!
Czasami
Blaise’a zaczynało brać współczucie, a i litość znajdowała swoje miejsce. Co
było zabawne przez wzgląd na jego diabelski charakterek, ale pomijając to dziś
właśnie Blaise miał taki dzień. Rozumiał, że przyjaciela smucił fakt bycia
samotnym i niekochanym, ale mógł, chociaż dla siebie zacząć myśleć. Nagle do
jego głowy wpadł niesamowity pomysł, który sprawiłby, że Draco zacznie logicznie
rozumować. Zapisze go na kurs samoobrony dla samotnych matek! Co z tego, że był
mężczyzną, o ile nim był na pewno, pewno….? Co z tego, że nie był nawet ojcem,
chyba, ale przecież przyjacielowi powinien powiedzieć,
prawda? Samotne matki wiedzą jak mieć głowę na karku, dzięki czemu
zawsze myślą logicznie i rozumieją więcej niż przeciętna osoba! Taki kurs
zdecydowanie ułatwi rozmawianie z Draco! Dlaczego? Bo nareszcie będzie używać
mózgu! O ile go ma, choć był jego przyjacielem, czasami wątpił w istnienie
owego organu u Draco…
- To, o jakie?
– zapytał w końcu od niechcenia.
- O pazurki
rudzielcowego charakteru!
- Przesadzasz
– mruknął. – Nie takie rude straszne jak nam się wydaje.
- A co ty tam
wiesz?
- Chodziłem
kiedyś z rudą, gorąca to była sztuka, ach jak pomyślę o jej pięknych,
delikatnych…
- Skończ! Nie
chcę tego słuchać, robi mi się niedobrze.
- Nie wiesz co
tracisz – odparł spokojnie i oparł się o bar. Kiwnął na kelnera, a ten od razu
zaczął przygotowywać dla niego drinka. – Co więc zrobił twój kochany rudzielec?
– zapytał, popijając dopiero, co otrzymany alkohol.
- Ugryzła mnie
w wargę!
Draco
zachłysnął się pitym napojem. Jego twarz stała się bordowa, w końcu, gdy udało
mu się opanować atak kaszlu, zaczął się głośno śmiać. Nie mógł uwierzyć w to, co
usłyszał. ROSE. UGRYZŁA. BLAISE’A! Świat stanął na głowie!
- Jaja sobie
robisz?
- Jasne, na
miękko, jak chcesz to się podzielę – warknął Zabini. Był zły, że stał się znowu
obiektem kpiny przyjaciela, ale po chwili trochę mu przeszło, w końcu właśnie
na tym polegała przyjaźń.
- Dobra już
się uspokoiłem, albo nie, czekaj chwilkę. – I ponownie wybuchł gromkim
śmiechem. Nie mógł się opanować. Blaise stał przy nim z rękoma założonymi na
piersiach i niewyraźną miną, krzywy uśmiech gościł na jego ustach.
- Skończyłeś?
- Już tak –
odparł. – Więc, czego ode mnie oczekujesz, przyjacielu?
- Pomóż mi
wymyślić jakąś zemstę, swego rodzaju karę.
- A czy to, że
nie dajesz jej świętego spokoju nie jest już wystarczająco wielką karą?
- Zabawne,
naprawdę.
- Wiem.
- Stary, pomóż
mi! Nie wiem, wymyśl coś. Coś, co ją na maksa wkurzy, ale żeby to nie było coś
zwykłego, tylko takiego wiesz…
- Zauważyłem,
ze cholernie denerwuje ją jak mówisz do niej „Rosi”!
- Co?
Żartujesz sobie ze mnie? Ona uwielbia jak ja do niej tak mówię, ona to wręcz
kocha!
- I właśnie,
dlatego że to kocha, gdy tak mówisz odwraca z wściekłością twarz i zaciska
dłonie? – zapytał z przebiegłym uśmiechem.
- To chyba
przez stres – odparł automatycznie. Ale co jak to była prawda? Co jak Rose
naprawdę to denerwowało, miał tyle pytań i zero odpowiedzi. – Muszę się napić.
- Nie krępuj
się – rzucił cicho Draco i zaśmiał się. Podał przyjacielowi wystawną kartę,
której znajdowała się rozpiska drinków. Uwagę Blaise’a przykuł jeden z nich o
nietypowej nazwie. Jeśli zdrobnienie „Rosi” naprawdę denerwowało kochanego
rudzielca to, to sprawi, że wybuchnie! – Znalazłem swoją zemstę – mruknął
Zabini i wskazał podpis zdjęcia zielonego drinka. – Tak mam zamiar nazwać
piękną, ale złośliwą róże.
Draco
roześmiał się.
- Okrutne –
stwierdził cicho również ciekawy jak przyjaciółka Hermiony zareaguje na TAKIE
określenie.
***
-
Ogólnie rzecz ujmując, Hermiono to jestem wredna – stwierdzała spokojnie Rose
po odejściu chłopaków.
- Szybka
jesteś.
- Nie, ja to
od zawsze wiedziałam, ale nie sądziłam, że aż tak! – mruknęła popijając swój
upragniony sok jabłkowy!
- Po czym
doszłaś do takiego wniosku, pomijając, że do trafnego wniosku?
- Blaise
próbował mnie pocałować, wywołując na mnie presję jemioły.
Hermiona
roześmiała się.
- Zabawne, czy
on jest aż tak nielogiczny? – Przecież każdy wie, że dziewczyny nienawidzą być
zmuszane do pocałunku, a już na pewno nie przez cholerne, świąteczne zielsko!
- Nie jestem
pewna, w normalnych okolicznościach pewnie bym mu pozwoliła, ale jak w grę
weszła jemioła to nie ma żartów, mówię stanowcze nie, ale on nic. Więc ja na
to, dobra. No i gdy się pochylił, już dotknął swoimi wargami moich, swoją drogą
ma je nieziemsko miękkie i gorące, to ja go bach: gryzę w dolną wargę. On
przerażony, nie wie, co się dzieje, a ja spokojnie, że z rudymi nie ma żartów.
On zaskoczony, a ja sobie lekkim krokiem idę do ciebie i Malfoya.
Dźwięczny
śmiech Hermiony ponownie zmieszał się z muzyką.
- Gratuluje,
gratuluję. Jestem z ciebie taka dumna, Rose! – rzuciła z ekscytacją Granger i wziąwszy
dłoń przyjaciółki uścisnęła ją, zupełnie jakby naprawdę jej gratulowała.
- Dziękuję,
dziękuję! Ależ kwiaty, brawa, czekoladki? Po cóż to? – śmiała się razem z
Hermioną. Były w doskonałych humorach, do czasu….
- No i masz,
właśnie nasz, a na pewno mój dobry humor poszedł się utopić w Tamizie –
mruknęła Rose. – Rosjanin na trzeciej – powiedziała szeptem.
- O! – rzuciła
zaskoczona Hermiona, ale uśmiechnęła się. Lubiła mężczyznę, który zmierzał w
jej stronę z szelmowskim uśmiechem. – Dmitrij? Co ty tu robisz?
CDN
JEJ! Wreszcie doczekałam się rozdziału! Świetnie piszesz, co mówię ci już chyba setny raz :) Niecierpliwie czekam na dalszy rozwój akcji. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się troszkę szybciej
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
http://dramione-legendarna-nienawisc.blogspot.com/2015/03/rozdzia-13.html?m=0
Dziękuję za miłe słowa! :)
Usuń"Są dorośli, tak przynajmniej pisze w ich dowodach"-Matko zmiłuj się. JEST NAPISANE.
OdpowiedzUsuńA tak oprócz tego to świetny rozdział w końcu się go doczekała 😉
Pozdrawiam i czekam na następny
Mrs.Nox
Ps. Fajny szablon :D
UsuńDziękuję za opinię :)
UsuńGenialny rozdział, czyli jak zawsze :D uśmiałam się co mi dobrze zrobiło, bo właśnie skończyłam zadanie na 5 stron! (ręka mi odpada :)
OdpowiedzUsuńJa chcę Twoje teksty częściej, są idealne na poniedziałkowy wieczór, w sumie to na każdy dzień tygodnia i każdą porę doby :D więc pisz :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
PS. Zapraszam na nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję za szczerą opinię!! <3
UsuńRozdział bardzo fajny ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co takiego Blaise jeszcze wymyśli w stosunku do Rose, bo to ,że jakaś akcja będzie jest niemal pewne ;)
Oj, biedny Draco, właśnie pojawił mu się rywal na horyzoncie. Oby teraz rozprawił się z tym Rosjaninem po ślizgońsku.
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję Ci za komentarz! :**
UsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Weny :)
Dziękuję! :D
UsuńAch, że też musiałaś skończyć w takim momencie! Rozdział wyszedł Ci bardzo dobrze, od jakiegoś czasu co jakiś czasu zaglądałam, czy dodałaś coś nowego, aż w końcu jest! Opłaciło się czekać. :) Jak zwykle są momenty komiczne, które nadają charakter całemu opowiadaniu - biedny Blaise został ugryziony przez Rose, ale, no cóż, należało mu się. :D Poza tym świetnie opisałaś sytuacje z perspektywy Dimitrija... Czekam na kolejny rozdział! Na pewno będzie się działo. :)
OdpowiedzUsuńPoza tym chciałam Cię zaprosić na katalog-granger.blogspot.com, którego jestem współtwórczynią. Dużo świetnych atrakcji, konkursy, wieczorki potterowskie... Zapraszam serdecznie. :)
Pozdrawiam, M.
Serdecznie dziękuję Ci za wyrażenie opinii, to dla mnie wiele znaczy! <3 :**
UsuńOd któregoś tam rozdziału nie komentowałam, poie tak się wciągnęłam, że czytałam i czytałam! *-*
OdpowiedzUsuńPiękne po prostu piękne! ;*
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;)
~Zuza
www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com
Bardzo Ci dziękuję! :D
UsuńNadrobilam 😉😋 Genialne jak zwykle 😘😍
OdpowiedzUsuńMiło, że Ci się podobało! :))
UsuńŚwietnie opisałaś akcję z Blaisem i Rose. Prawie spadłam z krzesła ze śmiechu, gdy czytałam, jak dziewczyna go ugryzła ;). No i Draco chyba ma konkurencję. Jestem ciekawa, jak sobie poradzi z tą nową sytuacją.
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Dziękuję, dziękuję bardzo mocno! :D
UsuńJak to zwykle bywa w przypadku Twojego opowiadania - znalazłam kilka perełek: "Czyżby Hermiona zraniła się w usta, że z takim skupieniem pochylałeś się nad nimi" i "Słonko, nie do paszczy lwa, do otchłani ciemności diabła". Kocham to opowiadanie za takie teksty! <3
OdpowiedzUsuńPomimo faktu, że nie piszesz czegoś całkowicie poważnego, to jednak nie jest to banalne. Być może w przypadku opowiadania dziwnie to zabrzmi, ale widać po Twojej twórczości dużą klasę :) Bardzo swobodnie opisujesz zabawne sytuacje i sprawiasz, że na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech :D
Zaciekawiło mnie jedno: dyskusja na temat polskich zawodników. Hahaha, można i tak :D Cudowna kłótnia, skoro poruszała tego typu problematykę :D
Zemsta Blaise'a? Już jestem ciekawa :D
Bardzo się cieszę, że się spodobało! Jestem niezmiernie szczęśliwa, że wyraziłaś swoją opinię! :D
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz. po przeczytaniu tego rozdziału będę rozmyślała aż do pojawienia się następnego, jak Blaise nazwie Rose ;) rozdział jak zawsze cud miód i orzeszki. Piszesz w taki można nawet powiedzieć, że banalny ale i finezyjny sposób, ze to jest po prostu dar. Czekam na następny :) Nie każ mi długo rozmyślać nad zemstą Diabełka ;) ~Mad
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za słowa zawarte w pozytywnej opinii! Cieszę się, że Ci się spodobało!
UsuńWybacz kochana, że dopiero po tak długim czasie komentuje, ale wiesz... brak czasu robi swoje. Co mam powiedzieć? Jak zwykle zaszczyciłaś nas ogromną dawką humoru. Podziwiam twoje pomysły. I to, jak groteskowo potrafisz pokazać naszych bohaterów.
OdpowiedzUsuńMówiłaś, że masz piękny szablon? Nie mogę się na niego napatrzeć.
Pozdrawiam
Lora <3
Bardzo Ci dziękuję za te szczere słowa, i że poświęciłaś czas na skomentowanie! :D :*
UsuńSylwester w domu więc można nadrobić zaległości w czytaniu opowiadań ;) Ja już tak mam, że jak mi się coś podoba to komentuję każdy rozdział taka moja natura ;)
OdpowiedzUsuńRose pokazała pazurki brawo dla niej nie powinien jej zmuszać!
Ciekawe co do za drink Zabini wymyślił... aż się boję :D
Rosjanin wydaje mi się podejrzany jego obecność nie przyniesie nic dobrego
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Pozazdrościć, ja już od dość długiego czasu w ogóle nie czytam blogów, ani ich nie komentuję. Nawet opowiadania, które niegdyś czytałam z wielkim zapałem przestałam śledzić. Można uznać, że dzieję się tak u mnie już od co najmniej 7 lub 8 miesięcy, czyli ponad pół roku. Nie czytam żadnych blogów, nawet dramione, które tak uwielbiam! Straciłam jakoś zapał, może przez powielającą się schematyczność? Szczerze, nie spotkałam się już od dawna (czasami zdarzy mi się wpaść na jakiegoś bloga i przeczytać jakiś kawałeczek opowiadania) z blogiem i historią tam opisywaną, która nie przypominałaby mi opowiadania starszego. W dramione siedzę już dłuuuugo i znam praktycznie wszystkie możliwe schematy!
UsuńWracając do tematu: bardzo dziękuję za komentarz i opinię! :D
Hermiona ewidentnie przyciąga mężczyzn z obsesją na punkcie swojego wyglądu:D
OdpowiedzUsuń