Cześć,
kochani!
Jak mijają
wakacje? U mnie niestety ten ostatni miesiąc zaczął się średnio, żeby nie
powiedzieć źle… Ale nie o tym przecież chodzi w tym poście, a o nowy dodatek: Szaloną randkę. Mam nadzieję, że
zaskoczy Was pairing, muszę przyznać, że od samego początku to on miał
występować w tym dodatku i cieszę się, że w końcu go Wam przedstawiam, ale nie
powiem – szkoda, że w głosowaniu nie wygrała Wymarzona podróż… Tam to by się dopiero działo! :D
Komentujcie,
kochani! To ogromnie motywuje i daje wenę, a także świadomość, że tutaj ze mną wciąż
jesteście! :)
Zapraszam Was
serdecznie na mój drugi blog dramione, dopiero zaczęłam go prowadzić: Wschód słońca. Jak również mam do Was
małą prośbę: Wschód słońca został nominowany na blog miesiąca lipiec, byłoby
miło, gdybyście oddali na niego głos, oczywiście wcześniej zachęcam do
zapoznania się z historią!(Ankieta w kolumnie obok) :)
Kolejny
dodatek --> 25 sierpnia(nie muszę chyba pisać, czego będzie dotyczyła treść, prawda?^^)
Buziaki!
Charlotte
PS – za błędy
przepraszam! :)
***
Szalona
randka
3 luty 2000
Wpadł do
jednego z pomieszczeń niczym burza. Nim dostał się do tego pokoju musiał
pokonać kilku śmierciożerców, na szczęście udało mu się to i ze starcia wyszedł
bez żadnego uszczerbku.
Rozejrzał się
uważnie. Pokój wyglądał gustownie, co było zaskakujące; Nurmengard był
więzieniem, a nie luksusowym hotelem! Śmierciożercy musieli nieźle się
napracować przy zmianie wizerunku twierdzy!
- Harry? –
Usłyszał drżący głos Ginny. Wychyliła się zza drzwi prowadzących do drugiej
sypialni. – Merlinie! Harry! – krzyknęła i biegiem ruszyła w jego kierunku.
Wpadła mu w ramiona niemal przewracając go.
- Ginny! Nic
ci nie jest?! - Odsunął ją od siebie i
zaczął z dokładnością się jej przyglądać. – Słodki Merlinie, Ginny…
Odsunęła jego
dłonie i wpiła w jego usta. Zaskoczony oddał pocałunek, przyciągając ją do
siebie. Wodził dłońmi po całym jej ciele, mocno przyciskając jej drobne ciało
do swojego torsu. Nie ma słów opisujących jego szczęście!
- Nawet nie
wiesz jak się bałem… - wyszeptał, na chwilę odsuwając się od niej. Spojrzał jej
głęboko w oczy i pocałował w czoło. – Myślałem, że…
- Spokojnie… -
uciszyła go. – Teodor Nott w porę mnie zabrał. Dostałam tylko raz cruciatusem i
nic więcej.
Oparła swoje
czoło o jego i przymknęła oczy. Harry westchnął głośno i objął ją jeszcze
mocniej. Nie wiedział, co zrobiłby gdyby Ginny stała się jakakolwiek krzywda.
Jego życie straciłoby sens, Ginny była całym jego światem!
- Kocham cię,
Ginny.
- Ja ciebie
też, Harry – odpowiedziała i uniosła głowę. – Bardzo, bardzo mocno – szepnęła i
ponownie go pocałowała. Delikatnie, nieśpiesznie musnęła jego wargi swoimi.
Jakby z ociąganiem pogłębiała pocałunek, wplatając dłonie w jego włosy i
szarpiąc je lekko. Szybko jednak się odsunęła. – Zabierz mnie stąd, proszę…
Harry złapał
ją za rękę i wyprowadził z pokoju. Szli korytarzami już oczyszczonymi ze
śmierciożerców i zabezpieczonymi przez aurorów. Gdy dotarli do punku zbiórki
znajdowało się w nim już kilku aurorów i zakładników. Harry chwycił ją w
ramiona i ostatni raz pocałował, by po chwili ruszyć do dalszej walki.
***
5 luty 2000, południe
- Hermiona? –
Harry wszedł do gabinetu przyjaciółki nawet nie pukając. Zastał dziewczynę w
czasie ubierania płaszcza. – Idziesz już?
- Śpieszę się
do Draco – odparła z uśmiechem. – Dziś go wypisują i strasznie z tego powodu
dramatyzuje. – Zaśmiała się, a Harry jej zawtórował.
- A dasz mi
chwilę? Może cię odprowadzę?
- Co jest,
Harry? Jesteś nad wyraz poważny? Chyba nie zniszczyłeś mojego prezentu gwiazdkowego,
co? – mruknęła Hermiona i ponownie zaśmiała się, gdy zauważyła minę Harry’ego.
Pobladł i przygryzł wargę. – Spokojnie, Ginny dwa tygodnie temu mi coś
wspominała na temat tego, że go przypaliłeś! Co jest dziwne, myślałam, że się
podszkoliłeś w robieniu tostów.
- I mówisz to
tak spokojni?! Merlinie, miłość zmienia cię na lepsze!
- Hola, hola,
Potter! Nie zaczynaj! – Delikatnie dźgnęła go łokciem w żebro. – Mów, co się
stało? Jakieś problemy w Biurze? – zapytała. Odwróciła się do niego i zebrała
wszystkie papiery do teczki, a następnie skierowała się do drzwi, Harry drapiąc
się po głowie, podążył krok w krok za nią.
- To, co
innego. Wiesz Ginny jest dość wystraszona i wyczerpana, a ja chciałbym, żeby
się jakoś odstresowała.
Spojrzał na
nią z nadzieją. Był niemal pewien, że Hermiona będzie miała jakiś pomysł. W
końcu jest chodzącą encyklopedią, na pewno jakoś go wesprze i, jako dobra
przyjaciółka, podsunie jakiś pomysł. Nie pomylił się, po chwili zastanowienia
Hermiona odezwała się, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Zabierz ją
tam, gdzie ja planuję zabrać Draco!
- Czyli? –
zapytał niepewnie.
- O…! To
bardzo ciekawe miejsce, które na pewno doskonale znasz!
***
Ten sam dzień, wieczór
Wszedł do domu
zmęczony całym dniem pracy. Miał na głowie masę papierkowej pracy i jeszcze
więcej spotkań. Cały Wizengamot nagle miał do niego jakąś sprawę; a to pytanie
dotyczące kwestii dementorów, wciąż krążących nad Salą Rozpraw, a to nie
wiedzieli, jakie wyrok wydać na śmierciożerców będących pod wpływem imperiusa.
Zupełnie jakby to on stał na czele sądu, a nie Naczelny Mag Wizengamotu! Zwykle
w takich sytuacjach odsyłał ludzi do Hermiony, ale niestety dziś mu się to nie
udało, wyszła zanim zapanowało to szaleństwo! Na domiar złego miał na głowie
organizację jutrzejszej randki z Ginny, czuł, że tej nocy nie prześpi zbyt
wielu godzin.
- Harry, to
ty? – Usłyszał krzyk Ginny dobiegający z kuchni. Od razu się tam skierował.
W
pomieszczeniu spotkała go mała niespodzianka. Ginny gotowała jego ulubione
danie; zapiekankę jagnięcą. Na jego usta wpłynął szeroki uśmiech; przypomniał
sobie hogwarckie obiady w czasie, których dość często serwowano tę potrawę.
- Cześć –
mruknął i objął ją w pasie. – Dobrze się czujesz?
- Da się
przeżyć – mruknęła. – Były u mnie dziewczyny z drużyny, rodzice, a na jutro
zapowiedzieli się już Bill z Fleur i Hermiona z Rose.
- Czyli
wszystko wróciło do normy! – zaśmiał się głośno i pocałował ja w nos. – Ale
gości możesz przyjmować tylko do południa! Jutro od obiadu jesteś cała moja!
- Harry! –
krzyknęła, gdy podniósł ją i zakręcił. – Co w ciebie wstąpiło?!
- Po prostu
cieszę się, że jesteś cała i zdrowa, Gin!
***
6 luty 2000, południe
Chodził
jednocześnie poddenerwowany i szczęśliwy. Miał nadzieję, że wszystko wypali tak
jak tego chciał. Wiedział, że w miejscu, do którego chciał ją zabrać nigdy nie
była, ta myśl go pocieszała. Martwił się jednak jej reakcji.
Punktualnie o
13.00 teleportował się na Grimmauld Place. W mieszkaniu panowała cisza, Ginny pewnie
wciąż się szykowała. Miał tylko nadzieję, że zastosowała się do jego małego
polecenia i ubrała w miarę wygodne rzeczy.
- Ginny?
Jesteś gotowa?
- Już schodzę,
sekundę! – odkrzyknęła.
Kilka minut
później na schodach pojawiła się Ginny. Mimo, że była ubrana w zwykłe czarne
dżinsy i czekoladowy sweterek wyglądała prześlicznie. W dodatku luźno spięte
włosy i delikatny makijaż dodawały jej uroku. Harry uśmiechnął się szeroko.
- Wyglądasz
pięknie!
- Bez
przesady, to tylko zwykłe ubrania, mówiłeś, że ma być wygodnie – odparła z
uśmiechem.
Stanęła obok
niego i zarzucając kurtkę, złapała go za rękę. Harry uśmiechnął się jeszcze
szerzej i mocnej ścisnął jej dłoń. Miał nadzieję zaskoczyć dziś Ginny.
- Gdzie mnie
zabierasz?
-
Niespodzianka! – rzucił i teleportował ich.
Wylądowali
przed dużym budynkiem, co dziwne, nikt nawet nie zwrócił uwagi na dwójkę
młodych ludzi ni stąd ni zowąd pojawiających się przed gmachem. Ginny
rozglądała się w zaciekawieniu, i ku zaskoczeniu stwierdziła, że są w
mugolskiej części Londynu.
- Harry? –
spytała niepewnie. On jedynie uśmiechnął się zagadkowo i wskazał dłonią na
złote litery szyldu stojącego przed budynkiem. - Oceanarium? Co to takiego?!
Tata nigdy o tym nie wspominał – krzyknęła zaciekawiona, czym zwróciła na siebie
uwagę idącej obok starszej kobiety.
- To dopiero
początek, mam zamiar zabrać cię na wycieczkę po mugolskim świecie – odparł i z
uśmiechem pociągnął ją w kierunku wejścia.
Kupując bilety,
przyglądał się jej z radością, nie sądził, że wycieczka do oceanarium tak
bardzo ją zaciekawi. Od razu do głowy wpadł mu kolejny pomysł; koniecznie, w
najbliższym czasie, będzie musiał zabrać ją do zoo.
Godzinę zajęło
im obejrzenie głównych akwarium; zachwytom Ginny nie było końca, ale
najbardziej spodobał się jej pokaz sztuczek delfinów; piszczała wtedy niczym
małe dziecko! Z ust Harry’ego nie znikał uśmiech, a najbardziej szeroki był
wtedy, gdy zeszli pod ziemię oglądać akwaria zza przeszklonych szyb, wówczas
Ginny widząc zmierzającego w jej stronę rekina młota krzyknęła głośno i
schowała się za plecami Harry’ego. Jak mu później wyjaśniła; była niemal pewna,
że szyba pęknie!
Po zakończeniu
zwiedzania Harry zabrał ją na obiad. Usiedli przy stoliku i Harry złożył
zamówienie. Po czym z szatańskim uśmiechem zwrócił się do Ginny.
- Będziesz
musiała tego spróbować – rzucił. Ginny kiwnęła lekko głową nie spodziewała się
niczego strasznego, nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
- Co to jest?!
– krzyknęła zaniepokojona Ginny, gdy postawiono przed nią pierwsze danie, z
przerażeniem odsunęła się jak najdalej od talerza. Harry zaśmiał się głośno.
- No jak to,
co? Jedzenie, spróbuj Ginny, pyszne! – powiedział i gdy włożył do buzi kolejny
kęs jedzenia z ust zaczęła wystawać mu jedna z odnóg zjadanego przez niego
stworzenia, wciągnął ją z uśmiechem niczym makaron.
- Harry,
błagam, zaraz zwymiotuję… - Ginny zatkała sobie usta.
- Gin, to
tylko langusta, a to dopiero początek!
Spoglądała to
na niego to na przyrządzoną langustę wesoło patrzącą na nią z talerza.
Przełknęła głośno ślinę i pokręciła głowę.
- Nie, Harry,
proszę… Ja nienawidzę owoców morza…
- No dobrze,
ale tego musisz spróbować! Kelner, następne danie proszę! – krzyknął, a
dosłownie kilka minut później przed nimi stanęły talerze z sałatką z
ośmiornicy. Ginny widząc je praktycznie spadła z krzesła.
- Harry
Potterze, jeśli twoje żarty zaraz się nie skończą śpisz na kanapie!
- No spróbuj
tylko! Nawet nie wiesz jak dobre są smażone macki!
- Potter! –
warknęła.
- Dobrze,
dobrze – mruknął i znów kiwnął na kelnera, teraz przed nimi pojawiły się
talerze z dwoma rodzajami mięsa podanymi na liściach sałaty morskiej i
ozdobionymi pomidorkami koktajlowymi. – To powinno ci zasmakować.
Ginny
przyjrzała mu się badawczo, ale po chwili skusiła się i spróbowała. Z
zaskoczeniem stwierdziła, że mięso jest przepyszne! W zaskakująco szybkim
tempie pochłonęła całą swoją porcję.
- Cudne! –
powiedziała z zachwytem. – Co to takiego? Smakowało tak jakby znajomo.
- A to nic nadzwyczajnego;
mięso z płaszczki i rekina – odparł swobodnie Harry.
Nie sposób
opisać ile szklanek wody Ginny pochłonęła i ile obelg posłała w stronę
śmiejącego się Harry’ego. A to jeszcze nie był koniec, bowiem Harry zaplanował
im jeszcze inne atrakcje.
Z ulgą wyszła
z restauracji, była pewna, że nie wróci tam już nigdy! Nie, nie i nie takiemu
jedzeniu! Wzdrygnęła się! Merlinie, biedny rekin, biedna płaszcza! Możliwe, że
mieli rodziny, dzieci na utrzymaniu, a ona tak perfidnie i ze smakiem ich
zjadła!
- A teraz,
gdzie jesteśmy? – spytała, gdy wylądowali przed dużą, żelazną bramą, świecącą
się na kolorowo. – Czy to przypadkiem nie jest kolejna morska restauracja tyle,
że na powietrzu? – rzuciła sarkastycznie.
- Nie, to
wesołe miasteczko!
- Co?
- Chodź, a się
przekonasz! – rzucił i pociągnął ją w stronę kasy.
Kupując bilety
z uśmiechem na ustach przyglądał się jej; rozglądała się z zaciekawieniem i
zdezorientowaniem, nie sposób było nie śmiać się z jej miny.
- Czego tak
szukasz, hmm?
- Co będziemy
tutaj robić? – Zignorowała jego pytanie. – To takie dziwne miejsce, jestem
pewna, że jak zacznę opowiadać o nim tacie to będzie słuchał w napięciu!
- Chodź,
idziemy na kolejkę górską!
- Hę?
Nie bacząc na
jej pytające spojrzenie pociągnął ją w stronę największej atrakcji całego
miasteczka. Trzymał ją mocno za dłoń i przeciskał przez szpary między
stoiskami, aż w końcu stanęli przed kolejką. Ginny zaparło dech w piersiach i zapiszczała
z zachwytu!
- Merlinie, to
jest kolejka górska?! Ah!!!
- Chodź! –
krzyknął i głośno się zaśmiał. Kolejka szykowała się już do startu, byli
ostatnimi wsiadającymi, ale mimo to zajęli pierwszy wagonik, pomalowany na
złoto. Harry przypiął ich pasami i mocno złapał Ginny za rękę.
- Ale super,
Harry!
- Oj, nie
wiem, czy tak super – rzucił z uśmiechem. Miał szczerą nadzieję, że Ginny
przestraszy się nie na żarty. Już szykował swoje ramię i klatę – gotów był w każdej
chwili zacząć tulić do siebie przerażone ciało Ginny!
Wystartowali…
Najpierw kolejka powolnie i ze zgrzytem ruszyła do przodu, a później
niespodziewanie przyśpieszyła. Osiągnęła ogromną prędkość, a Harry z wrażenia i
strachu złapał się mocno pasów. Podjechali pod górę z wielką szybkością, a
później zaczęli zjeżdżać. Kolejka była rozpędzona, a wagonik rzucał się w tę i
z powrotem, gdy wchodziła w kolejne zakręty. Ginny śmiała się głośno i
zaraźliwie, ale Harry był przerażony. Pobladł, usta mu zsiniały. Zacisnął powieki,
gdy zaczęli wjeżdżać na najwyższe wzniesienie, a gdy się na nim zatrzymali
wrzasnął przeraźliwie.
- Harry,
zobacz! – Śmiała się Ginny – Nic ci się nie stanie.
Otworzył jedno
oko, potem drugie, a następnie wychylił się lekko i w tym momencie wrzasnął
ponownie! Wagonik zaczął osuwać się w dół i zaczęło się ostatnie okrążenie. Krzyczał
długo, dopóki Ginny nie zatkała mu ust dłonią i nie pogroziła, że zrzuci go z
najwyższej wysokości!
- Tchórz! –
krzyknęła, gdy wysiedli z wagonika. Ludzie patrzyli się na nich z
zniesmaczeniem, nic dziwnego. Każdy miałby dość wrzasków Harry’ego! – I otwórz
te cholerne oczy!
- Już mogę? –
spytał szeptem. – Zeszliśmy?
Ginny
pokręciła głową i trzasnęła Harry’ego w ramię. Bardzo szybko otworzył oczy!
- Tchórz! –
powtórzyła.
- Ale to było
straszne, Ginny!
Odwróciła się
na pięcie i ruszyła w stronę jednego ze stoisk. Stanęła w kolejce i spojrzała
wymownie na Harry’ego. W końcu zaczął iść w jej kierunku ze zbolałą miną.
- O co chodzi
w tej grze? – spytała.
- Musisz
zestrzelić wszystkie kaczki, a wtedy dostajesz nagrodę.
-
Fantastycznie, chcę nagrodę, Harry!
- Cco?! Ale ja
nie umiem…
- To się
nauczysz – rzuciła i uśmiechnęła się perfidnie.
Harry próbował
sześć razy i za każdym z tych sześciu razów nie był nawet bliski trafienia
nieszczęsnej kaczki. W końcu zdenerwowana Ginny odebrała mu pistolet i sama
zaczęła strzelać. Wszystkie dwadzieścia kaczek poszło na dno, a dziewczyna
wygrała ogromnego pluszowego misia!
- Tak to się
robi, mięczaku! – zakpił straganiarz, a Harry zacisnął szczękę. Gdy podawał
Ginny nagrodę odezwał się do niej zmysłowym głosem. – Z kim ty się zadajesz,
kotku?!
- Sama nie
wiem… - rzuciła, śmiejąc się.
- Słuchaj,
skarbie, pracę kończę o ósmej, więc później z przyjemnością będę do twojej
dyspozycji… - Mrugnął do niej zalotnie, a Ginny wybuchła jeszcze głośniejszym
śmiechem. Mężczyzna był bardzo przystojny, nie da się ukryć, ale nie w jej
stylu, czego nie omieszkała mu powiedzieć.
- Niestety, ja
jednak wolę swojego mięczaka! – Posłała mu buziaka i odwróciła się by móc złapać
wściekłego Harry’ego za rękę i pociągnąć w kierunku diabelskiego młyna.
- Co to było?!
- Nic, mój ty
mięczaku!
- Ginny! –
wrzasnął zdenerwowany i spojrzał na nią z wyrzutem. Jak ona mogła tak
bezceremonialnie flirtować sobie z tym mężczyzną? I to jeszcze przy nim?! Przecież
to już przechodzi wszelkie pojęcie!
- Chodź już!
Nie ruszył się
z miejsca. Nawet nie drgnął, w końcu Ginny z westchnieniem wróciła i stanęła naprzeciwko
niego. Pokręciła głową i uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Zazdrośnik…
- Ginny!
Zaczęła się
śmiać. Stanęła na palcach i obie dłonie położyła na jego policzkach,
przymykając oczy musnęła lekko jego usta.
- Przepraszam…
- szepnęła. Swoim oddechem drażniła jego wargi, w końcu sam przyciągnął ją do siebie
i zachłannie zatopił w jej ustach. Wodził dłońmi po jej plecach, a ona swoje wplotła
w jego włosy. Gdy odsunęli się od siebie z zadziornym uśmiechem zdjęła jego
okulary.
- Uwielbiam
twoje oczy… - wyznała z westchnieniem.
Spoglądał na
nią badawczo i odsunął ją od siebie, gdy ponownie zamierzała go pocałować.
- Ginny… Pobierzmy
się…
- Harry,
głuptasie! – Zaczęła się śmiać. – Nie można się komuś oświadczyć po raz drugi!
- Nie, Ginny,
pobierzmy się teraz, zaraz! Jak najszybciej!
- Co? – Spoglądała
na niego z autentycznym zdziwieniem. – Przecież planowaliśmy wesele na
dwutysięczny drugi!
- Gdy cię
porwali… - zaczął – spanikowałem, zrozumiałem, jak bardzo cię kocham! Nie każ
mi czekać jeszcze tych dwóch lat, pobierzmy się jeszcze w tym roku!
- Och, Harry!
- Kocham cię,
bardzo, bardzo, bardzo! – Schylił lekko głowę i zaczął całować jej twarz; jej
usta, oczy, policzki. – Pobierzmy się w walentynki – wyszeptał jej do ucha.
- Przecież to
poniedziałek – odparła drżącym głosem. Czuła
ciepłe dłonie Harry’ego krążące po jej ciele. Nie liczyło się dla niej nic; to,
że stali na środku mugolskiego wesołego miasteczka, to że wszyscy patrzyli na
nich z niesmakiem, że posyłali w ich stronę złośliwe uśmieszki. Jedyne, co było
ważne w tamtej chwili to miłość, jaką darzyła chłopaka.
- I co z tego!
– Zaśmiał się. – Kocham cię…
- Ja ciebie
też, Harry! – odparła szeptem i w końcu złączyła ich ust w pocałunku. Długim,
namiętnym, pełnym żaru i pożądania. – I dla ciebie mogę się zgodzić nawet na
poniedziałek! – wyszeptała, gdy odsunęła się od niego z długim westchnieniem.
Wspaniały dodatek, chociaż kiedy czytałam tytuł "szalona randka" myślałam że będzie o Bleisie i Rose. Weny
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję! :D
UsuńDodatek bardzo mi się podobał. Jestem pewna, że kolejny też będzie dobry :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :)
All the love xxx
Dziękuję! :*
UsuńOMG!!!
OdpowiedzUsuńJak czytałam to uśmiech mi nie znikał ^^
Ginny była bezbłędna,ale nie musiałaś robić z Harrego
takiego mięczaka, w końcu jest aurorem.
I ta zmiana daty ślubu była cudowna.
Czekam na kolejny dodatek i weeeny :*
~gwiazdeczka
Cieszę się, że Ci się podobało i, że Cię rozśmieszyło! :)
UsuńDziękuję za miłe słowa! :*
Wreszcie jestem i komentuję :)
OdpowiedzUsuńMerlinie to było takie fajne! Harry i te jego pomysły xD Najbardziej rozśmieszyła mnie jego reakcja na kolejce górskiej. Mistrz :D
Pozdrawiam serdecznie!
Serdecznie dziękuję! Cieszę się, że się spodobało! :D
Usuń