Przepraszam za
spóźnienie! Mam tyle rzeczy na głowie, że lepiej nie mówić! :O Ale już jestem z
ostatnią częścią dodatku, mam nadzieję, że przypadnieWam do gustu i wyrazicie,
co do niej opinie! Bardzo Was do tego zachęcam! Jak również dziękuję za komentarze
pod częścią 3! :*
W kolumnie
obok pojawiła się dziś ankieta: Jaki
następny dodatek? Głosujecie w ciemno według skojarzeń, itp. Tytuł, który
wybierzecie pojawi się już 8/9 sierpnia.
Zapraszam bardzo gorąco na moją nową historię dramione! Już pojawił się prolog i rozdział 1: Wschód słońca.
Buziaki!
Charlotte
PS––> Za
błędy przepraszam, nie miałam kiedy sprawdzić, ale jutro się tym zajmę!
***
Dorwać
śmierciożercę: koniec
2 luty 2000r., godzina wczesnowieczorna
Słyszał tylko
głośny krzyk. Zdumienia, strachu, a może radości? Krzyczano jego imię, a
wszystkie inne dźwięki zlewały się w ten jeden okrzyk. Ostatnim, co poczuł, był
niewyobrażalny ból w skroni. Upadł na zimną posadzkę Departamentu Tajemnic, a
zielony promień pomknął dalej, uderzając w zamaskowaną postać, z która chwilę
wcześniej walczył. Pamiętał jedynie czyjeś chłodne dłonie i dźwięk
teleportacji. Z bólu stracił przytomność, a walka dla niego się skończyła.
***
Ten sam dzień, około godz. 23.00
Delegaci z
innych Ministerstw byli bezpieczni, tak samo jak pracownicy Brytyjskich
Departamentów; obrady się skończyły, dlatego też aurorzy zajęli Salę. U szczytu
stołu stali Harry wraz z Hermioną, ich twarze były pokryte zadrapaniami i wciąż
rumiane od walki. Spoglądali ze złością, ale jednocześnie smutkiem na swoich
współpracowników i podwładnych.
– To nie
koniec – zaczął Harry, pocierając skronie – to dopiero początek. Śmierciożercom
udało się zdobyć to, po co przybyli. Jednocześnie udało im się wypuścić więźniów
z Azkabanu.
Spojrzał na
Hermionę, chrząkając znacząco. Czekał aż się odezwie, jednak ta milczała i
nawet nie spoglądała na aurorów i przyjaciela.
– Straciliśmy
wielu ludzi – kontynuował. – Dziś polegli w Departamencie Tajemnic; Lucas
Savage, Austin Forest i Laura Bush, zaś w Azkabanie; Irys Lawrence, Phil
Walker, Donna Serafine, Gabriel Berkeley i Benedict Cave. To tylko dowód jak
bardzo zawiedliśmy. Jesteśmy tylko o krok od powtórki z tego, co działo się
niecałe dwa lata temu!
Każdy auror po
tych słowach zaczął się kręcić na krześle i z niepokojem spoglądać na
współpracowników.
– To nie
koniec ponurych wieści – niespodziewanie odezwała się Hermiona. – Dosłownie chwilę
temu dostałam wiadomość od mojego informatora; śmierciożercy się przenieśli. Jugson
nakazał opuścić zamek.
– Co my teraz
zrobimy!? – wykrzyknął Adam Morgenstern. Hermiona spojrzała na niego
współczująco, dziś tracił przyjaciela; Phila.
Znała ich
obojgu od dobrych kilku lat, jeszcze zanim zostali aurorami; poznali się w
Hogwarcie, Adam i Phil byli uwielbiającymi czytać Puchonami z roku George’a i
Freda. Gdy była na pierwszym roku to właśnie oni wskazali jej najciekawsze
pozycje w hogwarckiej bibliotece. W dodatku, wstyd się przyznać, ale do
czwartej klasy była w Adamie zadurzona!
– Na szczęście;
inne Ministerstwa okazały swoje wsparcie dla tej sprawy, bo nie jest ona tylko
problemem Anglii. Już rano pojawią się tutaj aurorzy z Niemiec, Hiszpanii, Rosji,
Bułgarii i Szwecji. Wtedy zostanie przedstawiony i omówiony nowy plan
działania.
– A mamy taki
plan? – zapytał niepewnie Adam.
Hermiona
posłała w jego kierunku promienny uśmiech. – Oczywiście, że mamy.
***
3 luty 2000r., godzinny poranne
Sala Obrad
była wypełniona po brzegi. Przybyli aurorzy z zaprzyjaźnionych Ministerstw, co
więcej nawet kilkunastu ochotników z Norwegii i Portugalii. Panował gwar, ale
wszystko ucichło, gdy do pomieszania weszli Hermiona i Harry. To im oddano
dowództwo nad misją. I to oni będą za nią odpowiadać w razie niepowodzenia…
– Dzień dobry
wszystkim – powiedziała Hermiona. Harry jedynie kiwną głową. – Mam nadzieję, że
wszyscy są gotowi?
Odpowiedziały
jej ciche pomruki i kiwnięcia głową.
– Na początek;
pozwólcie państwo, że nałożę na nas, wszystkich tu obecnych, specjalne
zaklęcie.
– Czemu ma to
służyć? – krzyknął mężczyzna w średnim wieku, stojący nieopodal drzwi.
– Wolelibyśmy,
aby ten plan pozostał tylko między nami, aurorami – odezwał się Harry. –
Ministrowie i szefowie Departamentów zostaną poinformowani już po fakcie. Tak
będzie najbezpieczniej…
– W takim
razie; zaczynajmy! – rzuciła Hermiona.
Uniosła
różdżkę i w skupieniu nakreśliła kilka znaków w powietrzu. W pomieszczaniu
pojawiła się delikatna, srebrna mgła, która powoli wypełniła pomieszczenie i
zaczęła formować się w kopułę. W końcu uniosła się nad głowy aurorów i błysnęła
światłem.
– Erium! –
krzyknęła, a błękitny promień wystrzelił z jej różdżki i uderzył w sam środek
kopuły. Pod wpływem zaklęcia rozpadła się na tysiące drobinek i zniknęła. –
Gotowe – stwierdziła z zadowoleniem. – Teraz możemy przejść do planu.
Obrady trwały
bardzo długo. Hermiona i Harry wdrążyli aurorów w szczegóły misji i przedstawili
wszelkie fakty. Ostatecznie akcja miała rozpocząć się jeszcze tego samego dnia
w godzinach wieczornych. O osiemnastej każdy miał obowiązek stawić się przed
Brytyjskim Ministerstwem. Hermiona była pewna swego, wiedziała, że jej nowy
plan nie zawiedzie!
***
Ten sam dzień, godz. 18.10
– Świstokliki
są gotowe. Dobierzcie się w pary – rozkazała Hermiona. Adam Morgenstern stanął
obok niej. Posłała mu uśmiech. – Na trzy.
– Myślisz, że
damy radę? – spytał Adam.
– Jeden!!! –
krzyknęła, zaś do Adama kiwnęła głową. – Damy radę, Adam, w końcu to mój plan!
– Mam
nadzieję, że mówisz prawdę… – szepnął.
– Dwa!!!
– Za
sprawiedliwość, Hermiono. – Adam złapał jej rękę i ścisnął ją mocno.
– Trzy!!! –
wrzasnęła i chwyciła świstoklik.
***
Wylądowali na
grząskim gruncie. Zachwiała się lekko i chwyciła mocniej Adama.
– Dzięki… –
szepnęła i rozejrzała się uważnie. Niedaleko nich pojawiały się kolejne pary. Wszyscy
mieli zaciekłe miny. Uśmiechnęła się; wiedziała, że ich pokonają!
– Hermiono? –
Podbiegł do niej Harry. – Wszyscy są już gotowi. Zaczynamy?
Wokół nich
zebrała się spora grupka osób. Wszyscy spoglądali na twierdzę znajdującą się
tuz za plecami Hermiony. Wyglądała mrocznie i tajemniczo. Nie mogli uwierzyć,
że Jugsonowi udało się namierzyć fortecę. To było więcej niż trudne!
– Damy łomot
tym śmieciom! – krzyknął jeden z aurorów. Za nim zaczęli wrzeszczeć kolejni.
– Cisza! –
Harry podniósł głos. – Na pozycje! Drużyna ‘a’, ruszajcie! Drużyna ‘b’
wkroczycie po piętnastu minutach, drużyny ‘c’ i ‘d’ na końcu, a drużyna ‘e’
osłania tyły.
– Zaczynamy!
Za mną! – Hermiona podniosła różdżkę i członkowie drużyny ‘a’ ruszyli truchtem
za nią.
Wbiegli w
gęsty las. Gałęzie raniły ich ręce i twarze, a także zaczepiały się o ubrania i
włosy. Hermiona była wdzięczna Merlinowi, że wpadła na pomysł związania swoich
loków, inaczej już dawno zawisłaby na jednej z gałęzi!
– Pamiętacie
plan? – krzyknęła.
– Oczywiście!
Pewnie! – odpowiedzieli jej aurorzy.
Zatrzymali się
tuż przed końcem kniei. Upadli na ziemie i zaczęli czołgać się między samotnymi
krzakami oddzielającymi ich od twierdzy.
– Cholera! –
zaklął jeden z aurorów. – Pobrudzę sobie nową szatę!
Wszyscy
zanieśli się śmiechem, włącznie z Hermioną.
– Uważaj
tylko, żeby ci jakaś pluskwa nie weszła w spodnie! – zakrzyknął kolejny. Jak na
zawołanie odezwał się głośny pisk.
– Coś po mnie
chodzi!
– Oj daj
spokój, Dave! To pewnie Lissa cię obmacuje!
– Cisza… –
syknęła Hermiona. Aurorzy spoważnieli i spojrzeli na szefową. – Docieramy do
fortecy. Na mój znak rzucamy zaklęcie niewidzialności. Pamiętacie formułę.
– Szefowo, ale
nie znikniemy na zawsze, co? – rzucił przedstawiciel Rosyjskiego Biura Aurorów.
– Jak będziesz
cicho to nie znikniesz, a teraz buźka na kłódkę! – warknęła zła i poderwała się
z ziemi. – Teraz!
Zniknęła.
Słychać było jedynie jej głos. – Powodzenia!
Ponownie się
rozdzielili, tym razem na grupki kilku osobowe. Hermiona wraz z Adamem i kilkoma
innymi; szczególnie zdolnymi aurorami, ruszyła do głównej części. Twierdza nie miała
drzwi, jedynie małe okienka, ale z tego, co ustaliła dzięki informatorowi,
najlepiej będzie przebić się przez ścianę wschodnią, a następnie pobiec
korytarzem w prawo, aż do schodów prowadzących wprost do komnat Jugsona i jego
najbardziej zaufanych ludzi. W miedzy czasie miała do niej dołączyć reszta
drużyny, bombardująca części południowe i zachodnie. Część północna była
całkowicie zrujnowana, dlatego też nią do twierdzy miała dostać się drużyna
‘e’.
– Bombarda
Maxima! – wrzasnęła, a ścina wybuchła. Cegiełki posypały się tuż u stup
Hermiony. Zdjęła z siebie zaklęcie niewidzialności i wkroczyła do twierdzy.
Zielony
promień już mknął w jej kierunku. Odskoczyła i przeturlała się po ziemi. Ostre
odłamki wbiły się w jej plecy i spowodowały przeraźliwy ból. Jednak szybko
wstała i posłała zaklęcie paraliżujące w stronę śmierciożercy. Dosłownie w tej
samej chwili zaatakował ją kolejny śmierciożerca. Udało jej się odsunąć, a
promień nawet jej nie drasnął.
– Expelliarmus!
– Śmierciożerca poleciał kilka metrów dalej i uderzył o ścianę. – Protego! –Bariera
uchroniła ja przed cruciatusem. Zaczęła biec na przemian rzucając zaklęcia i
odbijające te mknące w jej kierunku. W pościg za nią ruszyły cztery zamaskowane
postacie.
– Rictusempra!
– Obezwładniła jednego z czarodziejów i biegła dalej. Nagle przed nią pojawiły
się trzy kolejne osoby. Skoczyła w bok, a zaklęcie śmiercionośne ugodziło goniącego
ją Avery’ego!
– Ty brudna
dziwko! – wrzasnęła Alecto Carrow. Co chwilę posyłała w jej stronę kolejne
zaklęcia śmiercionośne. Hermiona zgrabnie ich unikała, jednocześnie odbijając
inne uroki. Niespodziewanie Alecto padła martwa na ziemię. Z ust jej brata
wydobył się głośny wrzask. Celując w Hermionę trafił w swoją siostrę. Granger
wykorzystała sytuacje i spetryfikowała go, a zaraz potem unieszkodliwiła
kolejnych śmierciożerców.
Nie miała
chwili wytchnienia, z dołu dobiegały zacięte odgłosy walki. Nie miała czasu
czekać na swoich kompanów. Biegła dalej. Po drodze pokonała kolejnych
śmierciożerców, gdy dzieliło ją zaledwie piętro od komnat Jugsona potknęła się.
Niewidzialne pnącza związały jej nogi i zaczęły oplatać całe jej ciało.
– Kogo my tu
mamy? Szlama Granger we własnej osobie! – Głośny śmiech rozniósł się po
pomieszczaniu. Przed nią stanęła Pansy Parkinson.
– Parkinson –
warknęła.
– Nie odzywaj
się do mnie, szlamo! Takie brudne dziwki jak ty nie mają prawa nawet na mnie
patrzeć! – Posłała w stronę Hermiony zaklęcie unieruchamiające i odebrała jej
różdżkę. – Nie zasługujesz na nią!
Nagle uniosła
Hermionę rzucając Leviocorpusa i z radosnym śmiechem ruszyła po schodach.
– Jugson
będzie bardzo zadowolony! Dostarczę mu najlepszą aurorkę stulecia!
Po chwili
stanęła przed ciemnymi drzwiami i machnęła dłonią. Te rozstąpiły się przed nią
i wkroczyła dumnie do komnat.
– Jugsonie…
Przyprowadziłam do ciebie szlamę Granger… – Schyliła głowę i spojrzała potulnie
na Jugsona, mężczyznę w średnim wieku, z twarzą szpetną i wykrzywioną w grymasie.
– Dobra
robota, Parkinson. Odsuń się!
Pansy, wciąż
chyląc głowę, odsunęła się pod najbliższą ścianę. I dopiero tam spojrzała na
swojego dowódcę.
– Nie jestem
zdziwiony, że to ją wysłano do zabicia nas! Ale to mi uwłacza! Szlama miałaby
mnie pokonać?! Mnie??! Następcę Lorda Voldemorta!!!
– Miała cię
pokonać najlepsza aurorka, Jugsonie! – warknęła Hermiona.
– Milcz,
dziwko! – Policzek Hermiony przecięła szrama.
Zacisnęła
szczęki, ale nie zamilkła. – Niezłe sobie towarzystwo dobrałeś… – Zaśmiała się.
– Wyjątkowo wysoko usytuowane w hierarchii Ministerstw. Dobrze to
wykombinowałeś; wszędzie szpiedzy… Jest tylko pewien problem, Jugsonie…
Spojrzał na
nią nienawistnym spojrzeniem. Czuła, że jej drugi policzek również rozcina
zaklęciem.
– Zapomniałeś,
że ja też mogę mieć szpiegów!
Wszystko
działo się błyskawicznie… Węzły ustąpiły, uwalniając Hermionę, do pomieszczenia
wpadło kilkunastu śmierciożerców, a Jugson rzucił zaklęcie, które Hermiona bez
problemu odbiła.
– Szlama cię
pokonała, Jugsonie! – powiedziała spokojnym głosem Hermiona i posłała Avadę
Kedavrę w kierunku mężczyzny.
***
4 luty 2000r, południe
Była cała
obolała. Mimo, że została uleczona, a rany już dawno się zasklepiły to wciąż
odczuwała ogromny ból. Nie da się ukryć, wczorajsza bitwa była wyczerpująca.
Westchnęła głośno
i oparła się wygodniej o oparcie krzesła. Siedziała w sali w szpitalu św.
Munga. W pomieszczeniu dominowała biel i Hermiona nie mogła już tego znieść. Miała
wielką ochotę wyjąć różdżkę i zmienić kolor ścian: choćby nawet na drażniący oczy
pomarańcz, na szczęście: na razie się powstrzymywała.
– Hermiona?
Uniosła głowę
i od razu się uśmiechnęła. W końcu się obudził.
– Witam
Śpiącego Królewicza! Niech wasza wysokość uważa, korona się jej przekrzywiła –
rzuciła i posłała w stronę Draco promienny uśmiech.
– Co się
stało? – Rozejrzał się zdezorientowany. – Mung?
Kiwnęła głową.
– Walczyliśmy
w Departamencie Tajemnic, Mulciber posłał w twoją stronę avadę, na szczęście w
porę cię odepchnięto, a promień trafił Traversa.
Odetchnął
głośno. Podniósł się do pozycji siedzącej i dotknął tyłu głowy.
– Mocno
uderzyłem? – spytał. Spoglądał na nią z zaciekawieniem. Wydawała się jakaś
spokojniejsza? Zadowolona? Czy to możliwe, że…?
Hermiona
wywnioskowała z jego miny, co chodzi mu po głowie i zaśmiała się cicho.
– Przespałeś
całą misję. Gdy cię tu przywieźliśmy lekarz uśpił cię na dwa dni, żebyś się w
pełni zregenerował. Wczoraj wieczorem przeprowadziliśmy akcję.
– No nie
wierzę! – krzyknął. – I mnie tam nie było?! Mów szybko, co się działo?
Spojrzał na
nią błagalnym wzrokiem. Posłała mu zadziorny uśmiech, gdy odsunął się nieco,
robiąc jej na łóżku miejsce.
– Muszę
najpierw zawołać lekarza, Draco.
– Nie dam się
zbadać dopóki mi wszystkiego nie opowiesz! – Skrzyżował ręce na klatce piersiowej
i wbił w nią wzrok. W końcu Hermiona mu uległa i usiadła na skraju łóżka.
– „Księga
Iwana Carewicza” była w Archiwum w Ministerstwie Rosyjskim. Nasi Niewymowni
otrzymali upoważnienie do zbadania tej księgi. I w ten sposób znalazła się ona
u nas. Ścisłą kontrolę nad jej eskortowaniem miał auror: Iwan Bykow.
– I to od
niego się dowiedzieli o jej przeniesieniu, tak?
– W pewnym
sensie…
– To znaczy?
– Mieliśmy u
siebie szpiega. – Zaśmiała się. – I to nie jednego! Ale jestem pewna, że nie
zgadniesz, kto nim był!
– Zaskocz
mnie!
– Nasza
wspaniała Francuska Minister Magii, Laura Gemme!
– Niemożliwe! –
krzyknął zdumiony. – Przecież jej kochanek został porwany, nie mogłaby współpracować
z Jugsonem.
– Słuchaj dalej…
Laura wysłała list do Iwana, rzekomo rosyjski Minister skierował ją w sprawie
księgi do niego. Głupiec połknął haczyk; połechtany taką wiadomością i listem
od takiej osobistości zdradził, że księga aktualnie znajduje się w naszym
Departamencie Tajemnic. Gdy już nie był potrzebny; uśmiercili go.
– Czyli atak
na Archiwum…
– Śmierciożercy
chcieli się nami zabawić. Od samego początku wiedzieli, gdzie znajduje się księga
– rzuciła szorstko. Wciąż była nabuzowana i zezłoszczona.
– Zaraz, zaraz…
Jak ona mogła wydać położenie księgi? Przecież jest zaklęcie?!
– I tu się
mylisz, Draco! Na Laurę nie nałożono zaklęcia; Ministrem jest, a raczej była,
od dwóch miesięcy i jeszcze nie złożyła wszystkich przysięg, a jej poprzednik
nie dopilnował, aby zrobiła to na początku kadencji. Zresztą, Rosja też się nie
popisała, Bykow też nie miał na sobie zaklęcia.
– Jak oni to
spieprzyli!
Hermiona uśmiechała
się szeroko. Draco siedział obok niej i wyraźnie przeżywał każde wypowiedziane
przez nią słowo. Słuchał jej z uwagą i skupieniem; tak jakby nie widział po za
nią świata.
– Laura i
Pierre byli blisko ze śmierciożercami, rzekome porwanie Pierre’a było zwykłą
przykrywką, dlatego że Leokadia zaczęła domyślać się, że jej Minister ma brudne
ręce. I dlatego zginęła.
– Leokadia? Ta
szefowa francuskiego Biura Aurorów? – Był zaskoczony, jego źrenice rozszerzyły
się, a twarz wyglądała komicznie z wielkimi niczym spodki oczyma.
– Tak, była
porwana, ale niestety; nie przeżyła tortur…
– Och, Merlinie,
co jeszcze się wydarzyło?
– Jak na mądrą
osóbkę przystało – uśmiechnęła się znacząco – też miałam szpiegów. To oni
informowali mnie na bieżąco, co i jak. Dzięki, czemu zdążyłam nałożyć na księgę
zaklęcie namierzające. To oczywiste, że po jej zdobyciu Jugson nakazał się
przenieść, ale nie zgadniesz, gdzie?! Do Nurmengardu! Nie wiem, jak udało mu
się dotrzeć do twierdzy Gellerta Grindelwalda!
– Nie wieżę,
byłaś tam? Zawsze chciałem zobaczyć to miejsce, ale wiesz, był tam Grindelwald,
tego spotkania pewnie bym nie przeżył, patrząc na jego siłę i potęgę… – rzucił
i oboje zaśmiali się cicho.
– Ale słuchaj
dalej… Mieliśmy świetny plan, nie dopuściłam do niego nikogo prócz aurorów,
więc informacje nie dotarły do Laury i nie mogła przekazać informacji
Jugsonowi. Byli zaskoczeni, gdy zaatakowaliśmy. Do komnaty Jugsona doprowadziła
mnie Pansy…
– Parkinson, ta
zdrajczyni?!
– Głupek! To
był mój szpieg. Od kilku miesięcy na moje polecenie szpiegowała poczynania
Jugsona, jako zwolenniczka jego idei, zresztą nie tylko ona, byli jeszcze; Teodor
Nott, Lucjan Bole i Milicenta Bulstrode.
– Sami
Ślizgoni! Ale Milicenta, naprawdę? – Spojrzał na nią znacząco. Cóż, Milicenta
była bardzo dobrym szpiegiem, mimo braku szczególnej urody stała się zaufaną
doradczynią Jugsona.
Machnęła ręką.
– Nie przesadzaj…. Ach, w zasadzie to powinieneś przeprosić Pansy. To ona cię
uratowała – dodała po chwili z szerokim uśmiechem. A Draco krzyknął zdumiony!
– I to ona
zaprowadziła cię do Jugsona, to było ustawione, tak? Miała być twoją pomocą w
razie, gdyby inni zbyt późno przybyli.
– Mądry
chłopiec – zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
– Czyli, co?
To już koniec? Jugson zamknięty?
– Jugson nie
żyje, osobiście go zabiłam, a inni czekają na pocałunek dementorów. Dla takich
zbrodni nie ma zmiłuj. Kingsley dziś rano wymierzył taki wyrok…
– Pewnie mu
ciężko, prawda? Laura była jego znajomą z dzieciństwa… – mruknął i zaczął bawić
się bransoletką Hermiony. Muskał jej dłoń swoją; chłodną, ale miękką.
– Wszystko z
nim dobrze. – Uśmiechnęła się.
Nagle Draco zadarł
głowę i spojrzał na nią z przerażaniem. – A co z zakładnikami?! Z Weasley?
– Są
wystraszeni i zziębnięci. Tylko Leokadia nie przeżyła… A Ginny ma się dobrze,
była przetrzymywana tylko godzinkę. Nottowi udało się ją wydostać i zaopiekował
się nią.
– Czyli
wszystko skończyło się dobrze…? – Westchnął z ulgą Draco. – Na reszcie jest
koniec…
– W końcu,
teraz zapanuje prawdziwy pokój…
Draco
uśmiechnął się i położył dłoń na policzku Hermiony. – Skoro już wiem wszystko,
to wyjaśnijmy sobie coś…
Spojrzała na
niego z niezrozumieniem.
– Chłopaka,
który ledwo, co przeżył, nie wita się tylko buziakiem w policzek, Granger!
Przyciągnął ją
do siebie i zachłannie pocałował…
Koniec.
Praktycznie same dialogi, ale nie będę się tego czepiać. Mam ogromny sentyment do tej historii i dlatego dodatek tym bardziej jest dla mnie ważny. Szkoda, że to koniec, ale nic nie może wiecznie trwać... Już zagłosowałam w ankiecie i zaobserwowałam Twojego drugiego bloga (szata graficzna - super)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Serdecznie dziękuję! :) Niestety, wiem, ze dominowały dialogi, ale to było najlepsze rozwiązanie: żeby wszystko wyjaśniło się z rozmów bohaterów, a nie opisów :)
UsuńCieszę się, że szablon na "Wschodzie.." Ci się podoba! Naprawdę mi miło :D. Jeszcze raz za wszystko dziękuję!
Kolejny chłopak który przeżył? Hmmm ciekawe. Weny
OdpowiedzUsuńHarrych Potterów nigdy nie jest zbyt mało, hehe ;). Serdecznie dziękuję! :)
UsuńSuper świetny dodatek ^^
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zakończenia, nie sądziłam,że Pansy będzie szpiegiem Hermiony...
Zajrzę na drugiego bloga, weeny i czekam na nowe dodatki :)
~gwiazdeczka
Bardzo, bardzo dziękuję! :*
UsuńWreszcie jestem i komentuję. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam wiele wolnego czasu -.-
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Cieszę się, że historia zakończyła się szczęśliwie. Hermiona nieźle wszystko wymyśliła. Nie spodziewałam się, że Ślizgoni będą jej szpiegami! Mnie osobiście podoba się to, że Było wiele dialogów. Sama piszę w podobnym stylu, więc jestem oczarowana :)
Czekam na inne dodatki. Oczywiście zagłosowałam ;)
Pozdrawiam serdecznie
Arcanum Felis
Serdecznie dziękuj!!! :*
UsuńJaaa, świetny rozdział. Trafiłam tutaj niedawno i przeczytałam wszystko jednym tchem.
OdpowiedzUsuńSama zaczynam przygodę z pisaniem, więc zapraszam Cię do mnie, każda opinia jest dla mnie ważna! :)
Buziaki!
dramione-karmelove.blogspot.com
Serdecznie dziękuję :)
Usuń