czwartek, 21 lipca 2016

Dorwać śmierciożercę, cz. 4

Przepraszam za spóźnienie! Mam tyle rzeczy na głowie, że lepiej nie mówić! :O Ale już jestem z ostatnią częścią dodatku, mam nadzieję, że przypadnieWam do gustu i wyrazicie, co do niej opinie! Bardzo Was do tego zachęcam! Jak również dziękuję za komentarze pod częścią 3! :*
W kolumnie obok pojawiła się dziś ankieta: Jaki następny dodatek? Głosujecie w ciemno według skojarzeń, itp. Tytuł, który wybierzecie pojawi się już  8/9 sierpnia.

Zapraszam bardzo gorąco na moją nową historię dramione! Już pojawił się prolog i rozdział 1: Wschód słońca.

Buziaki!
Charlotte
PS––> Za błędy przepraszam, nie miałam kiedy sprawdzić, ale jutro się tym zajmę!

***

Dorwać śmierciożercę: koniec

2 luty 2000r., godzina wczesnowieczorna
Słyszał tylko głośny krzyk. Zdumienia, strachu, a może radości? Krzyczano jego imię, a wszystkie inne dźwięki zlewały się w ten jeden okrzyk. Ostatnim, co poczuł, był niewyobrażalny ból w skroni. Upadł na zimną posadzkę Departamentu Tajemnic, a zielony promień pomknął dalej, uderzając w zamaskowaną postać, z która chwilę wcześniej walczył. Pamiętał jedynie czyjeś chłodne dłonie i dźwięk teleportacji. Z bólu stracił przytomność, a walka dla niego się skończyła.

***

Ten sam dzień, około godz. 23.00
Delegaci z innych Ministerstw byli bezpieczni, tak samo jak pracownicy Brytyjskich Departamentów; obrady się skończyły, dlatego też aurorzy zajęli Salę. U szczytu stołu stali Harry wraz z Hermioną, ich twarze były pokryte zadrapaniami i wciąż rumiane od walki. Spoglądali ze złością, ale jednocześnie smutkiem na swoich współpracowników i podwładnych.
– To nie koniec – zaczął Harry, pocierając skronie – to dopiero początek. Śmierciożercom udało się zdobyć to, po co przybyli. Jednocześnie udało im się wypuścić więźniów z Azkabanu.
Spojrzał na Hermionę, chrząkając znacząco. Czekał aż się odezwie, jednak ta milczała i nawet nie spoglądała na aurorów i przyjaciela.
– Straciliśmy wielu ludzi – kontynuował. – Dziś polegli w Departamencie Tajemnic; Lucas Savage, Austin Forest i Laura Bush, zaś w Azkabanie; Irys Lawrence, Phil Walker, Donna Serafine, Gabriel Berkeley i Benedict Cave. To tylko dowód jak bardzo zawiedliśmy. Jesteśmy tylko o krok od powtórki z tego, co działo się niecałe dwa lata temu!
Każdy auror po tych słowach zaczął się kręcić na krześle i z niepokojem spoglądać na współpracowników.
– To nie koniec ponurych wieści – niespodziewanie odezwała się Hermiona. – Dosłownie chwilę temu dostałam wiadomość od mojego informatora; śmierciożercy się przenieśli. Jugson nakazał opuścić zamek.
– Co my teraz zrobimy!? – wykrzyknął Adam Morgenstern. Hermiona spojrzała na niego współczująco, dziś tracił przyjaciela; Phila.
Znała ich obojgu od dobrych kilku lat, jeszcze zanim zostali aurorami; poznali się w Hogwarcie, Adam i Phil byli uwielbiającymi czytać Puchonami z roku George’a i Freda. Gdy była na pierwszym roku to właśnie oni wskazali jej najciekawsze pozycje w hogwarckiej bibliotece. W dodatku, wstyd się przyznać, ale do czwartej klasy była w Adamie zadurzona!
– Na szczęście; inne Ministerstwa okazały swoje wsparcie dla tej sprawy, bo nie jest ona tylko problemem Anglii. Już rano pojawią się tutaj aurorzy z Niemiec, Hiszpanii, Rosji, Bułgarii i Szwecji. Wtedy zostanie przedstawiony i omówiony nowy plan działania.
– A mamy taki plan? – zapytał niepewnie Adam.
Hermiona posłała w jego kierunku promienny uśmiech. – Oczywiście, że mamy.

***

3 luty 2000r., godzinny poranne
Sala Obrad była wypełniona po brzegi. Przybyli aurorzy z zaprzyjaźnionych Ministerstw, co więcej nawet kilkunastu ochotników z Norwegii i Portugalii. Panował gwar, ale wszystko ucichło, gdy do pomieszania weszli Hermiona i Harry. To im oddano dowództwo nad misją. I to oni będą za nią odpowiadać w razie niepowodzenia…
– Dzień dobry wszystkim – powiedziała Hermiona. Harry jedynie kiwną głową. – Mam nadzieję, że wszyscy są gotowi?
Odpowiedziały jej ciche pomruki i kiwnięcia głową.
– Na początek; pozwólcie państwo, że nałożę na nas, wszystkich tu obecnych, specjalne zaklęcie.
– Czemu ma to służyć? – krzyknął mężczyzna w średnim wieku, stojący nieopodal drzwi.
– Wolelibyśmy, aby ten plan pozostał tylko między nami, aurorami – odezwał się Harry. – Ministrowie i szefowie Departamentów zostaną poinformowani już po fakcie. Tak będzie najbezpieczniej…
– W takim razie; zaczynajmy! – rzuciła Hermiona.
Uniosła różdżkę i w skupieniu nakreśliła kilka znaków w powietrzu. W pomieszczaniu pojawiła się delikatna, srebrna mgła, która powoli wypełniła pomieszczenie i zaczęła formować się w kopułę. W końcu uniosła się nad głowy aurorów i błysnęła światłem.
– Erium! – krzyknęła, a błękitny promień wystrzelił z jej różdżki i uderzył w sam środek kopuły. Pod wpływem zaklęcia rozpadła się na tysiące drobinek i zniknęła. – Gotowe – stwierdziła z zadowoleniem. – Teraz możemy przejść do planu.
Obrady trwały bardzo długo. Hermiona i Harry wdrążyli aurorów w szczegóły misji i przedstawili wszelkie fakty. Ostatecznie akcja miała rozpocząć się jeszcze tego samego dnia w godzinach wieczornych. O osiemnastej każdy miał obowiązek stawić się przed Brytyjskim Ministerstwem. Hermiona była pewna swego, wiedziała, że jej nowy plan nie zawiedzie!

***

Ten sam dzień, godz. 18.10
– Świstokliki są gotowe. Dobierzcie się w pary – rozkazała Hermiona. Adam Morgenstern stanął obok niej. Posłała mu uśmiech. – Na trzy.
– Myślisz, że damy radę? – spytał Adam.
– Jeden!!! – krzyknęła, zaś do Adama kiwnęła głową. – Damy radę, Adam, w końcu to mój plan!
– Mam nadzieję, że mówisz prawdę… – szepnął.
– Dwa!!!
– Za sprawiedliwość, Hermiono. – Adam złapał jej rękę i ścisnął ją mocno.
– Trzy!!! – wrzasnęła i chwyciła świstoklik.

***

Wylądowali na grząskim gruncie. Zachwiała się lekko i chwyciła mocniej Adama.
– Dzięki… – szepnęła i rozejrzała się uważnie. Niedaleko nich pojawiały się kolejne pary. Wszyscy mieli zaciekłe miny. Uśmiechnęła się; wiedziała, że ich pokonają!
– Hermiono? – Podbiegł do niej Harry. – Wszyscy są już gotowi. Zaczynamy?
Wokół nich zebrała się spora grupka osób. Wszyscy spoglądali na twierdzę znajdującą się tuz za plecami Hermiony. Wyglądała mrocznie i tajemniczo. Nie mogli uwierzyć, że Jugsonowi udało się namierzyć fortecę. To było więcej niż trudne!
– Damy łomot tym śmieciom! – krzyknął jeden z aurorów. Za nim zaczęli wrzeszczeć kolejni.
– Cisza! – Harry podniósł głos. – Na pozycje! Drużyna ‘a’, ruszajcie! Drużyna ‘b’ wkroczycie po piętnastu minutach, drużyny ‘c’ i ‘d’ na końcu, a drużyna ‘e’ osłania tyły.
– Zaczynamy! Za mną! – Hermiona podniosła różdżkę i członkowie drużyny ‘a’ ruszyli truchtem za nią.
Wbiegli w gęsty las. Gałęzie raniły ich ręce i twarze, a także zaczepiały się o ubrania i włosy. Hermiona była wdzięczna Merlinowi, że wpadła na pomysł związania swoich loków, inaczej już dawno zawisłaby na jednej z gałęzi!
– Pamiętacie plan? – krzyknęła.
– Oczywiście! Pewnie! – odpowiedzieli jej aurorzy.
Zatrzymali się tuż przed końcem kniei. Upadli na ziemie i zaczęli czołgać się między samotnymi krzakami oddzielającymi ich od twierdzy.
– Cholera! – zaklął jeden z aurorów. – Pobrudzę sobie nową szatę!
Wszyscy zanieśli się śmiechem, włącznie z Hermioną.
– Uważaj tylko, żeby ci jakaś pluskwa nie weszła w spodnie! – zakrzyknął kolejny. Jak na zawołanie odezwał się głośny pisk.
– Coś po mnie chodzi!
– Oj daj spokój, Dave! To pewnie Lissa cię obmacuje!
– Cisza… – syknęła Hermiona. Aurorzy spoważnieli i spojrzeli na szefową. – Docieramy do fortecy. Na mój znak rzucamy zaklęcie niewidzialności. Pamiętacie formułę.
– Szefowo, ale nie znikniemy na zawsze, co? – rzucił przedstawiciel Rosyjskiego Biura Aurorów.
– Jak będziesz cicho to nie znikniesz, a teraz buźka na kłódkę! – warknęła zła i poderwała się z ziemi. – Teraz!
Zniknęła. Słychać było jedynie jej głos. – Powodzenia!
Ponownie się rozdzielili, tym razem na grupki kilku osobowe. Hermiona wraz z Adamem i kilkoma innymi; szczególnie zdolnymi aurorami, ruszyła do głównej części. Twierdza nie miała drzwi, jedynie małe okienka, ale z tego, co ustaliła dzięki informatorowi, najlepiej będzie przebić się przez ścianę wschodnią, a następnie pobiec korytarzem w prawo, aż do schodów prowadzących wprost do komnat Jugsona i jego najbardziej zaufanych ludzi. W miedzy czasie miała do niej dołączyć reszta drużyny, bombardująca części południowe i zachodnie. Część północna była całkowicie zrujnowana, dlatego też nią do twierdzy miała dostać się drużyna ‘e’.
– Bombarda Maxima! – wrzasnęła, a ścina wybuchła. Cegiełki posypały się tuż u stup Hermiony. Zdjęła z siebie zaklęcie niewidzialności i wkroczyła do twierdzy.
Zielony promień już mknął w jej kierunku. Odskoczyła i przeturlała się po ziemi. Ostre odłamki wbiły się w jej plecy i spowodowały przeraźliwy ból. Jednak szybko wstała i posłała zaklęcie paraliżujące w stronę śmierciożercy. Dosłownie w tej samej chwili zaatakował ją kolejny śmierciożerca. Udało jej się odsunąć, a promień nawet jej nie drasnął.
– Expelliarmus! – Śmierciożerca poleciał kilka metrów dalej i uderzył o ścianę. – Protego! –Bariera uchroniła ja przed cruciatusem. Zaczęła biec na przemian rzucając zaklęcia i odbijające te mknące w jej kierunku. W pościg za nią ruszyły cztery zamaskowane postacie.
– Rictusempra! – Obezwładniła jednego z czarodziejów i biegła dalej. Nagle przed nią pojawiły się trzy kolejne osoby. Skoczyła w bok, a zaklęcie śmiercionośne ugodziło goniącego ją Avery’ego!
– Ty brudna dziwko! – wrzasnęła Alecto Carrow. Co chwilę posyłała w jej stronę kolejne zaklęcia śmiercionośne. Hermiona zgrabnie ich unikała, jednocześnie odbijając inne uroki. Niespodziewanie Alecto padła martwa na ziemię. Z ust jej brata wydobył się głośny wrzask. Celując w Hermionę trafił w swoją siostrę. Granger wykorzystała sytuacje i spetryfikowała go, a zaraz potem unieszkodliwiła kolejnych śmierciożerców.
Nie miała chwili wytchnienia, z dołu dobiegały zacięte odgłosy walki. Nie miała czasu czekać na swoich kompanów. Biegła dalej. Po drodze pokonała kolejnych śmierciożerców, gdy dzieliło ją zaledwie piętro od komnat Jugsona potknęła się. Niewidzialne pnącza związały jej nogi i zaczęły oplatać całe jej ciało.
– Kogo my tu mamy? Szlama Granger we własnej osobie! – Głośny śmiech rozniósł się po pomieszczaniu. Przed nią stanęła Pansy Parkinson.
– Parkinson – warknęła.
– Nie odzywaj się do mnie, szlamo! Takie brudne dziwki jak ty nie mają prawa nawet na mnie patrzeć! – Posłała w stronę Hermiony zaklęcie unieruchamiające i odebrała jej różdżkę. – Nie zasługujesz na nią!
Nagle uniosła Hermionę rzucając Leviocorpusa i z radosnym śmiechem ruszyła po schodach.
– Jugson będzie bardzo zadowolony! Dostarczę mu najlepszą aurorkę stulecia!
Po chwili stanęła przed ciemnymi drzwiami i machnęła dłonią. Te rozstąpiły się przed nią i wkroczyła dumnie do komnat.
– Jugsonie… Przyprowadziłam do ciebie szlamę Granger… – Schyliła głowę i spojrzała potulnie na Jugsona, mężczyznę w średnim wieku, z twarzą szpetną i wykrzywioną w grymasie.
– Dobra robota, Parkinson. Odsuń się!
Pansy, wciąż chyląc głowę, odsunęła się pod najbliższą ścianę. I dopiero tam spojrzała na swojego dowódcę.
– Nie jestem zdziwiony, że to ją wysłano do zabicia nas! Ale to mi uwłacza! Szlama miałaby mnie pokonać?! Mnie??! Następcę Lorda Voldemorta!!!
– Miała cię pokonać najlepsza aurorka, Jugsonie! – warknęła Hermiona.
– Milcz, dziwko! – Policzek Hermiony przecięła szrama.
Zacisnęła szczęki, ale nie zamilkła. – Niezłe sobie towarzystwo dobrałeś… – Zaśmiała się. – Wyjątkowo wysoko usytuowane w hierarchii Ministerstw. Dobrze to wykombinowałeś; wszędzie szpiedzy… Jest tylko pewien problem, Jugsonie…
Spojrzał na nią nienawistnym spojrzeniem. Czuła, że jej drugi policzek również rozcina zaklęciem.
– Zapomniałeś, że ja też mogę mieć szpiegów!
Wszystko działo się błyskawicznie… Węzły ustąpiły, uwalniając Hermionę, do pomieszczenia wpadło kilkunastu śmierciożerców, a Jugson rzucił zaklęcie, które Hermiona bez problemu odbiła.
– Szlama cię pokonała, Jugsonie! – powiedziała spokojnym głosem Hermiona i posłała Avadę Kedavrę w kierunku mężczyzny.

***

4 luty 2000r, południe
Była cała obolała. Mimo, że została uleczona, a rany już dawno się zasklepiły to wciąż odczuwała ogromny ból. Nie da się ukryć, wczorajsza bitwa była wyczerpująca.
Westchnęła głośno i oparła się wygodniej o oparcie krzesła. Siedziała w sali w szpitalu św. Munga. W pomieszczeniu dominowała biel i Hermiona nie mogła już tego znieść. Miała wielką ochotę wyjąć różdżkę i zmienić kolor ścian: choćby nawet na drażniący oczy pomarańcz, na szczęście: na razie się powstrzymywała.
– Hermiona?
Uniosła głowę i od razu się uśmiechnęła. W końcu się obudził.
– Witam Śpiącego Królewicza! Niech wasza wysokość uważa, korona się jej przekrzywiła – rzuciła i posłała w stronę Draco promienny uśmiech.
– Co się stało? – Rozejrzał się zdezorientowany. – Mung?
Kiwnęła głową.
– Walczyliśmy w Departamencie Tajemnic, Mulciber posłał w twoją stronę avadę, na szczęście w porę cię odepchnięto, a promień trafił Traversa.
Odetchnął głośno. Podniósł się do pozycji siedzącej i dotknął tyłu głowy.
– Mocno uderzyłem? – spytał. Spoglądał na nią z zaciekawieniem. Wydawała się jakaś spokojniejsza? Zadowolona? Czy to możliwe, że…?
Hermiona wywnioskowała z jego miny, co chodzi mu po głowie i zaśmiała się cicho.
– Przespałeś całą misję. Gdy cię tu przywieźliśmy lekarz uśpił cię na dwa dni, żebyś się w pełni zregenerował. Wczoraj wieczorem przeprowadziliśmy akcję.
– No nie wierzę! – krzyknął. – I mnie tam nie było?! Mów szybko, co się działo?
Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Posłała mu zadziorny uśmiech, gdy odsunął się nieco, robiąc jej na łóżku miejsce.
– Muszę najpierw zawołać lekarza, Draco.
– Nie dam się zbadać dopóki mi wszystkiego nie opowiesz! – Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wbił w nią wzrok. W końcu Hermiona mu uległa i usiadła na skraju łóżka.
– „Księga Iwana Carewicza” była w Archiwum w Ministerstwie Rosyjskim. Nasi Niewymowni otrzymali upoważnienie do zbadania tej księgi. I w ten sposób znalazła się ona u nas. Ścisłą kontrolę nad jej eskortowaniem miał auror: Iwan Bykow.
– I to od niego się dowiedzieli o jej przeniesieniu, tak?
– W pewnym sensie…
– To znaczy?
– Mieliśmy u siebie szpiega. – Zaśmiała się. – I to nie jednego! Ale jestem pewna, że nie zgadniesz, kto nim był!
– Zaskocz mnie!
– Nasza wspaniała Francuska Minister Magii, Laura Gemme!
– Niemożliwe! – krzyknął zdumiony. – Przecież jej kochanek został porwany, nie mogłaby współpracować z Jugsonem.
– Słuchaj dalej… Laura wysłała list do Iwana, rzekomo rosyjski Minister skierował ją w sprawie księgi do niego. Głupiec połknął haczyk; połechtany taką wiadomością i listem od takiej osobistości zdradził, że księga aktualnie znajduje się w naszym Departamencie Tajemnic. Gdy już nie był potrzebny; uśmiercili go.
– Czyli atak na Archiwum…
– Śmierciożercy chcieli się nami zabawić. Od samego początku wiedzieli, gdzie znajduje się księga – rzuciła szorstko. Wciąż była nabuzowana i zezłoszczona.
– Zaraz, zaraz… Jak ona mogła wydać położenie księgi? Przecież jest zaklęcie?!
– I tu się mylisz, Draco! Na Laurę nie nałożono zaklęcia; Ministrem jest, a raczej była, od dwóch miesięcy i jeszcze nie złożyła wszystkich przysięg, a jej poprzednik nie dopilnował, aby zrobiła to na początku kadencji. Zresztą, Rosja też się nie popisała, Bykow też nie miał na sobie zaklęcia.
– Jak oni to spieprzyli!
Hermiona uśmiechała się szeroko. Draco siedział obok niej i wyraźnie przeżywał każde wypowiedziane przez nią słowo. Słuchał jej z uwagą i skupieniem; tak jakby nie widział po za nią świata.
– Laura i Pierre byli blisko ze śmierciożercami, rzekome porwanie Pierre’a było zwykłą przykrywką, dlatego że Leokadia zaczęła domyślać się, że jej Minister ma brudne ręce. I dlatego zginęła.
– Leokadia? Ta szefowa francuskiego Biura Aurorów? – Był zaskoczony, jego źrenice rozszerzyły się, a twarz wyglądała komicznie z wielkimi niczym spodki oczyma.
– Tak, była porwana, ale niestety; nie przeżyła tortur…
– Och, Merlinie, co jeszcze się wydarzyło?
– Jak na mądrą osóbkę przystało – uśmiechnęła się znacząco – też miałam szpiegów. To oni informowali mnie na bieżąco, co i jak. Dzięki, czemu zdążyłam nałożyć na księgę zaklęcie namierzające. To oczywiste, że po jej zdobyciu Jugson nakazał się przenieść, ale nie zgadniesz, gdzie?! Do Nurmengardu! Nie wiem, jak udało mu się dotrzeć do twierdzy Gellerta Grindelwalda!
– Nie wieżę, byłaś tam? Zawsze chciałem zobaczyć to miejsce, ale wiesz, był tam Grindelwald, tego spotkania pewnie bym nie przeżył, patrząc na jego siłę i potęgę… – rzucił i oboje zaśmiali się cicho.
– Ale słuchaj dalej… Mieliśmy świetny plan, nie dopuściłam do niego nikogo prócz aurorów, więc informacje nie dotarły do Laury i nie mogła przekazać informacji Jugsonowi. Byli zaskoczeni, gdy zaatakowaliśmy. Do komnaty Jugsona doprowadziła mnie Pansy…
– Parkinson, ta zdrajczyni?!
– Głupek! To był mój szpieg. Od kilku miesięcy na moje polecenie szpiegowała poczynania Jugsona, jako zwolenniczka jego idei, zresztą nie tylko ona, byli jeszcze; Teodor Nott, Lucjan Bole i Milicenta Bulstrode.
– Sami Ślizgoni! Ale Milicenta, naprawdę? – Spojrzał na nią znacząco. Cóż, Milicenta była bardzo dobrym szpiegiem, mimo braku szczególnej urody stała się zaufaną doradczynią Jugsona.
Machnęła ręką. – Nie przesadzaj…. Ach, w zasadzie to powinieneś przeprosić Pansy. To ona cię uratowała – dodała po chwili z szerokim uśmiechem. A Draco krzyknął zdumiony!
– I to ona zaprowadziła cię do Jugsona, to było ustawione, tak? Miała być twoją pomocą w razie, gdyby inni zbyt późno przybyli.
– Mądry chłopiec – zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
– Czyli, co? To już koniec? Jugson zamknięty?
– Jugson nie żyje, osobiście go zabiłam, a inni czekają na pocałunek dementorów. Dla takich zbrodni nie ma zmiłuj. Kingsley dziś rano wymierzył taki wyrok…
– Pewnie mu ciężko, prawda? Laura była jego znajomą z dzieciństwa… – mruknął i zaczął bawić się bransoletką Hermiony. Muskał jej dłoń swoją; chłodną, ale miękką.
– Wszystko z nim dobrze. – Uśmiechnęła się.
Nagle Draco zadarł głowę i spojrzał na nią z przerażaniem. – A co z zakładnikami?! Z Weasley?
– Są wystraszeni i zziębnięci. Tylko Leokadia nie przeżyła… A Ginny ma się dobrze, była przetrzymywana tylko godzinkę. Nottowi udało się ją wydostać i zaopiekował się nią.
– Czyli wszystko skończyło się dobrze…? – Westchnął z ulgą Draco. – Na reszcie jest koniec…
– W końcu, teraz zapanuje prawdziwy pokój…
Draco uśmiechnął się i położył dłoń na policzku Hermiony. – Skoro już wiem wszystko, to wyjaśnijmy sobie coś…
Spojrzała na niego z niezrozumieniem.
– Chłopaka, który ledwo, co przeżył, nie wita się tylko buziakiem w policzek, Granger!
Przyciągnął ją do siebie i zachłannie pocałował…

Koniec.

10 komentarzy:

  1. Praktycznie same dialogi, ale nie będę się tego czepiać. Mam ogromny sentyment do tej historii i dlatego dodatek tym bardziej jest dla mnie ważny. Szkoda, że to koniec, ale nic nie może wiecznie trwać... Już zagłosowałam w ankiecie i zaobserwowałam Twojego drugiego bloga (szata graficzna - super)
    Trzymaj się ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję! :) Niestety, wiem, ze dominowały dialogi, ale to było najlepsze rozwiązanie: żeby wszystko wyjaśniło się z rozmów bohaterów, a nie opisów :)
      Cieszę się, że szablon na "Wschodzie.." Ci się podoba! Naprawdę mi miło :D. Jeszcze raz za wszystko dziękuję!

      Usuń
  2. Kolejny chłopak który przeżył? Hmmm ciekawe. Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harrych Potterów nigdy nie jest zbyt mało, hehe ;). Serdecznie dziękuję! :)

      Usuń
  3. Super świetny dodatek ^^
    Nie spodziewałam się takiego zakończenia, nie sądziłam,że Pansy będzie szpiegiem Hermiony...
    Zajrzę na drugiego bloga, weeny i czekam na nowe dodatki :)
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie jestem i komentuję. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam wiele wolnego czasu -.-
    Rozdział bardzo fajny. Cieszę się, że historia zakończyła się szczęśliwie. Hermiona nieźle wszystko wymyśliła. Nie spodziewałam się, że Ślizgoni będą jej szpiegami! Mnie osobiście podoba się to, że Było wiele dialogów. Sama piszę w podobnym stylu, więc jestem oczarowana :)
    Czekam na inne dodatki. Oczywiście zagłosowałam ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaaa, świetny rozdział. Trafiłam tutaj niedawno i przeczytałam wszystko jednym tchem.

    Sama zaczynam przygodę z pisaniem, więc zapraszam Cię do mnie, każda opinia jest dla mnie ważna! :)

    Buziaki!

    dramione-karmelove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli weszłaś/eś na mojego bloga proszę pozostaw po sobie ślad, to nie dla ilości, a dla motywacji
- Nie przeklinaj w komentarzach!
- Krytykuj, ale uzasadnij swoją opinię.
- Nie obrażaj komentatorów, odwiedzających i autorki.
- Nie spamuj!