Witajcie,
kochani.
Sporo mnie nie
było, niestety. Ale już wracam i mam się dobrze. Dodatki od teraz zaczną
pojawiać się regularnie :).
Zachęcam do
komentowania i zaglądania na mój drugi blog Wschód słońca, to tam można mnie głównie znaleźć.
Buziaczki!
Charlotte
PS – Kochani,
poszukuję bety, która podjęłaby się sprawdzenia całego Aurora i dodatków. Czy jest wśród Was osoba, która miałaby czas, chęci
i zna się na tym?
***
Wymarzona
podróż: komplikacje
25 luty 2000
Draco czuł
wielkie wyczerpanie i znużenie. Nie doszedł jeszcze do siebie po wypadku.
Wiedział, że potrzebuje urlopu. Wiele czasu zajęły mu rozmyślenia o tym, jak
właściwie poprosić Pottera o tydzień wolnego, ale ostatecznie doszedł do
wniosku, że po prostu mu to oznajmi.
Nie zapukał do
drzwi i, Merlin mu świadkiem, żałował tego ogromnie. W gabinecie Harry’ego
panował półmrok, ale za to bardzo głośne jęki roznosiły się po pomieszczeniu.
Draco wrzasnął przerażony, czym zwrócił na siebie uwagę państwa Potter.
Ginny chwyciła
leżącą na stoliku od kawy bluzkę, i przykryła nią siebie. Jej policzki były
purpurowe, nie potrafiła wykrztusić słowa. Za to Harry miał wrażenie, że zaraz
zemdleje. Nigdy wcześniej nie czuł się tak upokorzonym.
– Ubraliście
się już? – zapytał Draco, delikatnie odsłaniając jedno oko.
– Czyś ty
zwariował? – wrzasnęła Ginny.
– Potter,
popraw spodnie – mruknął tylko Malfoy i spojrzał na nich krytycznym wzrokiem. –
Nie wiecie, że zawsze rzuca się zaklęcie na drzwi? Widać, że jesteście amatorami…
– Nic już nie
mów, Malfoy… Czego chcesz?
– Wiesz,
Potter. Ja i Hermiona bierzemy urlop na ten tydzień.
– Co?! –
odzywa się Ginny. – Ale my jedziemy w podróż poślubną. Hermiona o tym
wiedziała!
– Jedziecie za
tydzień, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy my pojechali w tym – mówi z
szerokim uśmiechem Draco. – Wyślemy wam pocztówkę. Buziaki, gołąbeczki.
Skończcie to, co wam przerwałem…
Za zanim
zniknął za drzwiami, dorzucił:
– Jeśli to
będzie syn, to dacie mu na imię Draco. Tak na pamiątkę.
Wyszedł
zadowolony. Teraz tylko musi oznajmić Hermionie, że wyjeżdżają na wczasy. Draco
westchnął. Już czuł ten przyjemny, gorący piasek pod stopami. Już słyszał szum
fal rozbijających się o skały… W głowie miał tylko jedno: Hermionę wynurzającą
się niczym syrena z morskich fal.
O Merlinie…
Hermiony nie
było w gabinecie. Pewnie znów musiała załatwić jakąś sprawę za tych
nierozgarniętych idiotów, których nazywała pracownikami. Pokręcił głową i
rozłożył się na kanapie. Przymknął oczy i pozwolił swoim myślom płynąć. Nic
dziwnego, że zapadł w sen.
Stał na plaży.
Słońce grzało jego ciało, było mu gorąco. Rozglądał się, ale był zupełnie sam.
Jedynie gdzieś w oddali widać było kształt czyjegoś domu. Miał wrażenie, że
zaraz spłonie. Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w kierunku oceanu. Gdy
tylko chłodne fale musnęły jego ciało poczuł przyjemny dreszcz i ukojenie.
Zanurzył się całkowicie i zaczął pływać. Było mu błogo i przyjemnie. Nagle
usłyszał kobiecy krzyk. Odwrócił się ponownie w stronę plaży i aż zaschło mu w
ustach. Naga Hermiona machała do niego kokieteryjnie i wołała, by wrócił do
domu. Nie trzeba mu było powtarzać. Zaledwie kilka chwil później wychodził z
wody i szedł w jej kierunku. Już miał przyciągnąć jej boskie ciało do swojego i
zatopić w jej ustach, gdy ponownie się odezwała, czułym, delikatnym głosem:
Draco…
Poczuł
szarpniecie. Spadł z kanapy.
– Co do jasnej
cholery?! – Zerwał się z podłogi całkiem obolały. Nad nim stała jego kochana
dziewczyna z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
– Ile razy mam
ci powtarzać, że nie możesz spać w pracy? – mruknęła Hermiona.
– Gdybyś
pozwalała mi spać w nocy, nie musiałbym odsypiać w biurze… – warknął i zaczął
masować swoje biodro, które najbardziej ucierpiało.
– Nie
zaczynaj, Malfoy. – Pogroziła mu palcem, ale w jej oczach pojawiły się iskierki
rozbawienia.
Draco
uśmiechnął się i kładąc jej dłonie na udach, przyciągnął do siebie. Uwielbiał
wpatrywać się w jej oczy. Fascynowały go. Były tak bardzo ciemne, ale jednak
nie czarne. Ich kolor doskonale oddalało słowo: czekoladowe.
Pochylił się
nad nią ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Pozwolił, by ich nosy stykały
się ze sobą, a oddechy mieszały w jeden.
– Mam dla
ciebie niespodziankę… – szepnął zmysłowo.
Hermiona
przymknęła oczy. Uwielbiała Draco. Idealnie się dopełniali, a ich związek był
dzięki temu wspaniały. Była miedzy nimi pasja i namiętność, był ogień i żar.
Potrafili ze sobą rozmawiać, uwielbiali drażnić siebie nawzajem, a ich kłótnie,
mimo że miały miejsce bardzo często, kończyły się zawsze tak samo: upojną nocą
w sypialni…
– Zabieram cię
na tydzień na Hawaje…
Hermiona
otworzyła gwałtownie oczy. Spojrzała na niego z niedowierzaniem, by po chwili
wpić się w jego usta. Draco z zadowoleniem oddawał namiętne pocałunki. Jedną
dłoń trzymał na jej policzku, a drugą wodził po jej ciele, z każdą chwilą coraz
bardziej podciągając jej czarną, seksowną sukienkę. Niestety, jego zamiary
zniweczyła Hermiona, odsuwając się od niego i poprawiając ubranie.
– Nie teraz,
Draco – mruknęła. – Powiedz mi lepiej skąd przyszedł ci do głowy pomysł na
wyjazd? Doskonale wiesz, że mamy teraz masę pracy!
Nie był
zdziwiony tym, że tak jak zawsze miała jakieś ‘ale’. Uśmiechnął się szeroko.
– Muszę się
zregenerować. Wiesz, po tym wypadku jestem taki obolały.
– Draco…? –
Spojrzała na niego wymownie.
– Naprawdę. To
odbiło się szczególnie na mojej psychice. Chcesz patrzeć jak się wykańczam i
popadam w depresję?
Hermiona
westchnęła głośno i pokręciła głową. Draco uśmiechnął się z zadowoleniem.
Czekał ich gorący tydzień nad Oceanem Spokojnym.
– Kiedy
jedziemy?
– Jutro z
samego rana – mówi, a jego oczy błyszczą wtedy niczym dwa ogniki.
***
Hermiona była
w świetnym humorze. Lecieli na Hawaje! Uśmiech nie schodził z jej ust. Wszyscy
jej podwładni spoglądali na nią jak na dziwoląga. Nie potrafili przyzwyczaić
się do tego, że ich szefowa chodzi ciągle taka promienna. Co więcej, nie mogli
jeszcze do końca uwierzyć, że to w dużej mierze dzięki jej chłopakowi! Hermiona
wciąż była wymagająca i wciąż wzbudzała respekt, ale teraz każdy inaczej ją
postrzegał…
Chwyciła swój
płaszcz i pozwoliła, by Draco pomógł go jej założyć. Następnie ruszyli w
kierunku wyjścia z Ministerstwa jak zawsze trzymając się za ręce. Hermiona
lubiła to uczucie, którym darzyła Draco. Mimo że początkowo ją przerażało teraz
wiedziała, że nie miała powodów do strachu. Draco był fantastyczny w każdym
względzie.
Gdy wyszli na
zewnątrz chłodne powietrze owiało ich rozgrzane twarze. Przeszli kawałek, by
znaleźć się w ciemnej uliczce i stamtąd się teleportowali.
– Jesteśmy! –
krzyknął Draco.
Drobny, ale
elegancko ubrany skrzat pojawił się zaraz obok nich i zabrał okrycia. Hermiona
i Draco ruszyli do salonu. Niestety nie znaleźli tam państwa Malfoy.
– Ciekawe,
gdzie się podziewają – mruknęła Hermiona. Usiadła na sofie i przymknęła oczy.
Uwielbiała tę kanapę. Była tak miękka i delikatna. Poczuła, jak ugina się
jeszcze bardziej pod ciężarem Draco.
Chłopak tak jak miał w zwyczaju położył ręce na oparciu.
– Pokłócili
się rano. Pewnie teraz są w sypialni… – Skrzywił się z obrzydzeniem, na co
Hermiona wybuchła śmiechem.
– Coś takiego
nigdy już nie będzie miało miejsca, synu – odezwała się Narcyza. – Ten człowiek
od rana nie jest moim mężem! – Weszła do salonu z wysoko uniesioną głowa. Za
nią podążał zrezygnowany Lucjusz.
– Dzień dobry,
pani Malfoy. – Hermiona pocałowała kobietę w policzek i pozwoliła się
wyściskać.
– Witaj,
kochanie. Promieniejesz! Czyli Draco już ci powiedział o wyjeździe?
– Oczywiście,
że mówiłem.
– Cicho,
Draco. Teraz ja mówię – skarciła syna. – Chodź, Mionka. Mam coś dla ciebie. –
Narcyza pociągnęła za sobą skołowaną dziewczynę. Zniknęły za drzwiami gabinetu
pani Malfoy.
– Chyba nie
muszę ci mówić, że masz szczęście, Draco?
– Oczywiście,
że nie. Granger jest cudowna!
Lucjusz
uśmiechnął się z zadowoleniem. Hermiona była jego wymarzoną synową. Piękna,
inteligentna. Spełniała wszystkie kryteria matki jego wnuka! Co prawda Draco
spotykał się z nią bardzo, bardzo krótko, ale jeśli Lucjusz i Narcyza dobrze to
rozegrają to ich cel się spełni. Hermiona zostanie członkinią rodu Malfoyów!
–
Rozmawialiście już o swojej przyszłości, Draco? – spytał Lucjusz. – Czy
Hermiona chciałaby mieć dzieci?
– Tato… Czy ty
się dobrze czujesz? Mamy dwadzieścia lat! Jesteśmy jeszcze za młodzi na dzieci!
– Potter już
się ożenił… – zauważył Lucjusz.
– Nie ma mowy.
Chcemy się bawić, a nie przewijać pieluchy – warknął Draco i wstał. – Temat
uważam za skończony.
Gdy kilka
minut później Hermiona i Narcyza wyszły z gabinetu dziewczyna była wyjątkowo
blada. Bez słowa usiadła na miejscu obok Draco i czekała na podanie posiłku.
Chłopak spoglądał na nią niepewnie. Położył jej dłoń na kolanie, ale ta
pokręciła lekko głową i gdy państwo Malfoy nie patrzyli wyszeptała ‘później’.
Obiad
strasznie im się dłużył. Hermiona i Draco czuli się wyjątkowo niepewnie, ale
Lucjusz i Narcyza wyglądali na wyraźnie zadowolonych.
Po skończonym
posiłku wstali, jako pierwsi. Już mieli udać się na górę, gdy zatrzymał ich
głos Narcyzy.
– Mionka,
planujesz zostać na noc?
– Nie, pani
Malfoy. Raczej nie – odpowiedziała drżącym głosem i pozwoliła, by Draco
poprowadził ją schodami do swojej sypialni.
– Ja się chyba
zabiję – jęknęła, gdy tylko przekroczyła próg pokoju. Rzuciła się na łóżko i
zacisnęła powieki. – Twoja matka jest fantastyczna, ale gdy zaczęła tłumaczyć
mi, jak ważne jest macierzyństwo w młodym wieku myślałam, że zemdleję…!
Draco wybuchł
śmiechem. Ułożył się obok niej i odgarnął jej włosy z twarzy.
– Wyglądałaś
cudownie! Byłaś blada jak ściana!
– Daj spokój,
Malfoy – mruknęła.
– Granger –
wyszeptał. – Uwielbiam jak mówisz moje nazwisko…
Odsunęła się
od niego z uśmiechem zadowolenia.
– Nie teraz,
słońce.
Draco
westchnął głośno. Wstał i podszedł do szafy. Zaczął wyjmować ubrania, cały czas
mówiąc do Hermiony na temat tego, co będą robić na Hawajach. Podkreślał, jak
ważne jest to by wzięła odpowiednio dużą ilość kostiumów kąpielowych i
zwiewnych, seksownych sukienek, bo zaplanował ekscytujące wypady. Gdy wyjął
ubrania, które zamierzał zabrać, odwrócił się w stronę łóżka. Zaśmiał się, bo
zrozumiał, czemu Hermiona tak milczała. Spała w najlepsze. Podszedł i przykrył
ją kocem. Z szatańskim uśmiechem ruszył w stronę drzwi. Zamierzał przenieść się
do jej mieszkania i ją spakować. Och, już wiedział, jakie rzeczy włoży do jej
walizki!
Po godzinie
był już z powrotem. Z zaskoczeniem zauważył, że Hermiona cały czas spała.
Wyglądała tak niewinnie i słodko, z rozsypanymi włosami na jego poduszce. Był
zmęczony. Bez zastanowienia położył się obok niej, obejmując jej drobne ciało. Granger
wtuliła się w jego tors, a Draco z zadowoleniem przymknął oczy i pozwolił sobie
na sen.
***
26 luty 2000
– Merlinie, wy
rzeczywiście jeszcze tutaj jesteście?! – wrzasnęła Narcyza, wchodząc do pokoju
syna.
Draco mruknął
coś niezrozumiale i mocniej wtulił się w ciepłe ciało Hermiony. Narcyzę
rozczulił ten widok. Niestety, musiała ich obudzić. Podeszła i gwałtownym
szarpnięciem zabrała im okrycie.
– Pobudka! –
krzyknęła głośno. – Draco, Mionka!
– Co się dzieje…?
– szepnął Draco, przecierając oczy. Odsunął się od Hermiony i usiadł na łóżku.
– Co ty tu robisz, mamo? – mruknął. Starał się ukryć ziewnięcie, niestety,
bezskutecznie.
– Dzień
dobry…? – Hermiona rozglądała się dookoła. Musiała zasnąć, gdy Draco się pakował,
dlatego tutaj była. Merlinie! Nie zdążyła naszykować ubrań. Miała nadzieję, że
jest jeszcze dostatecznie wcześnie.
– Kochanie,
jest dziesiąta! Jesteście spóźnieni na ten mugolski wynalazek, samo… slemo…
Wiecie, co mam na myśli.
Gwałtownie
zerwali się z kanapy.
– Niemożliwe,
jest pani pewna?
– Kochanie,
mówiłam, żebyś mówiła mi Narcyza, i tak, jestem pewna.
– O Merlinie.
Nie jestem spakowana…
– Zrobiłem to
za ciebie, wczoraj… – powiedział Draco. Już stoi przy szafie i szuka ubrań,
które założy.
– Nie zdążymy
– mruknęła Granger.
Szybko zerwał
się z łóżka i popędził do łazienki. Chwilę później wszedł do niej Draco.
Narcyza usłyszała szum wodny i uniosła brwi. Może doczeka się wnuka szybciej
niż sądzi? Uśmiech rozjaśnił jej usta. Chciałaby mieć wnuczka o kręconych,
jasnych włosach… Rozmarzona wyszła z pokoju i przeszła do salonu. Usiadła na
sofie obok Lucjusza i z zaciekawieniem obserwowała schody. Po około piętnastu
minutach zbiegli po nich Hermiona i Draco.
– Do
zobaczenia! – krzyknęła Granger, a Draco tylko kiwnął głową.
– Ciekawe, czy
zdążą? – mruknął Lucjusz. – Może jakiś zakładzik, Cyziu?
W tej samej
chwili Draco i Hermiona teleportowali się na lotnisko. Dziewczyna była
zaskoczona, że Draco wybrał samolot, jako sposób transportu, zwłaszcza, że
wciąż sprawiał wrażenie przerażonego, ale jak wyjaśnił jej w trakcie biegu,
samoloty chyba zaczęły go fascynować.
– Jesteś
pewien, że nie pomyliłeś odpraw? – spytała Hermiona. Coś jej się nie zgadzało.
– Oczywiście,
że nie pomyliłem. Masz mnie za idiotę? – mruknął Draco. Rozłożył się wygodnie w
fotelu i przymknął oczy. Już miał oddać się błogiemu relaksowi, gdy jego humor
gwałtownie zepsuł głos stewardesy.
– Witamy
bardzo serdecznie. Mamy nadzieję, że lot do Paryża minie państwu w przyjemniej
atmosferze.
– Ups…
– Malfoy! Ja
cię zabiję! – warknęła Hermiona.
Około godziny
dwunastej wychodzili już z lotniska, ciągnąć za sobą walizki. Hermiona
zgrzytała zębami z zimna. Paryż był jeszcze chłodniejszy niż Londyn, ponieważ
dodatkowo padał rzęsisty deszcz.
– A co z moimi
Hawajami – stękała.
– Przecież
polecimy – mruknął. – Tylko kolejny lot jest jutro…
– Nie denerwuj
mnie!
Usiadła na
walizce, zupełnie obrażona. Obserwowała uważnie, co się wokół niej dzieje i z
zaskoczeniem dostrzegła dwóch mężczyzn ubranych na czarno, uważnie się im
przypatrujących. Kiwnęli do siebie głowami i ruszyli w ich kierunku.
– Draco… Coś
tutaj nie gra…
– Cicho…
Hermiona
wstała i chwyciła chłopaka za ramię.
– Idziemy stąd
– zarządziła. – Już.
– Co? O co ci
chodzi?!
Hermiona
złapała swój bagaż i ruszyła w kierunku tłumu wychodzącego z lotniska. Ciągle
obracała się za siebie. Tajemniczy mężczyźni zbliżali się nieubłaganie.
Pociągnęła Draco w ciemny zaułek i szybkim ruchem różdżki przetransmutowała ich
bagaże w zawieszki od bransoletki, którą teraz wsunęła na nadgarstek.
Przeczuwała, że coś się święci.
– Teraz
wyjdziemy stąd, jak gdyby nigdy nic… – szepnęła do niego.
– Co się
dzieje?
– Ktoś nam się
przyglądał na lotnisku.
– Hermiono,
jesteś przewrażliwiona.
– Draco,
naprawdę.
– Chodź już
lepiej.
Mimo że tłum
jeszcze bardziej się zagęścił, Hermiona czuła się odsłonięta. Miała wrażenie,
że jest nieustannie obserwowana, tamci mężczyźni na pewno nie przyglądali się
im przypadkowo. Intuicja jej nie zawiodła. Nagle obok nich pojawiły się cztery
osoby. Chwyciły ich pod ramiona i wepchnęły do czarnego samochodu. Nim Draco
zdążył krzyknąć już siedział związany, tak samo jak Hermiona.
– Co tu się
dzieje?! – wrzasnął. Niestety, już odjeżdżali. Nikt nawet nie zauważył tego, co
się zadziało. – Kim wy jesteście?!
– Myśleliście,
że gdy się przefarbujecie nikt was nie pozna… Och, Baco, Dona, jesteście takimi
idiotami…
– Bierzecie
nas za kogoś innego! – warczy Draco, wyrywając się muskularnemu mężczyźnie.
– Spokojnie,
Baco… Powinieneś się cieszyć, że pierwsi was złapaliśmy, gdybyście dostali się
w łapy ludzi Dużego Mike’a nie wiem, czy byłoby tak przyjemnie… My was tylko
zamkniemy w więzieniu…
– Cholera… –
szepcze przerażona Miona. Właśnie zrozumiała, o co chodzi. Wciąż interesowała się tym, co dzieje się w
świecie mugolskim, a ostatnio dużo mówiło się o gangsterze o pseudonimie Duży
Mike. Jego ludzie byli odpowiedzialni za największe napady w tym
pięćdziesięcioleciu! Byli przeraźliwie szybcy, niezwykle zwinni i jeszcze nigdy
nie udało się żadnego z nich złapać. Niestety, byli też często nieposłuszni.
Hermiona słyszała o dwóch najlepszych podwładnych Dużego Mike’a: Baco i Donie. Miesiąc
temu ukradli Regenta z Luwru, najdoskonalszy pod względem szlifu diament,
wyceniony na miliardy… Po napadzie zniknęli… Szukano ich po całym świecie, Duży
Mike obiecał krocie za ich złapanie, a francuska policja oferowała równie duże
pieniądze za zwrot diamentu.
– Co, Dono?
Dotarło do ciebie w jak kiepskiej sytuacji jesteście?
– Nie nazywam
się Dona!
– Nie
ściemniaj, Dono. My i tak wszystko wiemy…
Hermiona
spoglądała przerażonym wzrokiem na Draco. Jechali kilka minut, po których z
piskiem opon zatrzymali się przed jakimś budynkiem. Zostali wyprowadzeni i od
razu poprowadzeni do środka i zamknięci w osobnych pomieszczeniach.
Hermiona
intensywnie myślała, jak wyplątać się z tej sytuacji. Przede wszystkim musiała
mieć kontakt z Draco, tylko jak?! Nie mogła wyjąć różdżki. Dziękowała
Merlinowi, że ukryła ją bezpiecznie w swoim wysokim kozaku.
Nie wiedziała,
ile czasu siedziała w pokoju przesłuchań, ale w końcu do pomieszczenia wszedł
ten sam mężczyzna, który rozmawiał z nimi w samochodzie. Stanął przed nią z
uśmiechem pokazując jej teczkę. Jak sądziła, kartotekę Dony, za którą była
brana.
– I jak?
Postanowiłaś powiedzieć nam, gdzie ukryliście diament, czy tak jak swój
towarzysz ciągle podkreślać, że bierzemy was za kogoś innego?
– Ja naprawdę
nie nazywam się Dona! Jestem Hermioną Granger, Brytyjką, która przejechała tu przez
przypadek, bo jej chłopak pomylił samoloty!
– Nieładnie
tak kłamać. – Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej i wyjął zdjęcia z teczki.
Podsunął je pod nos Hermionie. – I tak nikt ci nie uwierzy…
Hermiona
wciągnęła gwałtownie powietrze. Na fotografiach byli ludzie tak niesamowicie
podobni do niej i Draco. Jedyne, czym się różnili to kolory włosów. Hermiona
miała brązowe, a Dona blond, podobnie było w przypadku Draco. Nie mogła
uwierzyć w ten zbieg okoliczności. Pokręciła głową odsuwając od siebie zdjęcia.
– To naprawdę
nie jestem ja!
– Mów, gdzie
jest diament. – Mężczyzna zignorował ją całkowicie.
Co robić, co
robić? – myślała Hermiona. Nagle wpadł jej do głowy pewien pomysł.
– Pokarzemy
wam, gdzie jest diament. Jednak pod jednym warunkiem… – zaczęła.
Miała
nadzieję, że jej plan wypali…
***
Tak jak
oczekiwała, po kilku minutach do pokoju przesłuchań został wprowadzony Draco.
Hermiona zerwała się z miejsca i podbiegła do niego, zarzucając mu ręce na
szyję. Dla policjantów wyglądało to tak, jakby Hermiona całowała Draco w szyję,
ale tak naprawdę szeptała mu do ucha drobne szczegóły jej planu.
– Baco,
kochanie. – Westchnęła przeciągle. Odsunęła się od niego i spojrzała na
policjantów.
–
Skończyliście już? – warknął jeden z funkcjonariuszy, przyglądając się im z
wyrazem oburzenia. – Zakujcie ich – nakazał.
Hermiona
wzdrygnęła się, gdy metal zaczął chłodzić skórę jej nadgarstków. Posłusznie wyszła
z pomieszczenia. Była prowadzona przez jednego z mężczyzn, młodego i całkiem
przystojnego bruneta. Uśmiechała się do niego kokieteryjnie. Z zadowoleniem
zauważyła, że na jego bardzo bladych policzkach wykwitły rumieńce. Gdy
schodzili po schodach, Hermiona specjalnie ocierała się o jego tors.
– Tu est très beau* – szepnęła płynnie po
francusku.
Mężczyzna był
nią zafascynowany, nie mógł oderwać od niej oczu. Wodził zachłannym wzrokiem po
jej pełnych ustach i zgrabnych nogach. Podczas, gdy inni policjanci szli wyjątkowo
szybko, ciągle pośpieszając Draco, oni zwolnili. Gdy znaleźli się na korytarzu
całkiem sami, mężczyzna zatrzymał się i złapał Hermionę za ramię, odwracając
ją. Właśnie wtedy wiele rzeczy zadziało się na raz. Najpierw Hermiona pstryknęła
kilka razy palcami, sprawiając, że kamery przestały rejestrować to, co dzieje
się w budynku. Następnie pozbyła się skuwających ją kajdanek, by na koniec z
całej siły kopnąć policjanta w krocze i ogłuszyć go zaklęciem. Błagała Merlina,
by nikt nie dowiedział się, o tym że użyła magii przeciwko mugolowi!
Pobiegła
szybko, Draco pewnie już rozprawił się z pozostałą dwójką policjantów. Miał to
zrobić w czasie jazdy windą, a następnie zjechać do piwnic, by tam ich zostawić
i spotkać się z Hermioną. Po paru minutach już była na samym dole. Niestety,
musiała zbiec schodami. Gdy wpadła do piwnicy, Draco już na nią czekał.
– Nie wierzę,
że to robimy… – Westchnął głośno. – Jak się Ministerstwo o tym dowie…
– Nic nam nie
zrobią – mruknęła. – Oprzyj ich jakoś o tę ścianę… – Podeszła do jednego z
funkcjonariuszy i starała się poprawić jego głowę, niestety, ta ciągle opadała
na ramię. W końcu zrezygnowana dała sobie spokój.
– Musimy stąd
jakoś wyjść…
– Na pewno są
tu jakieś okna, albo szyb wentylacyjny. Chodź, bo zaraz zorientują się, że coś
jest nie tak. – Złapała go za ramię i pociągnęła w lewą stronę. Zaczęli biec,
gdyż, tak jak przeczuwała Hermiona, został wszczęty alarm. Zorientowali się, że
ich najważniejsi więźniowie zniknęli!
– Jest! –
szepnęła Hermiona. – Szybko, podsadź mnie – nakazała.
Draco złapał
ją za biodra i podniósł. Hermiona znalazła kratkę wentylacyjną. Odsunęła ją i
zwinnie wskoczyła do środka. Chwilę później to samo zrobił Draco. Zamknął wejście
i spojrzał na dziewczynę wyczekującym wzrokiem.
– Gdzie teraz?
– Cicho!
Spojrzała na
niego ze złością. Tuż pod nimi, w miejscu w którym chwilę temu sami stali,
słychać było głosy. Francuskie przekleństwa i zdenerwowane nawoływania, a
następnie dźwięk uderzeń butów o posadzkę. Policjanci przebiegli tuż pod nimi.
– Idziemy –
szepnęła.
Już po
kilkunastu minutach byli na zewnątrz. Tak jak przeczuwała Hermiona, znaleźli
się na tyłach komisariatu. Szybko wbiegli między kontenery i dopiero tam
założyli na siebie kurtki.
– Może lepiej
wracajmy do Londynu – mruknął Draco.
– Chyba
zwariowałeś?! Teraz, gdy zrobili nam zdjęcia i uciekliśmy? Roześlą to wszędzie!
Będziemy poszukiwani listami gończymi, nie tylko we Francji, ale całej Europie!
– To, co mamy
zrobić?!
– To proste.
Pomożemy złapać przestępców.
– Chyba
zwariowałaś, Hermiono. Mieliśmy mieć wolne. W–O–L–N–E! – Draco przeliterował
ostatni wyraz.
– Dwa dni,
Draco. Daj nam dwa dni na znalezienie przestępców, a później polecimy na Hawaje,
tak jak planowaliśmy.
– Niech ci już
będzie… – Westchnął. – To od, czego zaczniemy?
– Od małej
zmiany wyglądy! – powiedziała z szerokim uśmiechem.
Gdy po kilku
minutach wyszli z zaułka wpadli wprost na policjantów, sprawdzających teren
wokół komisariatu. Całe szczęście, ich przebrania były wyjątkowo udane. Paroma
zaklęciami, Hermiona sprawiła, że teraz wyglądała całkiem inaczej: miała
skośne, zielone oczy i krótko ścięte, czerwone włosy. Draco też przeszedł
metamorfozę, jego głowę zdobiła burza gęstych, czarnych loczków, a oczy wyglądały
jak dwa węgielki. Nikt ich nie poznał.
Było już coraz
ciemniej. Kręcili się wokół Luwru i dopiero na dwie godziny przed zamknięciem
weszli do środka. Miejsce, gdzie niegdyś znajdował się diament było wciąż niedostępne
dla turystów. Hermiona uważnie się mu przyglądała i analizowała, jak włamywacze
dostali się do środka i przede wszystkim, jak udało im się uciec tak szybko, mimo
naruszenia czujników ruchu i włączenia się alarmu.
Nagle coś przykuło
jej uwagę. Płytki na podłodze Luwru tworzyły piękny, kwiecisty wzór, ale dwie z
nich były jakby zamienione miejscami. Widać było, że powinny leżeć odwrotnie.
– Niemożliwe –
szepnęła. – Coś mi się zdaje, Draco, że dzisiejszej nocy, zwiedzimy paryskie katakumby…
CDN
* Tu est très beau (franc.) – Jesteś bardzo
przystojny.
Ale akcja! Prawie jak Pan Samochodzik XD
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście czekam na te wymarzone Hawaje! :P
Dziękuję, cieszę się, że się podoba :)
UsuńNie wiem czy mnie pamiętasz, ale wiedz, że nadal tu zaglądam! :)
OdpowiedzUsuńDodatek jest świetny! Może znalazłyby się jakieś drobniutkie błędy, ale ogółem wyszło bardzo dobrze!
Kocham twoje poczucie humoru, chociaż czasami jest ono aż nazbyt wyraziste! xD Ale rozumiem, że taki miałaś i masz zamysł, więc traktuje to jako takie dramione z przymrużeniem oka ;)
Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie dużo akcji i powieje grozą, bo to lubię najbardziej :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
Oczywiście, że pamiętam, nie mogłabym inaczej :).
UsuńNiestety, nie wszystko dałam radę wyłapać, więc błędy jak na razie muszę zostać, nad czym ubolewam :(.
Cieszę się, że dodatek się spodobał. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że wiele scen jest mocno przerysowanych, ale przecież zawsze o to w tym opowiadaniu chodziło :D.
Dziękuję za miłe słowa!
Miniaturka świetna!
OdpowiedzUsuńCzekam jak się rozwinie cała akcja i czy wylądują w końcu na Hawajach...
Wenny :*
~gwiazdezka
Dziękuję za komentarz :*!
UsuńHoho, akcja raczej mało możliwa w realnym świecie, ale jeśli chodzi o świat Hermiony to mnie to wcale nie dziwi ;) Hawaje są najpiekniejszym miejscem jakie w życiu widziałam, więc niezmiernie sie cieszę i mam nadzieje, ze Draco Miona tam dotrą na mały odpoczynek. Cudownie jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńPs.mam tylko małe zastrzeżenie do tej gwiazdki. " Il est très beau" jest to 3 osoba więc w tlumaczeniu "on jest bardzo przystojny". W 2 osobie powinno być "Tu es très beau"
~Mad
Dziękuję bardzo za miłe słowa :). Cieszy mnie, że się podobało :D.
Usuń