Ostatnia część
Wymarzonej podróży najpewniej pełna
błędów, za które bardzo Was przepraszam :)! Obiecuję w wolnej chwili je
poprawić.
Kolejny
dodatek to Niepowtarzalny wieczór, na
który zapraszam wieczorem 14 listopada
;)!
Buziaki,
Charlotte
***
Wymarzona
podróż: katakumby
26 luty 2000, późny wieczór
Hermiona
siedziała z Draco w jednej z restauracji, jedząc kolację. Dla postronnych
obserwatorów byli kolejną zakochaną parą, która szeptała sobie na ucho czułe
słówka. Prawda była jednak inna… Hermiona opierała się o ramię swojego chłopaka
i powtarzała mu plan, który wymyśliła na poczekaniu.
– Myślę, że
oni już tutaj są – szepnęła.
– Może
uciekli, gdy zobaczyli, że cały Paryż jest obwieszony ich plakatami…
– Nie możliwe!
Posłuchaj… – Hermiona odsunęła się na chwilę od Draco i spojrzała mu w oczy.
– Wieść, że złapano Baco i Donę rozeszła
się już po całym Paryżu! To oczywiste, że dotarła też do uszu prawdziwych
złodziei. Dzisiejsza noc będzie dla nich doskonałą okazją, by zabrać diament z
miejsca, w którym go ukryli. Tylko głupiec, by z tego nie skorzystał!
– W takim
razie lepiej się zbierajmy.
Podniósł się z
krzesła i podał dłoń Hermionie. Rzucił na stół kilka banknotów i ruszył w
stronę wyjścia. Hermiona mocniej otuliła się szalikiem; noc była chłodna.
Złapała chłopaka za rękę i oparła głowę o jego ramię.
– Musimy być
bardzo ostrożni – szepnęła.
Hermiona
nalegała, aby wejść okrężną drogę, dawno zamkniętą i niedostępną dla turystów. Skręcili
w jedną z ciemniejszych uliczek; opuszczoną i zaniedbaną. Zimny wiar owiewał
ich ciała. Oboje trzęśli się z zimna. Wejście prowadzące do katakumb było
skryte za jednym z kontenerów. Schodki pokrywał lód, dlatego Hermiona mocno
trzymała się Draco. Wyjęła różdżkę i zaklęciem otworzyła drzwi, a następnie
żelazne kraty. Oświetliła sobie drogę: kręte, kamienne schody prowadzące w dół,
ku ciemności.
– Chodźmy –
mruknął Draco. – Nikt nie może wiedzieć, że ktoś majstrował przy tym. –
Zaklęciem zamknął wejście.
Zaczęli
ostrożnie schodzić. Hermiona oddychała lodowatym powietrzem, drażniącym jej
gardło. W jednej dłoni trzymała różdżkę i oświetlała sobie drogę, a drugą
dotykała ściany, starając się utrzymać równowagę. Stopnie były nie dość, że
śliskie to jeszcze wyjątkowo wąskie. Bała się, że zsunie się po nich wprost w
objęcia mroku. Do tej pory była jedynie w części udostępnionej turystom, gdzie
świeciły lampy, a zejście było proste i jak najbardziej przystosowane dla
zwiedzających. Ta część była inna: zapomniana i całkowicie wyludniona. To była
najstarsza część katakumb, skrywająca tysiące ludzkich szczątek.
Hermiona
niemal krzyknęła, gdy obok jej nóg przebiegł szczur, jego śliski ogon musnął
nogawkę jej spodni.
– Merlinie!
– Czyżby
szefowa aurorów jednak nie była nieustraszona? – szepnął Draco wprost do ucha
Hermiony.
– Czyżby
chłopak szefowej chciał stracić dziewczynę? – mruknęła iście jadowitym głosem.
Draco roześmiał się, a dźwięk ten poniósł się po całym korytarzu.
– Musimy być
bardzo ostrożni, te tunele są zdradliwe. Łatwo się tutaj zgubić… – powiedział po
chwil Draco.
Hermiona
kiwnęła głową i wyjęła z torby mapę miasta, którą udało jej się zdobyć od
jednego ze sklepikarzy. Czarnymi, przerywanymi liniami zaznaczone były
wszystkie tunele biegnące pod miastem. Palcem wskazała jakieś miejsce.
– Tutaj jesteśmy…
A tuta musimy dojść – dodała.
– Ile to nam
zajmie czasu! – jęknął Draco.
– Nie marudź
tylko chodź.
Szarpnęła go
za ramię i zaczęła iść prosto. Musieli się pośpieszyć. Hermiona obawiała się
tego, co mogą zastać. Miała nadzieję, że Baco i Dona naprawdę wrócili do
miasta. Była tak pochłonięta swoimi rozmyślaniami, że nie zorientowała się
nawet, kiedy doszli do okrągłego placu, z którego kręte drogi rozchodziły się
na wszystkie cztery strony świata.
– To tutaj –
szepnął Draco.
– Myślisz, że…
Draco wciągnął
gwałtownie powietrze i zatkał Hermionie usta dłonią. Przyciągnął ją do siebie i
jak najmocniej naparł na ścianę. W ostatnim momencie udało im się ukryć w
jednej z wnęk. Od kamiennych, pokrytych kośćmi ścian odbijały się kroki. Po
chodzie poznali, że to mężczyzna. Świecił latarką wyraźnie zaniepokojony.
Hermiona dostrzegła, że dłonie mu się trzęsły. Ciągle rozglądał się na boki,
był zdenerwowany i zestresowany. Dłonią zaczął sunąć po ścianie. W końcu z
wyraźnym zadowoleniem wyjął sporych rozmiarów kamień. Hermiona patrzyła na
diament oczarowana: Regent lśnił niczym słońce.
– Gdzie Dona?
– Głos Draco był niemal niedosłyszalny. Hermiona
musiała mocno skupić się, aby go zrozumieć. Wzruszyła w odpowiedzi ramionami.
Nie miała pojęcia, gdzie może znajdować się kobieta.
Baco ostrożnie
włożył Regenta do materiałowej torebki. Rozejrzał się jeszcze raz i odwrócił.
Hermiona i Draco niemal zemdleli z zaskoczenia. Mężczyzna wyglądał bardzo
podobnie do Malfoya. Różnił się jedynie kolorem włosów i budową: Draco miał
jasne kosmyki, był wyższy i lepiej umięśniony, Baco zaś przypominał kościstego
chłopca.
– Oddaj mój
kamień, Baco.
Złodziej
podskoczył z zaskoczenia, ale na jego usta wstąpił szeroki uśmiech. Spojrzał na
kobietę i oblizał lubieżnie wargi.
– Dono, moja
księżniczko... Rościsz sobie prawa do mojego skarbu?
– Oddawaj go,
Baco! Ten diament jest mój – syknęła kobieta. Podeszła bliżej. W dłoni trzymała
pistolet, którym celowała prosto w swojego chłopaka. Ani Draco, ani Hermiona
nie wiedzieli, co się dzieje. Oboje sądzili, że Baco i Dona stanowili duet, a
nawet parę!
– Grozisz mi
bronią, kwiatuszku? Zapomniałaś, kto cię nauczył jej używać?
Baco wsunął diament
do kieszeni i podniósł ręce do góry. Lustrował wzrokiem Donę, wyraźnie
zaciekawiony. Czekał na jej ruch.
– Chcesz
diament, to go sobie weź – szepnął i uśmiechnął się z zadowoleniem.
– Nie
nabierzesz mnie na tę sztuczkę. Oddaj go sam, inaczej strzelę…
– Nigdy byś
tego nie zrobiła! – Roześmiał się gardłowo. – Przecież mnie kochasz…
W jednej
chwili Baco znalazł się obok kobiety. Wytrącił jej pistolet z ręki i łapiąc za
włosy, przyciągnął do siebie. Zachłannie wpił się w jej usta. Dona przymknęła
oczy, całkowicie zatracając się w pocałunku. Zarzuciła mu dłonie na szyję i
pozwoliła, by jego ręce wodziły po jej ciele. Straciła zmysły, już zapomniała
dlaczego tak bardzo ciągnęło ją do Baco…
Właśnie wtedy mężczyzna wyjął nóż.
Przyłożył go do szyi Dony. Ta zamarła w przerażaniu, jej oczy wypełniły
łzy, a ciałem wstrząsnął dreszcz.
– Jesteś
naiwna – szepnął. Przymknął oczy i otarł się swoim policzkiem o jej. Schylił
głowę i szepnął jej do ucha: – Jesteś wyjątkowo naiwna, złotko.
– Nie. To ty
jesteś… – odparła twardym głosem. Po łzach nie było śladu. Z całej siły kopnęła
mężczyznę w kroczę i wyrwała mu nóż. Mocno uderzyła go w brzuch, a następnie
wbiła mu w nogę ostrze.
– Ty szmato! –
Baco zawył z bólu i upadł na ziemię.
– Od dzisiaj
katakumby będą twoim grobowcem, skarbie!
Dona pochyliła
się nad nim i ostatni raz pocałowała go w usta, wyjmując jednocześnie z
kieszeni owinięty diament.
– Tak przy
okazji: nigdy cię nie kochałam, od zawsze wolałam Jima! – Zaśmiała się i
ruszyła biegiem w kierunku wyjścia.
Hermiona, jako
pierwsza wypadła z kryjówki.
– Draco, ty
zajmij się Baco, ja biegnę za nią! – wydała rozkaz, jak na szefową przystało.
Znów czuła się jak na jednej z misji, niestety teraz nie mogła posługiwać się
magią. Żaden mugol nie mógł dowiedzieć się o jej istnieniu.
Dona
wiedziała, że ktoś ją goni. Przyśpieszyła kroku, ale Hermiona miała lepszą
kondycję. Mimo że zimowe ubrania ją spowalniały szybko udało się jej dogonić
kobietę. Rzuciła się na nią, zwalając z nóg.
– Ty dziwko! –
warknęła Dona. Wciąż miała przy sobie nóż. Niemal przecięła policzek Hermiony.
Dona wierzgała
się mocno, a Hermiona starała się utrzymać ją w miejscu, niestety, nieudolnie.
Została przewrócona na plecy, tak że teraz to Dona górowała nad nią. Uderzyła
Hermionę mocno w twarz, przed oczami kobiety pojawiły mroczki.
– Suka! –
warknęła Hermiona pełna złości. Udało jej się wyswobodzić z uścisku Dony i
mocno szarpnęła złodziejkę za włosy. Kobieta zaczęła piszczeć z bólu, a wówczas
Hermiona zrzuciła ją z siebie i szybko poderwała się na nogi.
– Kim ty w
ogóle jesteś?! – wycharczała Dona.
– Twoim
największym koszmarem! – Hermiona wciąż czuła pulsujący ból w policzku i ciepłą
krew ściekającą na jej kurtkę. Dona miała na dłoni pierścionek, który tak
uszkodził twarz Hermiony. Panna Granger dawno nie czuła takiej wściekłości.
Dona nie
czekała długo, ponownie rzuciła się na Hermionę, ale ta była przygotowana. Nie
bez powodu uczyła się również walki w ręcz! Jako wyszkolona aurorka musiała
umieć radzić sobie w każdej sytuacji. Była w sowim żywiole, zgrabnie
powstrzymywała ciosy i nie pozostawała dłużna. Wyglądała jak płomień, a była
niczym cały ogień – żywioł, którego nie da się powstrzymać. Uskoczyła w bok,
gdy pięść Dony zmierzała w kierunku jej twarzy, kobieta zatoczyła się na
ścianę. Słychać było chrzęst łamanych kości. Hermiona ze zgrozą spoglądała na
zdewastowane szczątki.
Nie mogła
jednak długo zastanawiać się nad dziedzictwem, które zostało tak bezmyślnie
zniszczone, bo Dona znów rzuciła się do ataku. Po jej dłoniach ciekła jej własna
krew. Hermiona wycofywała się powoli. Widziała, że Dona z każdą chwila słabnie.
Jej oddech był świszczący, nie mogła poradzić sobie z utrzymaniem równowagi.
Zapewne nigdy nie brała udziału w tak czynnej walce. Hermiona wykorzystała to,
gdy Dona rzuciła się na nią z pięściami, odsunęła się i szybko kucając,
podcięła nogi Donie. Ta przetoczyła się po ziemi, uderzając głową o posadzkę. W
jej oczach widać było wycieczenie, miała jednak dość siły, by próbować
doczołgać się do leżącego nieopodal noża. Gdy chciała go chwycić, Hermiona
obcasem przygniotła jej dłoń.
– Ten nóż nie
dla ciebie, złotko – powiedziała z ironicznym uśmiechem.
Szarpnęła
Doną, podciągając ją i stawiając na nogi. Złodziejka nie miała dość siły, by
się wyrwać, choć usilnie starała się to zrobić. Hermiona widząc to mocniej
ścisnęła jej ręce. Wyciągnęła w pośpiechu różdżkę i przetransmutowała nóż w
żelazne kajdanki, które założyła Donie na nadgarstki.
– Glina… –
Mugolka splunęła. – Nienawidzę takich jak ty.
Hermiona
roześmiała się szyderczo.
– I bardzo
mnie to cieszy…
Ruszyła w
kierunku miejsca, gdzie zostawiła Draco. Tak jak się spodziewała, jej chłopak
siedział sobie spokojnie pod ścianą, bawiąc pistoletem, a związany i
zakneblowany Baco leżał naprzeciwko niego.
– Spisałeś się
– mruczy.
– Miałem
najlepszą nauczycielkę.
Hermiona
uśmiechnęła się słysząc te słowa, ale nie odpowiedziała na nie. Musiała zająć
się, czym innym. Wyciągnęła dłoń w kierunku kieszeni płaszcza Dony, mimo że
kobieta protestowała, krzycząc w niebogłosy, Hermiona wyjęła telefon i diament.
Regenta rzuciła w kierunku Draco, a następnie ozdobną chustą, którą kobieta
miała obwiązaną szyję, zakneblowała usta Dony. Odezwała się dopiero po
usadzeniu złodziejki obok Baco.
– Pilnuj
kamienia. No i miej oko na nasze gołąbeczki. – Poruszyła zabawnie brwiami. – Ja
idę zawiadomić policję.
Po mniej
więcej piętnastu minutach w korytarzach katakumb słychać było dudnienie wielu
par stóp. Hermiona wstała i na środku korytarza położyła woreczek, a na nim
diament. Uśmiechnęła się zadziornie w stronę Baco i Dony i łapiąc Draco za dłoń,
ruszyła w przeciwnym kierunku. Słyszała piski protestu ze strony złodziejów. Za
zakrętem rzuciła na siebie i Malfoya zaklęcie kameleona. Zatrzymała się
wyraźnie zaciekawiona dalszym rozwojem spraw.
– Myśleliście,
że nam uciekniecie, co Dono?! – powiedział doskonale znany Hermionie i Draco
funkcjonariusz, który rano ich złapał. –
Twój plan się nie powiódł, a za to, co zrobiłaś dostaniesz jeszcze większy
wyrok! Ty zresztą też, Baco!
– Ja o niczym nie wiem! – warczała. – Zostałam
w to wrobiona przez tamtą kobietę! I był z nią mężczyzna! Uciekli w tamtym kierunku!
– Nie pogrążaj
się, Dono.
– Kiedy to
prawda! – krzyknął Baco. – Oni tam są, to ich powinniście złapać!
– Te wymówki
zostawcie sobie na rozprawę, choć nie ma po co marnować głos… I tak nikt wam
nie uwierzy! – Zaśmiał się jeden z policjantów, a zawtórowali mu inni.
Hermiona
uśmiechnęła się z zadowoleniem, a Draco oparł się czołem o jej policzek.
– Czy teraz
możemy już lecieć na Hawaje? – zapytał zmęczonym głosem.
– Jak
najbardziej… – mruknęła i pocałowała chłopaka.
***
28 luty 2000
Draco leżał na
leżaku, w jednej dłoni trzymał kieliszek z szampanem, a drugą włożył sobie pod
głowę. Na jego ustach widniał szeroki uśmiech. Hermiona stała w wodzie po uda i
pozwalała, by ciepłe fale muskały jej ciało. W końcu poczuła na sobie palące
spojrzenie mężczyzny, odwróciła się w jego kierunku.
– Draco? –
szepnęła. Wyszła z wody i zalotnie kręcąc biodrami ruszyła w jego
kierunku.
Chłopak
odstawił kieliszek, i mrugnął do dziewczyny zadziornie. Przymknął oczy, gdy
poczuł, że Hermiona siada mu na kolanach i pochyla się, by pocałować go
namiętnie.
W końcu jego
sen się spełnił.
Koniec.
To było genialne *_*
OdpowiedzUsuńTa cała akcja i wgl jak sobie z nimi poradzili.
Czekam na kolejny dodatek i weeny :*
~gwiazdeczka
Dziękuję bardzo serdecznie ;*!
UsuńHejo hejo :D
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego przegapiłam publikację końca tej miniaturki, co dopiero teraz nadrabiam i kłaniam się uniżenie. Cała historia jest perfekcyjnym! odwzorowaniem kanonicznych postaci w typowo sherlokowskim wydaniu, czyli coś, co lubię. I nie powiem, bo pomysł zacny, Draco w pełni draconowaty (Boże, jestem mistrzem elokwencji), a i akcja przednia. Jednak wisienką na torcie okazała się końcówką, którą kupiłaś mnie w 100%.
Pozdrawiam, Iva Nerda
O, dziękuję! Uwielbiam Sherlocka, więc musiało się i w mojej twórczości pojawić coś podobnego ;). Cieszy mnie, że koniec się spodobał! :*
Usuń