poniedziałek, 31 października 2016

Wymarzona podróż, cz. 2

Ostatnia część Wymarzonej podróży najpewniej pełna błędów, za które bardzo Was przepraszam :)! Obiecuję w wolnej chwili je poprawić.
Kolejny dodatek to Niepowtarzalny wieczór, na który zapraszam wieczorem 14 listopada ;)!
Buziaki,
Charlotte

***

Wymarzona podróż: katakumby

26 luty 2000, późny wieczór
Hermiona siedziała z Draco w jednej z restauracji, jedząc kolację. Dla postronnych obserwatorów byli kolejną zakochaną parą, która szeptała sobie na ucho czułe słówka. Prawda była jednak inna… Hermiona opierała się o ramię swojego chłopaka i powtarzała mu plan, który wymyśliła na poczekaniu.
– Myślę, że oni już tutaj są – szepnęła.
– Może uciekli, gdy zobaczyli, że cały Paryż jest obwieszony ich plakatami…
– Nie możliwe! Posłuchaj… – Hermiona odsunęła się na chwilę od Draco i spojrzała mu w oczy. –  Wieść, że złapano Baco i Donę rozeszła się już po całym Paryżu! To oczywiste, że dotarła też do uszu prawdziwych złodziei. Dzisiejsza noc będzie dla nich doskonałą okazją, by zabrać diament z miejsca, w którym go ukryli. Tylko głupiec, by z tego nie skorzystał!
– W takim razie lepiej się zbierajmy. 
Podniósł się z krzesła i podał dłoń Hermionie. Rzucił na stół kilka banknotów i ruszył w stronę wyjścia. Hermiona mocniej otuliła się szalikiem; noc była chłodna. Złapała chłopaka za rękę i oparła głowę o jego ramię.
– Musimy być bardzo ostrożni – szepnęła.
Hermiona nalegała, aby wejść okrężną drogę, dawno zamkniętą i niedostępną dla turystów. Skręcili w jedną z ciemniejszych uliczek; opuszczoną i zaniedbaną. Zimny wiar owiewał ich ciała. Oboje trzęśli się z zimna. Wejście prowadzące do katakumb było skryte za jednym z kontenerów. Schodki pokrywał lód, dlatego Hermiona mocno trzymała się Draco. Wyjęła różdżkę i zaklęciem otworzyła drzwi, a następnie żelazne kraty. Oświetliła sobie drogę: kręte, kamienne schody prowadzące w dół, ku ciemności.
– Chodźmy – mruknął Draco. – Nikt nie może wiedzieć, że ktoś majstrował przy tym. – Zaklęciem zamknął wejście.
Zaczęli ostrożnie schodzić. Hermiona oddychała lodowatym powietrzem, drażniącym jej gardło. W jednej dłoni trzymała różdżkę i oświetlała sobie drogę, a drugą dotykała ściany, starając się utrzymać równowagę. Stopnie były nie dość, że śliskie to jeszcze wyjątkowo wąskie. Bała się, że zsunie się po nich wprost w objęcia mroku. Do tej pory była jedynie w części udostępnionej turystom, gdzie świeciły lampy, a zejście było proste i jak najbardziej przystosowane dla zwiedzających. Ta część była inna: zapomniana i całkowicie wyludniona. To była najstarsza część katakumb, skrywająca tysiące ludzkich szczątek.
Hermiona niemal krzyknęła, gdy obok jej nóg przebiegł szczur, jego śliski ogon musnął nogawkę jej spodni.
– Merlinie!
– Czyżby szefowa aurorów jednak nie była nieustraszona? – szepnął Draco wprost do ucha Hermiony.
– Czyżby chłopak szefowej chciał stracić dziewczynę? – mruknęła iście jadowitym głosem. Draco roześmiał się, a dźwięk ten poniósł się po całym korytarzu.
– Musimy być bardzo ostrożni, te tunele są zdradliwe. Łatwo się tutaj zgubić… – powiedział po chwil Draco.
Hermiona kiwnęła głową i wyjęła z torby mapę miasta, którą udało jej się zdobyć od jednego ze sklepikarzy. Czarnymi, przerywanymi liniami zaznaczone były wszystkie tunele biegnące pod miastem. Palcem wskazała jakieś miejsce.
– Tutaj jesteśmy… A tuta musimy dojść – dodała.
– Ile to nam zajmie czasu! – jęknął Draco.
– Nie marudź tylko chodź.
Szarpnęła go za ramię i zaczęła iść prosto. Musieli się pośpieszyć. Hermiona obawiała się tego, co mogą zastać. Miała nadzieję, że Baco i Dona naprawdę wrócili do miasta. Była tak pochłonięta swoimi rozmyślaniami, że nie zorientowała się nawet, kiedy doszli do okrągłego placu, z którego kręte drogi rozchodziły się na wszystkie cztery strony świata.
– To tutaj – szepnął Draco.
– Myślisz, że…
Draco wciągnął gwałtownie powietrze i zatkał Hermionie usta dłonią. Przyciągnął ją do siebie i jak najmocniej naparł na ścianę. W ostatnim momencie udało im się ukryć w jednej z wnęk. Od kamiennych, pokrytych kośćmi ścian odbijały się kroki. Po chodzie poznali, że to mężczyzna. Świecił latarką wyraźnie zaniepokojony. Hermiona dostrzegła, że dłonie mu się trzęsły. Ciągle rozglądał się na boki, był zdenerwowany i zestresowany. Dłonią zaczął sunąć po ścianie. W końcu z wyraźnym zadowoleniem wyjął sporych rozmiarów kamień. Hermiona patrzyła na diament oczarowana: Regent lśnił niczym słońce.
– Gdzie Dona? – Głos Draco był niemal niedosłyszalny.  Hermiona musiała mocno skupić się, aby go zrozumieć. Wzruszyła w odpowiedzi ramionami. Nie miała pojęcia, gdzie może znajdować się kobieta.
Baco ostrożnie włożył Regenta do materiałowej torebki. Rozejrzał się jeszcze raz i odwrócił. Hermiona i Draco niemal zemdleli z zaskoczenia. Mężczyzna wyglądał bardzo podobnie do Malfoya. Różnił się jedynie kolorem włosów i budową: Draco miał jasne kosmyki, był wyższy i lepiej umięśniony, Baco zaś przypominał kościstego chłopca.
– Oddaj mój kamień, Baco.
Złodziej podskoczył z zaskoczenia, ale na jego usta wstąpił szeroki uśmiech. Spojrzał na kobietę i oblizał lubieżnie wargi.
– Dono, moja księżniczko... Rościsz sobie prawa do mojego skarbu?
– Oddawaj go, Baco! Ten diament jest mój – syknęła kobieta. Podeszła bliżej. W dłoni trzymała pistolet, którym celowała prosto w swojego chłopaka. Ani Draco, ani Hermiona nie wiedzieli, co się dzieje. Oboje sądzili, że Baco i Dona stanowili duet, a nawet parę!
– Grozisz mi bronią, kwiatuszku? Zapomniałaś, kto cię nauczył jej używać?
Baco wsunął diament do kieszeni i podniósł ręce do góry. Lustrował wzrokiem Donę, wyraźnie zaciekawiony. Czekał na jej ruch.
– Chcesz diament, to go sobie weź – szepnął i uśmiechnął się z zadowoleniem.
– Nie nabierzesz mnie na tę sztuczkę. Oddaj go sam, inaczej strzelę…
– Nigdy byś tego nie zrobiła! – Roześmiał się gardłowo. – Przecież mnie kochasz…
W jednej chwili Baco znalazł się obok kobiety. Wytrącił jej pistolet z ręki i łapiąc za włosy, przyciągnął do siebie. Zachłannie wpił się w jej usta. Dona przymknęła oczy, całkowicie zatracając się w pocałunku. Zarzuciła mu dłonie na szyję i pozwoliła, by jego ręce wodziły po jej ciele. Straciła zmysły, już zapomniała dlaczego tak bardzo ciągnęło ją do Baco…  Właśnie wtedy mężczyzna wyjął nóż.  Przyłożył go do szyi Dony. Ta zamarła w przerażaniu, jej oczy wypełniły łzy, a ciałem wstrząsnął dreszcz.
– Jesteś naiwna – szepnął. Przymknął oczy i otarł się swoim policzkiem o jej. Schylił głowę i szepnął jej do ucha: – Jesteś wyjątkowo naiwna, złotko.
– Nie. To ty jesteś… – odparła twardym głosem. Po łzach nie było śladu. Z całej siły kopnęła mężczyznę w kroczę i wyrwała mu nóż. Mocno uderzyła go w brzuch, a następnie wbiła mu w nogę ostrze.
– Ty szmato! – Baco zawył z bólu i upadł na ziemię.
– Od dzisiaj katakumby będą twoim grobowcem, skarbie!
Dona pochyliła się nad nim i ostatni raz pocałowała go w usta, wyjmując jednocześnie z kieszeni owinięty diament.
– Tak przy okazji: nigdy cię nie kochałam, od zawsze wolałam Jima! – Zaśmiała się i ruszyła biegiem w kierunku wyjścia.
Hermiona, jako pierwsza wypadła z kryjówki.
– Draco, ty zajmij się Baco, ja biegnę za nią! – wydała rozkaz, jak na szefową przystało. Znów czuła się jak na jednej z misji, niestety teraz nie mogła posługiwać się magią. Żaden mugol nie mógł dowiedzieć się o jej istnieniu.
Dona wiedziała, że ktoś ją goni. Przyśpieszyła kroku, ale Hermiona miała lepszą kondycję. Mimo że zimowe ubrania ją spowalniały szybko udało się jej dogonić kobietę. Rzuciła się na nią, zwalając z nóg.
– Ty dziwko! – warknęła Dona. Wciąż miała przy sobie nóż. Niemal przecięła policzek Hermiony.
Dona wierzgała się mocno, a Hermiona starała się utrzymać ją w miejscu, niestety, nieudolnie. Została przewrócona na plecy, tak że teraz to Dona górowała nad nią. Uderzyła Hermionę mocno w twarz, przed oczami kobiety pojawiły mroczki.
– Suka! – warknęła Hermiona pełna złości. Udało jej się wyswobodzić z uścisku Dony i mocno szarpnęła złodziejkę za włosy. Kobieta zaczęła piszczeć z bólu, a wówczas Hermiona zrzuciła ją z siebie i szybko poderwała się na nogi.
– Kim ty w ogóle jesteś?! – wycharczała Dona.
– Twoim największym koszmarem! – Hermiona wciąż czuła pulsujący ból w policzku i ciepłą krew ściekającą na jej kurtkę. Dona miała na dłoni pierścionek, który tak uszkodził twarz Hermiony. Panna Granger dawno nie czuła takiej wściekłości.
Dona nie czekała długo, ponownie rzuciła się na Hermionę, ale ta była przygotowana. Nie bez powodu uczyła się również walki w ręcz! Jako wyszkolona aurorka musiała umieć radzić sobie w każdej sytuacji. Była w sowim żywiole, zgrabnie powstrzymywała ciosy i nie pozostawała dłużna. Wyglądała jak płomień, a była niczym cały ogień – żywioł, którego nie da się powstrzymać. Uskoczyła w bok, gdy pięść Dony zmierzała w kierunku jej twarzy, kobieta zatoczyła się na ścianę. Słychać było chrzęst łamanych kości. Hermiona ze zgrozą spoglądała na zdewastowane szczątki.
Nie mogła jednak długo zastanawiać się nad dziedzictwem, które zostało tak bezmyślnie zniszczone, bo Dona znów rzuciła się do ataku. Po jej dłoniach ciekła jej własna krew. Hermiona wycofywała się powoli. Widziała, że Dona z każdą chwila słabnie. Jej oddech był świszczący, nie mogła poradzić sobie z utrzymaniem równowagi. Zapewne nigdy nie brała udziału w tak czynnej walce. Hermiona wykorzystała to, gdy Dona rzuciła się na nią z pięściami, odsunęła się i szybko kucając, podcięła nogi Donie. Ta przetoczyła się po ziemi, uderzając głową o posadzkę. W jej oczach widać było wycieczenie, miała jednak dość siły, by próbować doczołgać się do leżącego nieopodal noża. Gdy chciała go chwycić, Hermiona obcasem przygniotła jej dłoń.
– Ten nóż nie dla ciebie, złotko – powiedziała z ironicznym uśmiechem.
Szarpnęła Doną, podciągając ją i stawiając na nogi. Złodziejka nie miała dość siły, by się wyrwać, choć usilnie starała się to zrobić. Hermiona widząc to mocniej ścisnęła jej ręce. Wyciągnęła w pośpiechu różdżkę i przetransmutowała nóż w żelazne kajdanki, które założyła Donie na nadgarstki.
– Glina… – Mugolka splunęła. – Nienawidzę takich jak ty.
Hermiona roześmiała się szyderczo.
– I bardzo mnie to cieszy…
Ruszyła w kierunku miejsca, gdzie zostawiła Draco. Tak jak się spodziewała, jej chłopak siedział sobie spokojnie pod ścianą, bawiąc pistoletem, a związany i zakneblowany Baco leżał naprzeciwko niego.
– Spisałeś się – mruczy.
– Miałem najlepszą nauczycielkę.
Hermiona uśmiechnęła się słysząc te słowa, ale nie odpowiedziała na nie. Musiała zająć się, czym innym. Wyciągnęła dłoń w kierunku kieszeni płaszcza Dony, mimo że kobieta protestowała, krzycząc w niebogłosy, Hermiona wyjęła telefon i diament. Regenta rzuciła w kierunku Draco, a następnie ozdobną chustą, którą kobieta miała obwiązaną szyję, zakneblowała usta Dony. Odezwała się dopiero po usadzeniu złodziejki obok Baco.
– Pilnuj kamienia. No i miej oko na nasze gołąbeczki. – Poruszyła zabawnie brwiami. – Ja idę zawiadomić policję.
Po mniej więcej piętnastu minutach w korytarzach katakumb słychać było dudnienie wielu par stóp. Hermiona wstała i na środku korytarza położyła woreczek, a na nim diament. Uśmiechnęła się zadziornie w stronę Baco i Dony i łapiąc Draco za dłoń, ruszyła w przeciwnym kierunku. Słyszała piski protestu ze strony złodziejów. Za zakrętem rzuciła na siebie i Malfoya zaklęcie kameleona. Zatrzymała się wyraźnie zaciekawiona dalszym rozwojem spraw.
– Myśleliście, że nam uciekniecie, co Dono?! – powiedział doskonale znany Hermionie i Draco funkcjonariusz, który rano ich złapał.  – Twój plan się nie powiódł, a za to, co zrobiłaś dostaniesz jeszcze większy wyrok! Ty zresztą też, Baco!
 – Ja o niczym nie wiem! – warczała. – Zostałam w to wrobiona przez tamtą kobietę! I był z nią mężczyzna! Uciekli w tamtym kierunku!
– Nie pogrążaj się, Dono.
– Kiedy to prawda! – krzyknął Baco. – Oni tam są, to ich powinniście złapać!
– Te wymówki zostawcie sobie na rozprawę, choć nie ma po co marnować głos… I tak nikt wam nie uwierzy! – Zaśmiał się jeden z policjantów, a zawtórowali mu inni.
Hermiona uśmiechnęła się z zadowoleniem, a Draco oparł się czołem o jej policzek.
– Czy teraz możemy już lecieć na Hawaje? – zapytał zmęczonym głosem.
– Jak najbardziej… – mruknęła i pocałowała chłopaka.

***

28 luty 2000
Draco leżał na leżaku, w jednej dłoni trzymał kieliszek z szampanem, a drugą włożył sobie pod głowę. Na jego ustach widniał szeroki uśmiech. Hermiona stała w wodzie po uda i pozwalała, by ciepłe fale muskały jej ciało. W końcu poczuła na sobie palące spojrzenie mężczyzny, odwróciła się w jego kierunku.
– Draco? – szepnęła. Wyszła z wody i zalotnie kręcąc biodrami ruszyła w jego kierunku. 
Chłopak odstawił kieliszek, i mrugnął do dziewczyny zadziornie. Przymknął oczy, gdy poczuł, że Hermiona siada mu na kolanach i pochyla się, by pocałować go namiętnie.
W końcu jego sen się spełnił.
Koniec.

4 komentarze:

  1. To było genialne *_*
    Ta cała akcja i wgl jak sobie z nimi poradzili.
    Czekam na kolejny dodatek i weeny :*
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo hejo :D
    Z tego wszystkiego przegapiłam publikację końca tej miniaturki, co dopiero teraz nadrabiam i kłaniam się uniżenie. Cała historia jest perfekcyjnym! odwzorowaniem kanonicznych postaci w typowo sherlokowskim wydaniu, czyli coś, co lubię. I nie powiem, bo pomysł zacny, Draco w pełni draconowaty (Boże, jestem mistrzem elokwencji), a i akcja przednia. Jednak wisienką na torcie okazała się końcówką, którą kupiłaś mnie w 100%.
    Pozdrawiam, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję! Uwielbiam Sherlocka, więc musiało się i w mojej twórczości pojawić coś podobnego ;). Cieszy mnie, że koniec się spodobał! :*

      Usuń

- Jeśli weszłaś/eś na mojego bloga proszę pozostaw po sobie ślad, to nie dla ilości, a dla motywacji
- Nie przeklinaj w komentarzach!
- Krytykuj, ale uzasadnij swoją opinię.
- Nie obrażaj komentatorów, odwiedzających i autorki.
- Nie spamuj!