Niepowtarzalny
wieczór
11 marca 2000
Sobota
zapowiadała się koszmarnie! Od wczoraj lał ulewny deszcz, niebo spowijały
czarne chmury, a na domiar złego wiał zimny wiatr. Na zewnątrz panowała
paskudna atmosfera. Śnieg powoli się roztapiał, a wraz z nowo powstałymi
kałużami deszczu tworzył jedną wielką chlapę. Rose z wyrazem zrezygnowania
wyglądała przez okno. Opierała się biodrem o parapet, a obiema dłońmi trzymała
kubek z parującą kawą. Nie miała ochoty na nic. Na domiar złego było kilka
spraw, które musiała załatwić na mieście. Westchnęła głośno i odwróciła się.
Ruszyła w kierunku kuchni, odstawiła na blat kubek i poszła do swojej sypialni.
Musiała się ciepło ubrać. Wyjęła z szafy biały, rozpinany sweter, który założyła
pod płaszcz. Chwyciła różdżkę, klucze i torbę i wyszła z pokoju. Chciała
jeszcze wpaść do Hermiony. Odkąd jej przyjaciółka wróciła z Hawajów mało
rozmawiały, mimo że mieszkają naprzeciwko Miona nie miała chwili by zajrzeć do
Rose, ciągle była zajęta. W Biurze Aurorów wciąż żyło się akcją rozbicia
ostatnich śmierciożerców. Nieustannie trzeba było uzupełniać akta i wypełniać
formularze. Rose rozumiała to doskonale, ale trochę brakowało jej rozmów z
przyjaciółką.
Było około
dziewiątej rano. Rose zapukała do drzwi Hermiony, chwilę czekała, aż w końcu
dziewczyna otworzyła jej.
- Hej, a ty
gdzie już lecisz? – spytała Hermiona. Rose nigdy nie wstawała tak wcześnie,
zwłaszcza w soboty.
- Muszę
załatwić parę spraw w centrum. Myślałam, że może pójdziemy razem? Skoczyłybyśmy
na lunch, a potem na zakupy?
- Dzisiaj nie
dam rady. Przepraszam, Rose, za godzinę muszę być w pracy. Mamy naradę. –
Uśmiechnęła się przepraszająco. – Ale obiecuję, że w kolejną sobotę urządzimy
sobie babski dzień!
- Jasne –
mruknęła. – Do zobaczenia.
Odwróciła się
i z niemrawą miną ruszyła w kierunku windy. Czuła się niezwykle samotna. Nie
chciała tego przyznać, ale w dużej mierze było to spowodowane brakiem obecności
Blaise’a. Dwa dni temu mocno się pokłócili, oczywiście jak zwykle o coś
błahego. Kłótnię spowodowała Rose i tak właściwie to ona powinna przeprosić
chłopaka, ale nie potrafiła przyznać się do błędu. Była zbyt dumna, by
spróbować porozmawiać z nim na spokojnie. Zresztą, według niej to chłopak
powinien zawsze przepraszać, nieważne czy miał rację, czy nie!
Prychnęła
głośno pod nosem. Ona na pewno się nie ukorzy… Chociaż było jej smutno.
Chodziła przybita i zezłoszczona. To dziwne, że w tak krótkim czasie tak mocno
przywiązała się do mężczyzny. Blaise wniósł do jej już i tak szalonego życia
jeszcze więcej radości. Rozumieli się bez słów. Umieli razem się bawić, śmiać,
ale i rozmawiać na o wiele poważniejsze tematy. Byli swoimi połówkami,
uzupełniali się.
Otuliła się
cieplej płaszczem. Pech chciał, że akurat, gdy wyszła z budynku zaczął lać
deszcz. Wściekła rozłożyła parasol. Lepiej już być nie mogło. Zanim doszła do
głównej ulicy całe jej spodnie były ochlapane, a buty zabłocone, na domiar
złego jej włosy sterczały we wszystkie strony napuszone od wilgotnego
powietrza. Weszła do banku, od razu poczuła na sobie wzrok innych oczekujących.
Uniosła dumnie głowę i stanęła w kolejce do zapłaty rachunków. Jej spojrzenie
ciskało błyskawice, mimo to wszyscy i tak spoglądali na nią zniesmaczeni jej
wyglądem. W końcu przyszła pora i na nią. Już miała podejść do okienka, gdy
drogę zastąpiła jej starsza kobieta.
- Pozwolisz,
kochaniutka, że wejdę przed tobą? – powiedziała przemiłym głosem.
Rose spojrzała
na zegarek, czekała dość długo, a śpieszyło jej się do jeszcze kilku miejsc,
nie było mowy, aby ustąpiła kolejki.
- Niestety,
niech poprosi pani kogoś innego.
Gdy Rose
chciała ją wyminąć, kobieta z całej siły uderzyła ją ramieniem miedzy żebra, a
następnie dalej pchała się i próbowała zająć miejsce Rose. Dziewczyna skrzywiła
się i pobladła. Taka staruszka, a ile miała siły!
- Chyba
mówiłam pani, że to moje miejsce! – warknęła ciężko Rose. – Mogła pani przyjść
wcześniej!
- Ale ja jestem
starszą osobą!
- Ale mnie to
nie obchodzi! – Spojrzała na staruszkę morderczym wzrokiem i wymijając ją
podeszła do okienka. Słyszała tylko pełne zbulwersowania pomruki kobiety.
Gdy wychodziła
do jej uszy dobiegały ciche oceniające głosy, wszyscy byli zbulwersowani, że
nie ustąpiła starszej kobiecie! Prychnęła. Znała tego typy staruszki, na pozór
chore i zapracowane, ale jak przyjdzie, co do czego to żebra nieźle potrafią
obić. Rose czuła, że po łokciu kobiety zostanie jej siniak!
Do obiadu
udało jej się uporać ze wszystkimi sprawami, zarówno tymi mugolskimi jak i
magicznymi. Punkt trzynasta wchodziła do przytulnej restauracji na Pokątnej.
Zajęła stolik nieopodal wejścia i oparła się wygodnie o oparcie kanapy. Nogi
bolały ją niemiłosiernie! Następnym razem nie założy kozaków na obcasie
wiedząc, że ma tyle spraw do załatwienia.
- Co dla
pięknej pani? – spytał uprzejmie kelner. Wyglądał nawet przystojnie; miał
krótko ścięte brązowe włosy i równie ciemne oczy. Wydawał się miły i
sympatyczny, wcześniej Rose zaczęłaby flirtować jednak teraz nie miała na to
najmniejszej ochoty. W jej głowie był tylko i wyłącznie Blaise.
- Danie dnia,
poproszę – mruknęła i odwróciła się. O ile mężczyzna wyglądał na zaskoczonego
jej oschłą postawą, nie okazał tego. Burknął coś pod nosem, zanotował szybko w
notatniku i odszedł w kierunku kuchni.
Rose nie
chciała iść samotnie na zakupy, ale nie miała też ochoty na powrót do domu,
dlatego wyjęła z torby zeszyt i zajęła się swoim nowym projektem. Z zawodu była
architektem. Uwielbiała tę pracę, kochała przebywać w świeżo malowanych
pomieszczeniach, dobierać meble i tworzyć różne aranżacje. To była jej
wymarzona praca i można powiedzieć, że spełniała się w niej w stu procentach.
Jej kolejnym zleceniem było zaprojektowanie dużego, nowoczesnego domu dla
młodej pary. Jej inwestorzy chcieli, aby cały budynek aż mówi: należę do
bogaczy. Nie lubiła takich snobów, ale ten projekt dawał jej możliwość
rozwinięcia się.
Pracowała
niemal dwie godziny, zawzięcie szkicując i poprawiając. Była całkowicie oddana
swojemu zajęciu, skupiona na ciszy wokół siebie. Niestety, została ona
przerwana.
- Przepraszam
panią bardzo, mogę się dosiąść? – spytał pewien mężczyzna. Nie czekając na
odpowiedź Rose zajął miejsce naprzeciwko niej. – To pani projekty?
- Tak –
mruknęła. Nie miała najmniejszej ochoty na towarzystwo, planowała zająć się
projektem.
- Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam pani zbytnio. Obserwowałem panią o dobrych
kilkunastu minut, dawno nie widziałem kogoś tak oddanego pracy.
- Cieszy mnie
to – rzuciła półgębkiem, nawet nie unosząc wzroku.
- Może się
przedstawię – powiedział mężczyzna. – Dominic Durand, miło mi.
Rose drgnęła
na to nazwisko. Podniosła szybko głowę, a jej spojrzenie spotkało się z
rozbawionym wzrokiem Dominica. Dziewczyna zakryła sobie usta dłonią i pokręciła
głową z niedowierzeniem. Przed nią siedział jej dawny przyjaciel ze szkoły.
Poderwała się z miejsca i rzuciła chłopakowi na szyję. Durand wstał i mocno ją
do siebie przytulił.
- Co ty robisz
w Londynie? – spytała w końcu Rose.
- Przyjechałem
z szefem na konferencję, zostajemy jeszcze tydzień.
- Nie wierzę!
Czemu się nie odezwałeś? – Uderzyła go lekko w ramię, zauważyła, że jego
mięśnie ani trochę się nie zmniejszyły. Rose przygryzła wargę, podkochiwała się
w Dominicu od szóstej klasy. Właśnie wtedy zauważyła, że nienawidzi patrzeć na
chłopaka z innymi dziewczynami. Pod koniec ostatniego roku w końcu coś między
nimi zaiskrzyło. To był burzliwy, ale namiętny związek, a Rose wspomina go
doskonale. Po zakończeniu szkoły spotykali się jeszcze równo miesiąc, to był
jeden z lepszy okresów jej życia. Ostatecznie jednak postawili się rozstać,
Rose wyjechała do Anglii, a Dominic zaczął rozwijać swoją karierę we Francji.
- Jestem tu
dopiero od wczoraj, nie miałem jeszcze czasu! – Zaśmiał się chłopak. Zaczął
przyglądać się Rose z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W jego niebieskich oczach zalśniła
szczera fascynacja i coś, czego dziewczyna nie potrafiła rozszyfrować.
Rose uśmiechnęła
się do niego i zaczęła rozmowę. Okazało się, że nie stracili jeszcze wspólnych
tematów. Wspominali szkołę i wszystkie najzabawniejsze momenty. Dominic
przeniósł się na miejsce obok niej i zarzucił jedną rękę na oparcie
kanapy. Nieustannie starał się
zmniejszyć odległość między nimi, Rose nawet nie zauważyła jego bliskości. Nie
czuła już nic do Dominica, minęło sporo czasu.
- Wiesz, że
wyglądasz jeszcze piękniej niż ostatnio? – szepnął po francusku Dominic. Rose
uniosła zaskoczone spojrzenie. Oddech chłopaka drażnił jej ucho. Starała się od
niego odsunąć, niestety jego dłoń utrudniła jej to. – Często o tobie myślę,
wiesz, Rosemarie?
- O, cieszy
mnie to bardzo – rzuciła zaskoczona.
-
Zastanawiałaś się jakby to było znów być razem? – Przysunął się do niej jeszcze
bliżej. Chwycił jeden z rudych kosmyków Rose i okręcił go wokół swoich palców.
- Och, wiesz,
Dom, eh…
- Rose chce
powiedzieć, że nie miała czasu o tym myśleć. Ma chłopaka.
Rose odwróciła
się w stronę stojącego przy stoliku Blaise’a, jej policzki stały się
szkarłatne, a serce zaczęło bić dwa razy szybciej, nie widziała się z Zabinim
od dwóch dni! Nawet nie zorientowała się, że aż tak bardzo brakowało jej jego
bliskości, uśmiechu, dotyku, zapachu…!
- O, cześć. –
Dominic poderwał się z kanapy. Spojrzał na zegarek i podrapał się po głowie. –
Już ta godzina? Kurczę, miło się rozmawiało, ale wiesz, Rose, muszę lecieć. Do
zobaczenia. – Zmył się równie szybko jak się pojawił.
- Widzę, że
nieźle się bawisz? – mruknął wyraźnie zirytowany, ale i jakby zawiedzony
Blaise.
- To mój
znajomy z Akademii, spotkaliśmy się przypadkiem…
- Oczywiście.
– Odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Rose patrzyła na niego z
zaskoczeniem. W końcu zerwała się z miejsca i pobiegła, by go zatrzymać.
- Zaczekaj –
powiedziała. – Nie chcesz wypić ze mną herbaty? – spytała zdesperowanym głosem.
- Jakoś
wolałbym nie. Nie wiadomo ilu jeszcze znajomych ze szkoły wpadnie na ciebie… przypadkiem
– rzucił.
- Blaise, przepraszam!
My tylko rozmawialiśmy, naprawdę!
Rose
pociągnęła chłopaka w kierunku swojego stolika. Usiadła i zawołała kelnera, by
zamówić dwie herbaty; jedną słabą z miodem, cytryną i łyżeczką cukru, ulubiony
napój Blaise’a, a drugą mocną, gorzką dla siebie.
- Przepraszam
– mruknęła cicho. – I nie tylko za to przed chwilą. Mam na myśli to, że miałeś
rację, wtedy jak się pokłóciliśmy… - Z bólem udało jej się przełamać swoją dumę
i przyznać do błędu. Jednak, gdy w końcu to zrobiła, poczuła się dobrze. Miała
nadzieję, że chłopakowi przeszło.
Blaise kiwnął
głową. Nie odezwał się jednak ani słowem, gdy wszedł do restauracji pierwszym,
co rzuciło mu się w oczy była Rose z tym facetem. Wyglądali na naprawdę
spoufalonych, widać było, że mężczyzna ma wyraźną ochotę na jakieś zbliżenie.
Blaise zacisnął zęby i spojrzał na Rose ostrym wzrokiem, które momentalnie
stało się łagodniejsze. Rosie była tak niesamowitą dziewczyną, że nie umiałby
się na nią długo gniewać, zwłaszcza, że jej wyjaśnienia były dość racjonalne. Mimo
to poczuł wielką wściekłość na myśl, że ktoś mógłby mu ją zabrać!
- Chodź –
rzuciła z uśmiechem Rose. – Wpadniesz do mnie na kolację!
Złapała go za
ramię. Rozmawiali trochę i doszli do porozumienia. Jak zwykle udało im się
pogodzić. Blaise wstał i pomógł dziewczynie założyć płaszcz. Poczuł przyjemne
ciepło rozchodzące się po całym jego ciele, gdy tylko dotknął jej pleców.
Pochylił się lekko i pocałował jej szyją. Merlinie, nie widzieli się tylko dwa
dni, ale dla Blaise’a była to niemal wieczność. On się wręcz uzależnił od Rose!
Złapał ją za rękę i dopiero wówczas wyszli na zewnątrz, by teleportować się
wprost do mieszkania dziewczyny.
- Wiesz,
chciałem cię dzisiaj przeprosić – mruknął Blaise, gdy zajął miejsce na kanapie
w salonie. Spoglądał na Rose przenikliwym wzrokiem, wyglądała prześlicznie, gdy
jej rude włosy lśniły o światła lamp.
- Żartujesz,
prawda? – Usiadła obok niego, wcześniej stawiając na stoliku małe przekąski i
sok. Podciągnęła kolana i oparła o nie głowę. Czuła ulgę, że w końcu miedzy
nimi jest dobrze. Nie zniosłaby kolejnych cichych dni.
- Nie, już
miałem dość tej ciszy między nami. Myślałem, że zwariuję!
Blaise rozsiadł
się wygodniej i przymknął oczy. Te dwa dni, gdy nie widywał się z Rose były dla
niego tragedią! Nie wiedział, co ze sobą zrobić, nie mógł skupić się pracy, na
spaniu, na jedzeniu. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Nawet nie zorientował
się, w którym momencie tak bardzo przywiązał się do Rose. Miał wrażenie, że z
zauroczenia i fascynacji nią, przerodziło się to w coś innego, znacznie
silniejszego. To było dziwne, w końcu spotykali się bardzo krótko.
- Wiem, co
masz na myśli – szepcze niepewnie Rose. – Też nie mogłam znieść tego, że się
pokłóciliśmy. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo wiedziałam, że to moja wina.
Dziewczyna
przysunęła się bliżej chłopaka i oparła głowę na jego ramieniu. Tak
najprzyjemniej jej się z nim rozmawiało. Zaczęła panować między nimi cisza, w
której każdy analizował swoje uczucia. Ich serca biły bardzo szybko, a puls
przyśpieszył. W końcu Blaise uniósł głowę i chwycił podbródek Rose, tak by na
niego spojrzała.
- Muszę ci coś
powiedzieć.
- Ja w sumie
tobie też…
Kiwną głową i
zaczął, jako pierwszy. Przełknął ślinę i westchnął dodając sobie odwagi.
- Chyba się w
tobie zakochałem – szepnął.
Rose zaśmiała
się perliście i szybko przywarła wargami do jego. Usiadła mu na kolanach i
zarzuciła ręce na szyję. Gdy oderwała się od jego ust, pochyliła się, by
wyszeptać mu do ucha:
- Ja chyba w
tobie też.
Tamtego
wieczoru pierwszy raz wyznali swoje uczucia.
To było świetne :*
OdpowiedzUsuńTo,że Rose przeprosiła Blaisa było urocze
I jeszcze ta akcja z tym jej dawnym chłopakiem
A to,że w końcu wyznali swoje uczucia... awww
Czekam na kolejny dodatek i weeny :*
~gwiazdeczka
Dziękuję, cieszę się, że się podobało! Bardzo dobrze pisało mi się ten dodatek, więc tym bardziej Twoje słowa wywołały u mnie uśmiech! :D
UsuńCześć! Bardzo fajny dodatek, miło sięgo czytało.
OdpowiedzUsuńPS.
Jeśli chcesz i masz czas, zapraszam na mój blog.Hermiona i Ginny doświadczają pewnych zmian. Poznają prawde o sobie. Odkrywają mrok czający się w przeszłości i dowiadują się o swoich nie spotykanych zdolnościach, a to wszystko i więcej w moim opowiadaniu Dramione.
http://hermionariddledramione.blogspot.com/
Dziękuję :).
UsuńLubię takie dodatki. Dodatkowo wielki plus za to, że skupiłaś się na Rose. Polubiłam ją w Aurorze i bardzo się cieszę na jej związek z Blaise'em :) A to jak go przeprosiła, było naprawdę urocze :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Pozdrawiam
Zapraszam na nowy rozdział Muzycznej misji
Dziękuję serdecznie za wszystkie miłe słowa! :*
Usuń