poniedziałek, 14 listopada 2016

Niepowtarzalny wieczór

Niepowtarzalny wieczór

11 marca 2000
Sobota zapowiadała się koszmarnie! Od wczoraj lał ulewny deszcz, niebo spowijały czarne chmury, a na domiar złego wiał zimny wiatr. Na zewnątrz panowała paskudna atmosfera. Śnieg powoli się roztapiał, a wraz z nowo powstałymi kałużami deszczu tworzył jedną wielką chlapę. Rose z wyrazem zrezygnowania wyglądała przez okno. Opierała się biodrem o parapet, a obiema dłońmi trzymała kubek z parującą kawą. Nie miała ochoty na nic. Na domiar złego było kilka spraw, które musiała załatwić na mieście. Westchnęła głośno i odwróciła się. Ruszyła w kierunku kuchni, odstawiła na blat kubek i poszła do swojej sypialni. Musiała się ciepło ubrać. Wyjęła z szafy biały, rozpinany sweter, który założyła pod płaszcz. Chwyciła różdżkę, klucze i torbę i wyszła z pokoju. Chciała jeszcze wpaść do Hermiony. Odkąd jej przyjaciółka wróciła z Hawajów mało rozmawiały, mimo że mieszkają naprzeciwko Miona nie miała chwili by zajrzeć do Rose, ciągle była zajęta. W Biurze Aurorów wciąż żyło się akcją rozbicia ostatnich śmierciożerców. Nieustannie trzeba było uzupełniać akta i wypełniać formularze. Rose rozumiała to doskonale, ale trochę brakowało jej rozmów z przyjaciółką.
Było około dziewiątej rano. Rose zapukała do drzwi Hermiony, chwilę czekała, aż w końcu dziewczyna otworzyła jej.
- Hej, a ty gdzie już lecisz? – spytała Hermiona. Rose nigdy nie wstawała tak wcześnie, zwłaszcza w soboty.
- Muszę załatwić parę spraw w centrum. Myślałam, że może pójdziemy razem? Skoczyłybyśmy na lunch, a potem na zakupy?
- Dzisiaj nie dam rady. Przepraszam, Rose, za godzinę muszę być w pracy. Mamy naradę. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Ale obiecuję, że w kolejną sobotę urządzimy sobie babski dzień!
- Jasne – mruknęła. – Do zobaczenia.
Odwróciła się i z niemrawą miną ruszyła w kierunku windy. Czuła się niezwykle samotna. Nie chciała tego przyznać, ale w dużej mierze było to spowodowane brakiem obecności Blaise’a. Dwa dni temu mocno się pokłócili, oczywiście jak zwykle o coś błahego. Kłótnię spowodowała Rose i tak właściwie to ona powinna przeprosić chłopaka, ale nie potrafiła przyznać się do błędu. Była zbyt dumna, by spróbować porozmawiać z nim na spokojnie. Zresztą, według niej to chłopak powinien zawsze przepraszać, nieważne czy miał rację, czy nie!
Prychnęła głośno pod nosem. Ona na pewno się nie ukorzy… Chociaż było jej smutno. Chodziła przybita i zezłoszczona. To dziwne, że w tak krótkim czasie tak mocno przywiązała się do mężczyzny. Blaise wniósł do jej już i tak szalonego życia jeszcze więcej radości. Rozumieli się bez słów. Umieli razem się bawić, śmiać, ale i rozmawiać na o wiele poważniejsze tematy. Byli swoimi połówkami, uzupełniali się.
Otuliła się cieplej płaszczem. Pech chciał, że akurat, gdy wyszła z budynku zaczął lać deszcz. Wściekła rozłożyła parasol. Lepiej już być nie mogło. Zanim doszła do głównej ulicy całe jej spodnie były ochlapane, a buty zabłocone, na domiar złego jej włosy sterczały we wszystkie strony napuszone od wilgotnego powietrza. Weszła do banku, od razu poczuła na sobie wzrok innych oczekujących. Uniosła dumnie głowę i stanęła w kolejce do zapłaty rachunków. Jej spojrzenie ciskało błyskawice, mimo to wszyscy i tak spoglądali na nią zniesmaczeni jej wyglądem. W końcu przyszła pora i na nią. Już miała podejść do okienka, gdy drogę zastąpiła jej starsza kobieta.
- Pozwolisz, kochaniutka, że wejdę przed tobą? – powiedziała przemiłym głosem.
Rose spojrzała na zegarek, czekała dość długo, a śpieszyło jej się do jeszcze kilku miejsc, nie było mowy, aby ustąpiła kolejki.
- Niestety, niech poprosi pani kogoś innego.
Gdy Rose chciała ją wyminąć, kobieta z całej siły uderzyła ją ramieniem miedzy żebra, a następnie dalej pchała się i próbowała zająć miejsce Rose. Dziewczyna skrzywiła się i pobladła. Taka staruszka, a ile miała siły!
- Chyba mówiłam pani, że to moje miejsce! – warknęła ciężko Rose. – Mogła pani przyjść wcześniej!
- Ale ja jestem starszą osobą!
- Ale mnie to nie obchodzi! – Spojrzała na staruszkę morderczym wzrokiem i wymijając ją podeszła do okienka. Słyszała tylko pełne zbulwersowania pomruki kobiety.
Gdy wychodziła do jej uszy dobiegały ciche oceniające głosy, wszyscy byli zbulwersowani, że nie ustąpiła starszej kobiecie! Prychnęła. Znała tego typy staruszki, na pozór chore i zapracowane, ale jak przyjdzie, co do czego to żebra nieźle potrafią obić. Rose czuła, że po łokciu kobiety zostanie jej siniak!
Do obiadu udało jej się uporać ze wszystkimi sprawami, zarówno tymi mugolskimi jak i magicznymi. Punkt trzynasta wchodziła do przytulnej restauracji na Pokątnej. Zajęła stolik nieopodal wejścia i oparła się wygodnie o oparcie kanapy. Nogi bolały ją niemiłosiernie! Następnym razem nie założy kozaków na obcasie wiedząc, że ma tyle spraw do załatwienia.
- Co dla pięknej pani? – spytał uprzejmie kelner. Wyglądał nawet przystojnie; miał krótko ścięte brązowe włosy i równie ciemne oczy. Wydawał się miły i sympatyczny, wcześniej Rose zaczęłaby flirtować jednak teraz nie miała na to najmniejszej ochoty. W jej głowie był tylko i wyłącznie Blaise.
- Danie dnia, poproszę – mruknęła i odwróciła się. O ile mężczyzna wyglądał na zaskoczonego jej oschłą postawą, nie okazał tego. Burknął coś pod nosem, zanotował szybko w notatniku i odszedł w kierunku kuchni.
Rose nie chciała iść samotnie na zakupy, ale nie miała też ochoty na powrót do domu, dlatego wyjęła z torby zeszyt i zajęła się swoim nowym projektem. Z zawodu była architektem. Uwielbiała tę pracę, kochała przebywać w świeżo malowanych pomieszczeniach, dobierać meble i tworzyć różne aranżacje. To była jej wymarzona praca i można powiedzieć, że spełniała się w niej w stu procentach. Jej kolejnym zleceniem było zaprojektowanie dużego, nowoczesnego domu dla młodej pary. Jej inwestorzy chcieli, aby cały budynek aż mówi: należę do bogaczy. Nie lubiła takich snobów, ale ten projekt dawał jej możliwość rozwinięcia się.
Pracowała niemal dwie godziny, zawzięcie szkicując i poprawiając. Była całkowicie oddana swojemu zajęciu, skupiona na ciszy wokół siebie. Niestety, została ona przerwana.
- Przepraszam panią bardzo, mogę się dosiąść? – spytał pewien mężczyzna. Nie czekając na odpowiedź Rose zajął miejsce naprzeciwko niej. – To pani projekty?
- Tak – mruknęła. Nie miała najmniejszej ochoty na towarzystwo, planowała zająć się projektem.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam pani zbytnio. Obserwowałem panią o dobrych kilkunastu minut, dawno nie widziałem kogoś tak oddanego pracy.
- Cieszy mnie to – rzuciła półgębkiem, nawet nie unosząc wzroku.
- Może się przedstawię – powiedział mężczyzna. – Dominic Durand, miło mi.
Rose drgnęła na to nazwisko. Podniosła szybko głowę, a jej spojrzenie spotkało się z rozbawionym wzrokiem Dominica. Dziewczyna zakryła sobie usta dłonią i pokręciła głową z niedowierzeniem. Przed nią siedział jej dawny przyjaciel ze szkoły. Poderwała się z miejsca i rzuciła chłopakowi na szyję. Durand wstał i mocno ją do siebie przytulił.
- Co ty robisz w Londynie? – spytała w końcu Rose.
- Przyjechałem z szefem na konferencję, zostajemy jeszcze tydzień.
- Nie wierzę! Czemu się nie odezwałeś? – Uderzyła go lekko w ramię, zauważyła, że jego mięśnie ani trochę się nie zmniejszyły. Rose przygryzła wargę, podkochiwała się w Dominicu od szóstej klasy. Właśnie wtedy zauważyła, że nienawidzi patrzeć na chłopaka z innymi dziewczynami. Pod koniec ostatniego roku w końcu coś między nimi zaiskrzyło. To był burzliwy, ale namiętny związek, a Rose wspomina go doskonale. Po zakończeniu szkoły spotykali się jeszcze równo miesiąc, to był jeden z lepszy okresów jej życia. Ostatecznie jednak postawili się rozstać, Rose wyjechała do Anglii, a Dominic zaczął rozwijać swoją karierę we Francji.
- Jestem tu dopiero od wczoraj, nie miałem jeszcze czasu! – Zaśmiał się chłopak. Zaczął przyglądać się Rose z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W jego niebieskich oczach zalśniła szczera fascynacja i coś, czego dziewczyna nie potrafiła rozszyfrować.
Rose uśmiechnęła się do niego i zaczęła rozmowę. Okazało się, że nie stracili jeszcze wspólnych tematów. Wspominali szkołę i wszystkie najzabawniejsze momenty. Dominic przeniósł się na miejsce obok niej i zarzucił jedną rękę na oparcie kanapy.  Nieustannie starał się zmniejszyć odległość między nimi, Rose nawet nie zauważyła jego bliskości. Nie czuła już nic do Dominica, minęło sporo czasu.
- Wiesz, że wyglądasz jeszcze piękniej niż ostatnio? – szepnął po francusku Dominic. Rose uniosła zaskoczone spojrzenie. Oddech chłopaka drażnił jej ucho. Starała się od niego odsunąć, niestety jego dłoń utrudniła jej to. – Często o tobie myślę, wiesz, Rosemarie?
- O, cieszy mnie to bardzo – rzuciła zaskoczona.
- Zastanawiałaś się jakby to było znów być razem? – Przysunął się do niej jeszcze bliżej. Chwycił jeden z rudych kosmyków Rose i okręcił go wokół swoich palców.
- Och, wiesz, Dom, eh…
- Rose chce powiedzieć, że nie miała czasu o tym myśleć. Ma chłopaka.
Rose odwróciła się w stronę stojącego przy stoliku Blaise’a, jej policzki stały się szkarłatne, a serce zaczęło bić dwa razy szybciej, nie widziała się z Zabinim od dwóch dni! Nawet nie zorientowała się, że aż tak bardzo brakowało jej jego bliskości, uśmiechu, dotyku, zapachu…!
- O, cześć. – Dominic poderwał się z kanapy. Spojrzał na zegarek i podrapał się po głowie. – Już ta godzina? Kurczę, miło się rozmawiało, ale wiesz, Rose, muszę lecieć. Do zobaczenia. – Zmył się równie szybko jak się pojawił.
- Widzę, że nieźle się bawisz? – mruknął wyraźnie zirytowany, ale i jakby zawiedzony Blaise.
- To mój znajomy z Akademii, spotkaliśmy się przypadkiem…
- Oczywiście. – Odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Rose patrzyła na niego z zaskoczeniem. W końcu zerwała się z miejsca i pobiegła, by go zatrzymać.
- Zaczekaj – powiedziała. – Nie chcesz wypić ze mną herbaty? – spytała zdesperowanym głosem.
- Jakoś wolałbym nie. Nie wiadomo ilu jeszcze znajomych ze szkoły wpadnie na ciebie… przypadkiem – rzucił.
- Blaise, przepraszam! My tylko rozmawialiśmy, naprawdę!
Rose pociągnęła chłopaka w kierunku swojego stolika. Usiadła i zawołała kelnera, by zamówić dwie herbaty; jedną słabą z miodem, cytryną i łyżeczką cukru, ulubiony napój Blaise’a, a drugą mocną, gorzką dla siebie.
- Przepraszam – mruknęła cicho. – I nie tylko za to przed chwilą. Mam na myśli to, że miałeś rację, wtedy jak się pokłóciliśmy… - Z bólem udało jej się przełamać swoją dumę i przyznać do błędu. Jednak, gdy w końcu to zrobiła, poczuła się dobrze. Miała nadzieję, że chłopakowi przeszło.
Blaise kiwnął głową. Nie odezwał się jednak ani słowem, gdy wszedł do restauracji pierwszym, co rzuciło mu się w oczy była Rose z tym facetem. Wyglądali na naprawdę spoufalonych, widać było, że mężczyzna ma wyraźną ochotę na jakieś zbliżenie. Blaise zacisnął zęby i spojrzał na Rose ostrym wzrokiem, które momentalnie stało się łagodniejsze. Rosie była tak niesamowitą dziewczyną, że nie umiałby się na nią długo gniewać, zwłaszcza, że jej wyjaśnienia były dość racjonalne. Mimo to poczuł wielką wściekłość na myśl, że ktoś mógłby mu ją zabrać!
- Chodź – rzuciła z uśmiechem Rose. – Wpadniesz do mnie na kolację!
Złapała go za ramię. Rozmawiali trochę i doszli do porozumienia. Jak zwykle udało im się pogodzić. Blaise wstał i pomógł dziewczynie założyć płaszcz. Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym jego ciele, gdy tylko dotknął jej pleców. Pochylił się lekko i pocałował jej szyją. Merlinie, nie widzieli się tylko dwa dni, ale dla Blaise’a była to niemal wieczność. On się wręcz uzależnił od Rose! Złapał ją za rękę i dopiero wówczas wyszli na zewnątrz, by teleportować się wprost do mieszkania dziewczyny.
- Wiesz, chciałem cię dzisiaj przeprosić – mruknął Blaise, gdy zajął miejsce na kanapie w salonie. Spoglądał na Rose przenikliwym wzrokiem, wyglądała prześlicznie, gdy jej rude włosy lśniły o światła lamp.
- Żartujesz, prawda? – Usiadła obok niego, wcześniej stawiając na stoliku małe przekąski i sok. Podciągnęła kolana i oparła o nie głowę. Czuła ulgę, że w końcu miedzy nimi jest dobrze. Nie zniosłaby kolejnych cichych dni.
- Nie, już miałem dość tej ciszy między nami. Myślałem, że zwariuję!
Blaise rozsiadł się wygodniej i przymknął oczy. Te dwa dni, gdy nie widywał się z Rose były dla niego tragedią! Nie wiedział, co ze sobą zrobić, nie mógł skupić się pracy, na spaniu, na jedzeniu. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Nawet nie zorientował się, w którym momencie tak bardzo przywiązał się do Rose. Miał wrażenie, że z zauroczenia i fascynacji nią, przerodziło się to w coś innego, znacznie silniejszego. To było dziwne, w końcu spotykali się bardzo krótko.
- Wiem, co masz na myśli – szepcze niepewnie Rose. – Też nie mogłam znieść tego, że się pokłóciliśmy. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo wiedziałam, że to moja wina.
Dziewczyna przysunęła się bliżej chłopaka i oparła głowę na jego ramieniu. Tak najprzyjemniej jej się z nim rozmawiało. Zaczęła panować między nimi cisza, w której każdy analizował swoje uczucia. Ich serca biły bardzo szybko, a puls przyśpieszył. W końcu Blaise uniósł głowę i chwycił podbródek Rose, tak by na niego spojrzała.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Ja w sumie tobie też…
Kiwną głową i zaczął, jako pierwszy. Przełknął ślinę i westchnął dodając sobie odwagi.
- Chyba się w tobie zakochałem – szepnął.
Rose zaśmiała się perliście i szybko przywarła wargami do jego. Usiadła mu na kolanach i zarzuciła ręce na szyję. Gdy oderwała się od jego ust, pochyliła się, by wyszeptać mu do ucha:
- Ja chyba w tobie też.
Tamtego wieczoru pierwszy raz wyznali swoje uczucia. 

6 komentarzy:

  1. To było świetne :*
    To,że Rose przeprosiła Blaisa było urocze
    I jeszcze ta akcja z tym jej dawnym chłopakiem
    A to,że w końcu wyznali swoje uczucia... awww
    Czekam na kolejny dodatek i weeny :*
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że się podobało! Bardzo dobrze pisało mi się ten dodatek, więc tym bardziej Twoje słowa wywołały u mnie uśmiech! :D

      Usuń
  2. Cześć! Bardzo fajny dodatek, miło sięgo czytało.


    PS.
    Jeśli chcesz i masz czas, zapraszam na mój blog.Hermiona i Ginny doświadczają pewnych zmian. Poznają prawde o sobie. Odkrywają mrok czający się w przeszłości i dowiadują się o swoich nie spotykanych zdolnościach, a to wszystko i więcej w moim opowiadaniu Dramione.
    http://hermionariddledramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie dodatki. Dodatkowo wielki plus za to, że skupiłaś się na Rose. Polubiłam ją w Aurorze i bardzo się cieszę na jej związek z Blaise'em :) A to jak go przeprosiła, było naprawdę urocze :)
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam
    Zapraszam na nowy rozdział Muzycznej misji

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli weszłaś/eś na mojego bloga proszę pozostaw po sobie ślad, to nie dla ilości, a dla motywacji
- Nie przeklinaj w komentarzach!
- Krytykuj, ale uzasadnij swoją opinię.
- Nie obrażaj komentatorów, odwiedzających i autorki.
- Nie spamuj!