Hej,
Tak jestem
bardzo wspaniała, dobra, kochana, cudowna ( i w tym momencie Charlotte dalej wymienia
jak to ona jest boska!) bo dodaje rozdział wcześniej :). Doprawdy nie wiem, co się
ze mną dzieję, jestem miła! Ach, to chyba przez tę gorączkę komentarzy! Bardzo,
bardzo dziękuję za liczne wyświetlenia i masę komentarzy! Jesteście
wspaniali!!!! :*
Następny
rozdział 2/3 sierpnia.
Buziaki i
wesołej reszty wakacji.
Charlotte
P.S. Uprzedzam
na następny rozdział radziłabym przygotować się psychicznie, Malfoy spotka
Granger, Granger spotka Malfoy’a! Powiem, że będzie interesująco…
***
Ognista
Wigilia
24 grudnia 1998
Porywisty
wiatr hulał po ulicach Londynu przenikając przez ciepłe płaszcze przechodniów i
chłodząc ich ciała. Hermiona z uśmiechem na ustach szła w stronę restauracji
„Lukrecja”, w której umówiła się z przyjaciółmi. Nie doskwierała jej niska temperatura,
a lodowaty wiatr nie robił na niej żadnego wrażenia. Wszakże bycie czarownicą
do czegoś zobowiązywało! Zaklęcie ocieplające w takie chłodne, grudniowe dni to
podstawa!
Przekroczyła
próg knajpy i od razu słodki zapach czekolady i pierniczków podrażnił jej
nozdrza. Skierowała swe kroki w stronę stolika stojącego pod oknem. Siedzieli już
przy nim jej przyjaciele: Ron i Harry.
- Toster!
Ekspres! – rzuciła entuzjastycznie na powitanie.
Harry
zachłysnął się pitą herbatą, a Ron pobladł na twarzy – przyjaciel zdążył już
wtajemniczyć go w mordercze plany Hermiony.
- Hermiona –
powiedział z nieśmiałym uśmiechem Weasley. – Jak miło Cie widzieć.
Pochylił się
chcąc przytulić dziewczynę, lecz ta zwinnie mu się uchyliła.
- Nie radziłabym!
Zagroziła kiwając
palcem przed jego nosem. Chłopak jedynie mruknął słowa przeprosin i z powrotem
usiadł. Hermiona zdjęła swój płaszczyk i usiadła z gracją na krześle zakładając
nogę na nogę. Jej gesty były pełne seksapilu i elegancji.
- Hermiono –
zaczął Harry – rozumiemy, że jesteś zła, ale dziś wigilia! Dzień przebaczania,
więc przebacz nam…, Hermiś…
- Nie bądź zła
– dodał Ron.
- Nie jestem
zła – zaprzeczyła. – Ja jestem wściekła. Nie rozumiem jak mogliście zataić
przede mną ten fakt! Jesteśmy przyjaciółmi, a nawet nie wiem, dlaczego
wyjeżdżasz! – powiedziała spoglądając smutno na Ron’a.
-
Zaproponowano mi posadę w Biurze Aurorów w Berlinie – wyjąkał cicho.
Hermiona nagle
roześmiała się głośno.
- Przecież ty
nawet po niemiecku nie umiesz mówić – powiedziała. Ron prychnął cicho i
odwrócił głowę. – Przykro mi Ron, ale to prawda.
- Wcale nie! –
powiedział dobitnie. – Umiem mówić po niemiecku!
- To coś
powiedz.
- Gluten Tajem.
- Mówi się
Guten Tag idioto… - rzucił karcąco Harry i westchnął przeciągle.
- Okay –
zaczęła Hermiona. – To życzę ci powodzenia Ron.
Chłopak
prychnął i uśmiechnął się nagle złośliwe.
- Ja tobie też
życzę powodzenia Mionko.
- Nie potrzebuję
powodzenia, prawda Harry? Mój ty najukochańszy przyjacielu?
Harry
przełknął ślinę i pokręcił nieśmiało głową.
- Hermiono…
Jego papiery zatwierdził już sam Minister! Nic nie mogę zrobić – wyjąkał.
- Super –
powiedziała i schyliła się szukając czegoś w swojej czarnej, skórzanej torbie.
Po chwili przed Harrym i Ron’em stały dwa magicznie zmniejszone
pudełeczka. – To jeden z prezentów z
okazji świąt. No otwórzcie! – powiedziała odczarowując paczuszki, by znów miały
swoje naturalne rozmiary.
Chłopcy
powolnymi ruchami rozerwali papier i oboje w tej samej chwili jęknęli z
rozpaczą.
- Wesołych świąt
i do zobaczenia na wigilii o osiemnastej, nie spóźnijcie się – powiedziała
Hermiona i dumnym krokiem wyszła z restauracji.
- Stary –
powiedział cicho Ron. – Ona mnie przeraża – jęknął.
- Ciebie? Ty
się ciesz: wyjeżdżasz, a ja zostaję – wyszeptał i ze zgrozą spojrzał na prezenty,
jakie otrzymali od Hermiony. Harry dostał czarny toster z namalowaną błyskawicą,
a Ron czerwony ekspres do kawy ze złotą literą „R”.
***
- To na trzy?
– pytał po raz któryś z kolei Draco, spoglądając na przyjaciela.
- Tak –
powiedział Blaise i westchnął znudzony. – Raz… Dwa…
- Trzy! –
dokończył za Blaise’a Draco i zaczął rozpakowywać prezent. Blaise prychnął
cicho i sam otworzył swoją paczuszkę.
- Nie wierzę!
– Po salonie rozniósł się dźwięk zmieszanych głosów Zabini’ego i Malfoy’a.
- Stary skąd
wiedziałeś!? – zapytał zaskoczony ciemnoskóry oglądając z przejęciem swoją nową
Błyskawicę.
- Tak po
prostu, a ty skąd wiedziałeś?! – powiedział zdziwiony wpatrując się w taką samą
miotłę, jaką dostał jego przyjaciel.
- Po prostu! –
odparł zdumiony.
Mężczyźni siedzieli
na podłodze niedaleko choinki i niczym małe dzieci z zapartym tchem oglądali
swoje prezenty gwiazdkowe. W tym roku postanowili, że upominki, które dostaną
otworzą „trochę” wcześniej, więc już od dobrej godziny przebijali się przez
kolorowe paczki. Na sam koniec zostawili te kupione dla siebie wzajemnie.
- Draconku,
Blaisiuniu – krzyk Narcyzy wywołał ich z gwiazdkowej gorączki. – Szarlotka już
jest! – dodała trochę ciszej, zupełnie jakby miała nadzieję, że nie usłyszą.
Draco jęknął
cicho i wstał z podłogi.
- Co jest
stary?
- Tyłek mnie
boli – rzucił i zaczął masować swoje pośladki.
Blaise
uśmiechnął się tryumfatorsko.
- Czego zęby
wietrzysz? – spytał blondyn.
- Bo ja
siedziałem na poduszce – powiedział i roześmiał się głośno.
Malfoy
prychnął i wsiadł na swoją nową miotłę.
- Ścigamy się?
- I tak
przegrasz – odparł brunet i sam usiadł na swojej błyskawicy. Nie patrząc nawet
na przyjaciela wystartował. Gnał szybko w stronę jadalni. Wpadł do niej niczym
burza i przeleciał nad stołem i głową cioci Cyzii.
- Oszust! –
krzyknął Draco pojawiając się chwile po nim. – Nie było sygnału na start! Niech
no ja cię tylko dorwę!
Latali po
całej jadalni. Draco starał się jak mógł, by złapać przyjaciela, który niestety
zwinnie mu umykał.
- Merlinie! –
krzyknęła Narcyza, gdy przyjaciel jej syna przeleciał tuż nad jej głową. – Mam
zawał! Mam zawał! – histeryzowała i zemdlała w ramiona swojego męża. Lucjusz
westchnął cicho i posadził jej bezwładne ciało na krześle. Prawdę mówiąc
chciało mu się śmiać, ale nie był pewny czy ze względu na sytuację, czy
dlatego, że nie wypił ziół na uspokojenie.
- Dosyć! –
krzyknął tak donośnie, że zapewne jego głos słychać było w całym hrabstwie Wiltshire.
Zaskoczeni Ślizgoni zatrzymali się gwałtownie, przez co Draco spadł z miotły lądując
na stole w misie pączu śliwkowego, a Blaise uderzył w ścianę.
- Coś się
stało tato? – spytał blondyn schodząc ze stołu i susząc swoje ubranie różdżką.
- Wasze
miotły, proszę! – powiedział donośnie Lucjusz wyciągając rękę. Draco bez słowa
oddał ją ojcu. – A ty Blaise?
Chłopak podniósł
się niezdarnie z podłogi i chwiejnym krokiem podszedł do wuja.
- Już wujku…
Tylko, który to ty? - spytał drapiąc się po głowie. Malfoy senior prychnął
gniewnie i odebrał miotłę Blaise’owi.
- Wynocha mi
stąd! – rzucił i wskazał na drzwi balkonowe.
- Czemu?
- Matka przez
was zawału dostała!
- Phi, moja
dostała już z miliard razy i jeszcze żyje – powiedział Blaise i ruszył w stronę
wyjścia na dwór. Draco chcąc nie chcą poszedł za nim.
Lucjusz
zmrużył oczy i zamknął drzwi zaklęciem, i opuścił żaluzje. W tej samej chwili
Narcyza uchyliła lekko jedno oko.
- Nie ma ich?
– spytała szeptem.
- Nie ma Cyziu
– odparł. Narcyza uśmiechnęła się złośliwie.
- Więc cała
szarlotka jest nasza! – krzyknęła, a Lucjuszowi znów przypomniało się, za co ją
tak bardzo kocha.
***
- Trochę tu
zimno – mruczał Blaise pocierając swoje ręce.
Draco prychnął
zirytowany.
- Trochę? Tu
jest minus 20 stopni!
- Przesadzasz.
To tylko… - Spojrzał na swój nowy zegarek – prezent od kuzynki ciotki stryjenki
wuja – który wskazywał nie tylko godzinę, ale i temperaturę! – 32 stopnie na
minusie – wyszeptał ze zgrozą. – Draco! Zamarzniemy. Zginiemy, jako sople lodu,
a ja nie chce tak skończyć! – jęczał. – Zawsze myślałem, że zginę wykończony w
łóżku przez jakąś seksowną, rudą laskę o dużych błękitnych oczach. Pięknym uśmiechu
i chęci spełnienia każdej mojej zachcianki… - rozmarzył się, otwierając szeroko
usta. – To by było coś… - wyszeptał.
- Zboczeniec! –
krzyknął.
Blaise
prychnął.
- Zazdrościsz –
mruknął cicho. – Rusz ten krzywy zad, trzeba coś wykombinować. Może rozpalimy
ognisko?
- Ja mam
krzywy tyłek!? Ja!? – Draco gotował się cały ze złości. – Ja mam
najseksowniejszy tyłeczek pod słońcem, uznany z tyłek miesiąca listopad w
czasopiśmie „Czarownica”!
Blaise
przekrzywił lekko głową i westchnął z rezygnacją. Rozejrzał się powolnie. Byli w
ogrodzie kwiatowym Malfoy Manor, a co za tym szło? Nie było drewna na opał, bo tutaj
nigdy nie był robiony grill, i tutaj były same kwiaty, ani jednego drzewa! Prychnął
cicho zdegustowany.
- Ciotka to ma
pomysły – mruknął sam do siebie.
- Czego tak
myślisz? – spytał zaciekawiony Draco trzęsąc się z zimna.
- Próbuje
wykombinować jak tu rozpalić ognisko.
- Jedyne drewno,
jaki tu jest to, to z altanki! – powiedział wskazując drżącą dłonią małą altanę
otoczoną krzewami i przysypaną śniegiem.
- Malfoy
jesteś debilem! – krzyknął uradowany Blaise i podbiegł z uśmiechem we wskazane
miejsce.
- Dlaczego
uważasz mnie za debila? – spytał urażony blondyn.
- Bo jak bym
powiedział, że jesteś genialny to, nasza wieź, nasza wielka przyjaźń, nasza
braterska miłość legła, by w gruzach!
- No tak –
podsumował. – Więc… Co z tym robimy?
- Rozbieramy! –
rzucił i za pomocą różdżki zaczął łamać deseczki.
- Oni są
nienormalni! – krzyczała wściekła Narcyza.
Podglądała ich
poczynania przez lekko odsłonięta roletę i aż złapała się za głowę! Nie spodziewała
się, że jej pierworodny. Jej Draconek – misiolek, owieczka – Draconeczka, słodziaczek
– psiaczek jest takim idiotom! A jej
chrześniak? Jej ciasteczko – Blaisiąteczko jest jeszcze większym idiotom! Nie ma,
co dobrali się! Załamywał już ręce! Oni byli tacy nieinteligentni…
- Cyziu, a czy
oni nie mogą otworzyć sobie drzwi? Albo, chociaż rzucić na siebie zaklęcia
ocieplającego! Mają różdżki – mówił gorliwie Lucjusz zjadając ostatni kawałek
szarlotki z talerza.
- Nie wiem – mruknęła
i zaczęła szukać ręką kolejnego kawałka ciasta. Zaskoczona stwierdziła, że już
go nie ma! – Zjadłeś ostatni kawałek! – krzyknęła, robiąc się purpurowa na
twarzy.
- Cyziu…
- Nie odzywaj
się do mnie Lucjuszu! Śpisz dzisiaj w sypialni gościnnej! – powiedziała donośnie
i odwróciła się ze zdenerwowaniem.
Lucjusz
westchnął smutno. Kolejna noc bez Cyzii. Przyzwyczaił się już, od kilku dni
spał w innej sypialni, ponieważ, a to zjadł jej ostatni kawałek jabłecznika, a
to zabrał ostatnie ciastko… Tak, jego żona zdecydowanie lubiła słodycze i
zdecydowanie nie lubiła jak ktoś jej zjadał ostatnie kawałeczki…
***
24 grudnia 1998, wieczór
Hermiona krzątała się po kuchni układając na talerze
potrawy. Nuciła sobie pod nosem jedną z świątecznych przebojów Fatalnych Jedz. W
końcu delikatnie machnęła różdżką, a potrawy zaczęły lewitować nad ziemią,
lekkim krokiem ruszyła do przestronnego salonu w odcieniach soczystej zieleni. Duże,
białe, rogowe wypełnione zielonymi poduchami kanapy otaczały kominek. Puszysty,
śnieżny dywan uginał się pod jej stopami. Ponownie machnęła ręką, a potrawy
ustawiły się same na ciemnym, drewnianym stole, porcelanowa zastawa już czekała
na przyjście gości. Hermiona uśmiechnęła się dumna z siebie i podeszła do
dużej, prawdziwej choinki stojącej w jednym rogu. Mieniła się odcieniami złota
i srebra.
Po chwili
usłyszała jak ktoś otwiera drzwi.
- Już jestem! –
Usłyszała za sobą radosny głos przyjaciółki – Rose. Odwróciła się i pokiwała z
uznaniem głową.
- Ślicznie –
powiedziała tylko poszerzając uśmiech na swoich ustach. Rose faktycznie
prezentowała się niesamowicie. Brzoskwiniowa, sukienka za kolano doskonale
pasowała do jej figury. Lekko rozkloszowany dół marszczył się przy każdym jej
ruchu i błyszczał niczym białe złoto. Wysokie białe szpilki dodawały jej
wzrostu, a nogi wyglądały jakby nie miały końca. Swoje rude włosy zaczesała w
delikatny warkocz – tak jak najbardziej lubiła.
- Dziękuję –
powiedziała, uśmiechając się szeroko. – Ty też wyglądasz niesamowicie!
Hermiona
zaśmiała się cicho i pokiwała lekko głową poprawiając swoją sukienkę. Obcisły,
zielony materiał przylegał do jej ciała uwydatniając wszystkie jego kształty. Dodatki
w postaci srebrnych kolczyków i bransoletki na grubym łańcuszku doskonale
współgrały z strojem tworząc jedność. Swoje loki upięła w koka francuskiego
przyozdabiając go srebrną spinką z szafirem.
Gdy kobiety
komplementowały wzajemnie swoje stroje zadzwonił do drzwi dzwonek. Hermiona
szybkim krokiem podeszła do drzwi, a jej czarne szpilki stukały o panele w
przedpokoju.
- Ginny! –
krzyknęła uradowana Hermiona przytulając rudowłosą dziewczynę. – Jak ja cię
dawno nie widziałam.
- Z dwa
tygodnie – powiedziała, śmiejąc się cicho.
- No już, bo
mi dziewczynę udusisz – rzucił Harry obejmując swoją partnerkę ramieniem.
Hermiona chcąc nie chcąc puściła pannę Weasley.
Ginny
zapiszczała głośno.
- Wyglądasz
cudnie, jak rasowa Ślizgona – zaśmiała się cicho panna Wealsey,
- Dziękuję! Ty
też wyglądasz nieziemsko! – Pokiwała lekko głową. – Zapraszam. – Uśmiechnęła się
ciepło, acz jej uśmiech zmienił się w złośliwy, gdy spoglądała na Harry’ego i Ron’a.
Powolnym
krokiem weszli do salonu gdzie Rose siedziała wygodnie na jednej z kanap.
- Na pewno pamiętacie
Rose Bellezzę – zaczęła Hermiona, wszyscy pokiwali zgodnie głowami.
- Cześć –
przywitała się Rose całując każdego z osobna w policzek.
W dobrym
nastroju zasiedli do stołu na początku dzieląc się opłatkiem. Oczywiście nie
obyło się bez gróźb składanych w formie życzeń i coraz to ciekawszych wyznań
typu: Życzę Ci Hermionko abyś w końcu zaczęła jeść dużo, dużo tylko nie za dużo
i tylko nie tak jak mój najukochańszy brat Ron, lub: Pragnę Ci życzyć Rose abyś
przestała byś ruda, bo wtedy jeszcze pomylę Cię z moja najukochańszą Ginusią i
mi się oberwie, a tego byśmy nie chcieli.
Kolacja
wigilijna przebiegła im w miłej atmosferze i teraz siedzieli na kanapie z
kieliszkami z winem rozmawiając na dość „dziwne” tematy.
- Posłuchajcie
– zaczęła lekko wstawiona Ginny – po
zaznaczam dwóch kieliszkach – wina. – Ale słuchacie? – Wszyscy pokiwali
głowami. – To słuchajcie, bo widzicie, ale wy mnie słuchacie, nie? To dobrze…
No to ten tego słuchajcie…
- Oj kobieto
streszczaj się – mruknął Ron.
- Ale co?
- No mów, o co
chodzi, my Cie słuchamy – odparł.
- A ja coś
miałam powiedzieć? Ja tylko mówiłam żebyście słuchali, bo ktoś do drzwi puka –
mruknęła bawiąc się kieliszkiem. Wszyscy jęknęli roztargnieni.
- Ej
faktycznie ktoś puka – powiedział nagle Harry.
- To niech
sobie puka mnie nie ma – rzuciła Hermiona przymykając oczy.
- Mili
państwo, ja się zbieram – oznajmiła Rose podnosząc się z sofy.
- Ale czemu?
Rudzielcu ty mój zostawisz mnie? Mnie swojego rudzielca! – krzyknęła Ginny podnosząc
się na równe nogi.
- Niestety! –
Westchnęła Rose. – Jutro rano lecę do Włoch, do rodziny – mruknęła. – To do zobaczenia
państwu! – Zasalutowała i ruszyła w kierunku drzwi.
- Czekaj! – Hermiona
poderwała się z miejsca. – Odprowadzę Cię.
Dziewczyna
spojrzała na nią mrużąc oczy.
- Dziękuję –
powiedziała gniewnie. – Ale aż tak wypita to ja nie jestem, żeby nie trafić do
drzwi, a później do kolejnych drzwi!
Hermiona
pokiwała przepraszająco głową, zawsze, gdy wypiły nawet po kieliszeczku wina
chciała odprowadzać przyjaciółkę, chodź ta mieszkała na tym samym piętrze i to naprzeciwko!
- Chodźmy
zapalimy lampeczki na choince! – krzyknął nagle Ron podnosząc się z sofy. Harry
ruszył w krok za nim i już po chwili świeczki zdobiące choinkę jarzyły się
płomieniami.
- Ron idioto!
Co ty odwalasz? – rzucił wściekły Harry patrząc jak przyjaciel próbuje sprawić,
że płomień zacznie mienić się barwą tęczy niestety zamiast owego zaklęcia wykonał
inne i część choinki stanęła w płomieniach.
- O cholera! –
krzyknął zdumiony Weasley.
Hermiona jęknęła
głośno i zagotowała się ze złości, gdy zobaczyła jak jej ulubiona zasłonka
również się spala.
- Jupi! –
Śmiała się wesoło Ginny. – Świeci sobie płomyk, świeci sobie świeci, sprawi
bardzo chętnie, że strach nas obleci! – podśpiewywała. Zdecydowanie dwa
kieliszki to dla niej za dużo – pomyślała Hermiona.
- Marlinie! –
powiedziała i zgasiła ogień co spotkało się z jękiem zawodu Ginny. – Następna wigilia
jest u ciebie Ron i nie martw się też postaram się spalić Ci chatę – mruknęła cicho,
uśmiechając się złośliwie. Ron pobladł na twarzy i…. zemdlał. Zresztą jak
zawsze!
Wspaniały rozdział! Jak ja uwielbiam tego bloga ♥
OdpowiedzUsuńPrezenty Hermiony dla chłopaków-genialne, zachowanie Blaise'a i Draco, jeszcze lepsze ♥ Och, wszystko tu jest świetne :3 Cały rozdział czytałam z bananem na twarzy :D
Czekam na kolejny i pozdrawiam,
Mrs Black
Bardzo dziękuję, cieszę się że udało mi się wywołać na twojej twarzy uśmiech :), Również pozdrawiam :*
UsuńRozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńZawsze wiedziałam, że prezenty Herm są oryginalne i mają jakieś znaczenie...
Już się nie mogę doczekać spotkania Mionki i Draco... oj, bedzie ciekawie ;)
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się ich spotkaniem :D
UsuńPozdrawiam. :*
Jejuu, uwielbiam to opowiadanie <3 Zawsze poprawi mi humor :D Czekam na kolejny rozdział! Weny :*
OdpowiedzUsuńrazaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com
Dziękuję! Ciesze się niezmiernie, że moje opowiadanie wprawia cię w lepszy nastrój :) Dziękuję jeszcze raz !! <3
UsuńBardzo mi się spodobał ten rozdział. Jak napisała nutelkam - skutecznie poprawiasz mój humor, nawet jeśli rano wstałam lewą nogą. :)
OdpowiedzUsuńHaha, tak podejrzewałam, że Hermiona nie odpuści chłopakom tak łatwo, a Malfoy'owi... Będzie nieźle, nie mogę się doczekać. :P
U mnie pojawiła się czwórka, zapraszam, jeśli oczywiście masz ochotę.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
Pozdrawiam, M.
Dziękuję! Jestem wdzięczna za miłe słowa. Tak, Hermiona nigdy nie odpuszcza i na pewno nie dopuści ! :))
UsuńJa również pozdrawiam <3
Czemu taki ktutki ? Ale nie jestem zła bo prezenty były idealne ! Kocham idalne cztery litery Draco ! Poza tym dziewczyny miały Zaje stroje ! Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńPomysl-na-bloga.blogspot.pl
Dziękuje! <3. Tak., niestety rozdziały będą krótkie, zazwyczaj od 3 do 5/6 stron. Choć mogą czasami zdarzyć się długie, to oczywiście zależy od weny :)
UsuńTo było boskie:D Zawłaszcza seksi tyłek Draco, no i Lucjusz z Narcyzą :D
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest najlepsze, no ale żeby nie powiedzieć kto pukał... jesteś okropna, wiesz... ale założę się, że to Draco :D
Pozdrawiam i weny życzę :D
PS. Zapraszam na nową miniaturkę:)
nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
Bardzo dziękuję! :**** Nieeeee, Draco nie pukałby..., on wyrwałaby drzwi z nawiasów ;3, taki niegrzeczny chłopiec... hhehe, W rozdziale 5 wyjaśni się kto pukał, już może jeść cię na deser ciekawość :))) Jeszcze raz dziękuję! <3
UsuńBardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
zapraszam do siebie :)
wieczorny-kos.blogspot.com
Dziękuję, ciesze się, że Ci się podoba :D
UsuńW wolnej chili postaram się zajrzeć i skomentować :)
Świetny rozdział. Ogólnie twoje całe opowiadanie jest bardzo pozytywne i zabawne.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci aby nie zabrakło Ci nigdy weny. Pisz dalej!
L. C.
http://trying-to-find-happiness-dramione.blogspot.com
Bardzo dziękuję :) Miło przeczytać takie słowa :))
UsuńW wolnym czasie zajrzę i na pewno skomentuję :)
Hahahah ten rozdział mnie rozwalił. Jest prześmieszny! A prezenty od Mionki dla Harry'ego i Ron'a? Tak się śmiałam, że cały dom postawiłam na nogi i aż się mama pytała czy wszystko ze mną okey. Lucjusz i Narcyza, a przede wszystkim ich chytry plan - CUDO.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest świetne, kochana. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam i życzę weny, Vik. A.
http://istnienie-dramione.blogspot.com
Dziękuję Ci bardzo mocno za takie miłe słowa!
UsuńBardzo się cieszę, że udało mi się doprowadzić cię do śmiechu :))
Jeszcze raz bardzo dziękuję i również pozdrawiam :D
Myślałam, że blogów dramione jest ograniczona ilośc, a jednak... to jest istna studia bez dna! Po opisie sądziłam, że to będzie poważniejszy blog. Nie spodziewałam się takiej komedii, szaleńczego dowcipu i lekkiej parodii. Zaskoczyłaś mnie! :D Niemniej jednak trzeba przyznać, że dobrze znasz HP, bo dodajesz różne szczególiki, niuanse, które większość ludzi olewa. To fajne, bo czuję się, że to faktycznie potterowskie opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny rozdział, bo już jestem stałą czytelniczką!
Pozdrawiam ciepło,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Tak, dramione jest dużo(o) :)) Na bloggerze, na onecie, i na wielu innych portalach, :D
UsuńDziękuję C bardzo, za takie miłe słowa :) Zrobiło mi się ciepło w sercu po ich przeczytaniu :)
Jeszcze raz dziękuję, również pozdrawiam i postaram się w wolnej chwili zajrzeć :*
Po prostu cudo! Już nie mogę się doczekać spotkania Malfoy'a i Granger <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
Bardzo dziękuję <3
UsuńGeniusz :3 Rozbawiłaś mnie bardzo c:
OdpowiedzUsuńDziękuję!! :*
UsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje :**
UsuńGenialne :*
OdpowiedzUsuńOgromne dziękuję !!! <3 :**
UsuńKolejny cudowny rozdział, zabawny do bólu! :)
OdpowiedzUsuńZou.
Przy okazji, chciałabym Cię zaprosić do siebie, jakbyś miała chwilkę :)
UsuńTwojego bloga dodaję do obserwowanych :)
http://magic-dramione.blogspot.com/
Pozdrawiam! :*
Dziękuję, za miłe słowa ! :**
UsuńW wolnej chwili postaram się zajrzeć :)
Zdecydowanie perełka: "- Posłuchajcie – zaczęła lekko wstawiona Ginny – po zaznaczam dwóch kieliszkach – wina. – Ale słuchacie? – Wszyscy pokiwali głowami. – To słuchajcie, bo widzicie, ale wy mnie słuchacie, nie? To dobrze… No to ten tego słuchajcie…" Uwielbiam ten moment haha :D Ogólnie... zastanawia mnie kto też pukał do tych drzwi? :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! A odpowiedź na Twoje pytanie jeszcze znajdzie swoje miejsce... niedługo :D
UsuńU Ciebie to nawet Malfoyowie są boscy..! <3.
OdpowiedzUsuń``Elanor
Dziękuję :))
UsuńI znowu się tak uśmiałam, jak nigdy! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się z tego powodu! :D
UsuńPrzeczytany! Uśmiech na twarzy też zameldowany!
OdpowiedzUsuńCzytając ciągle się śmiałam :D jestem pod wrażeniem Twojego poczucia humoru ;) Twoje opowiadanie coraz bardziej mi się podoba
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Haha, dziękuję, bardzo, bardzo mocno! :*
Usuńlekka przesada gdyż nie chce mi sie wierzyc w zachowanie bohaterów ale fajne :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBoli mnie słowo: idiotOM w odniesieniu do jednego człowieka. Idiotą. Idiotą.
OdpowiedzUsuńUśmiecham się, czytając. Staram się nie zwracać uwagi na błędy, ale czasem nie mogę ;P
Jak ja rozumiem Narcyzę:D Świetnie to sobie wymyśliła z tą szarlotką
OdpowiedzUsuń