sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 3

Hej,
Tak jestem bardzo wspaniała, dobra, kochana, cudowna ( i w tym momencie Charlotte dalej wymienia jak to ona jest boska!) bo dodaje rozdział wcześniej :). Doprawdy nie wiem, co się ze mną dzieję, jestem miła! Ach, to chyba przez tę gorączkę komentarzy! Bardzo, bardzo dziękuję za liczne wyświetlenia i masę komentarzy! Jesteście wspaniali!!!! :*
Następny rozdział 2/3 sierpnia.
Buziaki i wesołej reszty wakacji.
Charlotte
P.S. Uprzedzam na następny rozdział radziłabym przygotować się psychicznie, Malfoy spotka Granger, Granger spotka Malfoy’a! Powiem, że będzie interesująco…

***

Ognista Wigilia

24 grudnia 1998
Porywisty wiatr hulał po ulicach Londynu przenikając przez ciepłe płaszcze przechodniów i chłodząc ich ciała. Hermiona z uśmiechem na ustach szła w stronę restauracji „Lukrecja”, w której umówiła się z przyjaciółmi. Nie doskwierała jej niska temperatura, a lodowaty wiatr nie robił na niej żadnego wrażenia. Wszakże bycie czarownicą do czegoś zobowiązywało! Zaklęcie ocieplające w takie chłodne, grudniowe dni to podstawa!
Przekroczyła próg knajpy i od razu słodki zapach czekolady i pierniczków podrażnił jej nozdrza. Skierowała swe kroki w stronę stolika stojącego pod oknem. Siedzieli już przy nim jej przyjaciele: Ron i Harry.
- Toster! Ekspres! – rzuciła entuzjastycznie na powitanie.
Harry zachłysnął się pitą herbatą, a Ron pobladł na twarzy – przyjaciel zdążył już wtajemniczyć go w mordercze plany Hermiony.
- Hermiona – powiedział z nieśmiałym uśmiechem Weasley. – Jak miło Cie widzieć.
Pochylił się chcąc przytulić dziewczynę, lecz ta zwinnie mu się uchyliła.
- Nie radziłabym!
Zagroziła kiwając palcem przed jego nosem. Chłopak jedynie mruknął słowa przeprosin i z powrotem usiadł. Hermiona zdjęła swój płaszczyk i usiadła z gracją na krześle zakładając nogę na nogę. Jej gesty były pełne seksapilu i elegancji.
- Hermiono – zaczął Harry – rozumiemy, że jesteś zła, ale dziś wigilia! Dzień przebaczania, więc przebacz nam…, Hermiś…
- Nie bądź zła – dodał Ron.
- Nie jestem zła – zaprzeczyła. – Ja jestem wściekła. Nie rozumiem jak mogliście zataić przede mną ten fakt! Jesteśmy przyjaciółmi, a nawet nie wiem, dlaczego wyjeżdżasz! – powiedziała spoglądając smutno na Ron’a.
- Zaproponowano mi posadę w Biurze Aurorów w Berlinie – wyjąkał cicho.
Hermiona nagle roześmiała się głośno.
- Przecież ty nawet po niemiecku nie umiesz mówić – powiedziała. Ron prychnął cicho i odwrócił głowę. – Przykro mi Ron, ale to prawda.
- Wcale nie! – powiedział dobitnie. – Umiem mówić po niemiecku!
- To coś powiedz.
- Gluten Tajem.
- Mówi się Guten Tag idioto… - rzucił karcąco Harry i westchnął przeciągle.
- Okay – zaczęła Hermiona. – To życzę ci powodzenia Ron.
Chłopak prychnął i uśmiechnął się nagle złośliwe.
- Ja tobie też życzę powodzenia Mionko.
- Nie potrzebuję powodzenia, prawda Harry? Mój ty najukochańszy przyjacielu?
Harry przełknął ślinę i pokręcił nieśmiało głową.
- Hermiono… Jego papiery zatwierdził już sam Minister! Nic nie mogę zrobić – wyjąkał.
- Super – powiedziała i schyliła się szukając czegoś w swojej czarnej, skórzanej torbie. Po chwili przed Harrym i Ron’em stały dwa magicznie zmniejszone pudełeczka.  – To jeden z prezentów z okazji świąt. No otwórzcie! – powiedziała odczarowując paczuszki, by znów miały swoje naturalne rozmiary.
Chłopcy powolnymi ruchami rozerwali papier i oboje w tej samej chwili jęknęli z rozpaczą.
- Wesołych świąt i do zobaczenia na wigilii o osiemnastej, nie spóźnijcie się – powiedziała Hermiona i dumnym krokiem wyszła z restauracji.
- Stary – powiedział cicho Ron. – Ona mnie przeraża – jęknął.
- Ciebie? Ty się ciesz: wyjeżdżasz, a ja zostaję – wyszeptał i ze zgrozą spojrzał na prezenty, jakie otrzymali od Hermiony. Harry dostał czarny toster z namalowaną błyskawicą, a Ron czerwony ekspres do kawy ze złotą literą „R”.

***

- To na trzy? – pytał po raz któryś z kolei Draco, spoglądając na przyjaciela.
- Tak – powiedział Blaise i westchnął znudzony. – Raz… Dwa…
- Trzy! – dokończył za Blaise’a Draco i zaczął rozpakowywać prezent. Blaise prychnął cicho i sam otworzył swoją paczuszkę.
- Nie wierzę! – Po salonie rozniósł się dźwięk zmieszanych głosów Zabini’ego i Malfoy’a.
- Stary skąd wiedziałeś!? – zapytał zaskoczony ciemnoskóry oglądając z przejęciem swoją nową Błyskawicę.
- Tak po prostu, a ty skąd wiedziałeś?! – powiedział zdziwiony wpatrując się w taką samą miotłę, jaką dostał jego przyjaciel.
- Po prostu! – odparł zdumiony.
Mężczyźni siedzieli na podłodze niedaleko choinki i niczym małe dzieci z zapartym tchem oglądali swoje prezenty gwiazdkowe. W tym roku postanowili, że upominki, które dostaną otworzą „trochę” wcześniej, więc już od dobrej godziny przebijali się przez kolorowe paczki. Na sam koniec zostawili te kupione dla siebie wzajemnie.
- Draconku, Blaisiuniu – krzyk Narcyzy wywołał ich z gwiazdkowej gorączki. – Szarlotka już jest! – dodała trochę ciszej, zupełnie jakby miała nadzieję, że nie usłyszą.
Draco jęknął cicho i wstał z podłogi.
- Co jest stary?
- Tyłek mnie boli – rzucił i zaczął masować swoje pośladki.
Blaise uśmiechnął się tryumfatorsko.
- Czego zęby wietrzysz? – spytał blondyn.
- Bo ja siedziałem na poduszce – powiedział i roześmiał się głośno.
Malfoy prychnął i wsiadł na swoją nową miotłę.
- Ścigamy się?
- I tak przegrasz – odparł brunet i sam usiadł na swojej błyskawicy. Nie patrząc nawet na przyjaciela wystartował. Gnał szybko w stronę jadalni. Wpadł do niej niczym burza i przeleciał nad stołem i głową cioci Cyzii.
- Oszust! – krzyknął Draco pojawiając się chwile po nim. – Nie było sygnału na start! Niech no ja cię tylko dorwę!
Latali po całej jadalni. Draco starał się jak mógł, by złapać przyjaciela, który niestety zwinnie mu umykał.
- Merlinie! – krzyknęła Narcyza, gdy przyjaciel jej syna przeleciał tuż nad jej głową. – Mam zawał! Mam zawał! – histeryzowała i zemdlała w ramiona swojego męża. Lucjusz westchnął cicho i posadził jej bezwładne ciało na krześle. Prawdę mówiąc chciało mu się śmiać, ale nie był pewny czy ze względu na sytuację, czy dlatego, że nie wypił ziół na uspokojenie.
- Dosyć! – krzyknął tak donośnie, że zapewne jego głos słychać było w całym hrabstwie Wiltshire. Zaskoczeni Ślizgoni zatrzymali się gwałtownie, przez co Draco spadł z miotły lądując na stole w misie pączu śliwkowego, a Blaise uderzył w ścianę.
- Coś się stało tato? – spytał blondyn schodząc ze stołu i susząc swoje ubranie różdżką.
- Wasze miotły, proszę! – powiedział donośnie Lucjusz wyciągając rękę. Draco bez słowa oddał ją ojcu. – A ty Blaise?
Chłopak podniósł się niezdarnie z podłogi i chwiejnym krokiem podszedł do wuja.
- Już wujku… Tylko, który to ty? - spytał drapiąc się po głowie. Malfoy senior prychnął gniewnie i odebrał miotłę Blaise’owi.
- Wynocha mi stąd! – rzucił i wskazał na drzwi balkonowe.
- Czemu?
- Matka przez was zawału dostała!
- Phi, moja dostała już z miliard razy i jeszcze żyje – powiedział Blaise i ruszył w stronę wyjścia na dwór. Draco chcąc nie chcą poszedł za nim.
Lucjusz zmrużył oczy i zamknął drzwi zaklęciem, i opuścił żaluzje. W tej samej chwili Narcyza uchyliła lekko jedno oko.
- Nie ma ich? – spytała szeptem.
- Nie ma Cyziu – odparł. Narcyza uśmiechnęła się złośliwie.
- Więc cała szarlotka jest nasza! – krzyknęła, a Lucjuszowi znów przypomniało się, za co ją tak bardzo kocha.

***

- Trochę tu zimno – mruczał Blaise pocierając swoje ręce.
Draco prychnął zirytowany.
- Trochę? Tu jest minus 20 stopni!
- Przesadzasz. To tylko… - Spojrzał na swój nowy zegarek – prezent od kuzynki ciotki stryjenki wuja – który wskazywał nie tylko godzinę, ale i temperaturę! – 32 stopnie na minusie – wyszeptał ze zgrozą. – Draco! Zamarzniemy. Zginiemy, jako sople lodu, a ja nie chce tak skończyć! – jęczał. – Zawsze myślałem, że zginę wykończony w łóżku przez jakąś seksowną, rudą laskę o dużych błękitnych oczach. Pięknym uśmiechu i chęci spełnienia każdej mojej zachcianki… - rozmarzył się, otwierając szeroko usta. – To by było coś… - wyszeptał.
- Zboczeniec! – krzyknął.
Blaise prychnął.
- Zazdrościsz – mruknął cicho. – Rusz ten krzywy zad, trzeba coś wykombinować. Może rozpalimy ognisko?
- Ja mam krzywy tyłek!? Ja!? – Draco gotował się cały ze złości. – Ja mam najseksowniejszy tyłeczek pod słońcem, uznany z tyłek miesiąca listopad w czasopiśmie „Czarownica”!
Blaise przekrzywił lekko głową i westchnął z rezygnacją. Rozejrzał się powolnie. Byli w ogrodzie kwiatowym Malfoy Manor, a co za tym szło? Nie było drewna na opał, bo tutaj nigdy nie był robiony grill, i tutaj były same kwiaty, ani jednego drzewa! Prychnął cicho zdegustowany.
- Ciotka to ma pomysły – mruknął sam do siebie.
- Czego tak myślisz? – spytał zaciekawiony Draco trzęsąc się z zimna.
- Próbuje wykombinować jak tu rozpalić ognisko.
- Jedyne drewno, jaki tu jest to, to z altanki! – powiedział wskazując drżącą dłonią małą altanę otoczoną krzewami i przysypaną śniegiem.
- Malfoy jesteś debilem! – krzyknął uradowany Blaise i podbiegł z uśmiechem we wskazane miejsce.
- Dlaczego uważasz mnie za debila? – spytał urażony blondyn.
- Bo jak bym powiedział, że jesteś genialny to, nasza wieź, nasza wielka przyjaźń, nasza braterska miłość legła, by w gruzach!
- No tak – podsumował. – Więc… Co z tym robimy?
- Rozbieramy! – rzucił i za pomocą różdżki zaczął łamać deseczki.
- Oni są nienormalni! – krzyczała wściekła Narcyza.
Podglądała ich poczynania przez lekko odsłonięta roletę i aż złapała się za głowę! Nie spodziewała się, że jej pierworodny. Jej Draconek – misiolek, owieczka – Draconeczka, słodziaczek – psiaczek jest takim idiotom!  A jej chrześniak? Jej ciasteczko – Blaisiąteczko jest jeszcze większym idiotom! Nie ma, co dobrali się! Załamywał już ręce! Oni byli tacy nieinteligentni…
- Cyziu, a czy oni nie mogą otworzyć sobie drzwi? Albo, chociaż rzucić na siebie zaklęcia ocieplającego! Mają różdżki – mówił gorliwie Lucjusz zjadając ostatni kawałek szarlotki z talerza.
- Nie wiem – mruknęła i zaczęła szukać ręką kolejnego kawałka ciasta. Zaskoczona stwierdziła, że już go nie ma! – Zjadłeś ostatni kawałek! – krzyknęła, robiąc się purpurowa na twarzy.
- Cyziu…
- Nie odzywaj się do mnie Lucjuszu! Śpisz dzisiaj w sypialni gościnnej! – powiedziała donośnie i odwróciła się ze zdenerwowaniem.
Lucjusz westchnął smutno. Kolejna noc bez Cyzii. Przyzwyczaił się już, od kilku dni spał w innej sypialni, ponieważ, a to zjadł jej ostatni kawałek jabłecznika, a to zabrał ostatnie ciastko… Tak, jego żona zdecydowanie lubiła słodycze i zdecydowanie nie lubiła jak ktoś jej zjadał ostatnie kawałeczki…

***

24 grudnia 1998, wieczór
 Hermiona krzątała się po kuchni układając na talerze potrawy. Nuciła sobie pod nosem jedną z świątecznych przebojów Fatalnych Jedz. W końcu delikatnie machnęła różdżką, a potrawy zaczęły lewitować nad ziemią, lekkim krokiem ruszyła do przestronnego salonu w odcieniach soczystej zieleni. Duże, białe, rogowe wypełnione zielonymi poduchami kanapy otaczały kominek. Puszysty, śnieżny dywan uginał się pod jej stopami. Ponownie machnęła ręką, a potrawy ustawiły się same na ciemnym, drewnianym stole, porcelanowa zastawa już czekała na przyjście gości. Hermiona uśmiechnęła się dumna z siebie i podeszła do dużej, prawdziwej choinki stojącej w jednym rogu. Mieniła się odcieniami złota i srebra.
Po chwili usłyszała jak ktoś otwiera drzwi.
- Już jestem! – Usłyszała za sobą radosny głos przyjaciółki – Rose. Odwróciła się i pokiwała z uznaniem głową.
- Ślicznie – powiedziała tylko poszerzając uśmiech na swoich ustach. Rose faktycznie prezentowała się niesamowicie. Brzoskwiniowa, sukienka za kolano doskonale pasowała do jej figury. Lekko rozkloszowany dół marszczył się przy każdym jej ruchu i błyszczał niczym białe złoto. Wysokie białe szpilki dodawały jej wzrostu, a nogi wyglądały jakby nie miały końca. Swoje rude włosy zaczesała w delikatny warkocz – tak jak najbardziej lubiła.
- Dziękuję – powiedziała, uśmiechając się szeroko. – Ty też wyglądasz niesamowicie!
Hermiona zaśmiała się cicho i pokiwała lekko głową poprawiając swoją sukienkę. Obcisły, zielony materiał przylegał do jej ciała uwydatniając wszystkie jego kształty. Dodatki w postaci srebrnych kolczyków i bransoletki na grubym łańcuszku doskonale współgrały z strojem tworząc jedność. Swoje loki upięła w koka francuskiego przyozdabiając go srebrną spinką z szafirem.
Gdy kobiety komplementowały wzajemnie swoje stroje zadzwonił do drzwi dzwonek. Hermiona szybkim krokiem podeszła do drzwi, a jej czarne szpilki stukały o panele w przedpokoju.
- Ginny! – krzyknęła uradowana Hermiona przytulając rudowłosą dziewczynę. – Jak ja cię dawno nie widziałam.
- Z dwa tygodnie – powiedziała, śmiejąc się cicho.
- No już, bo mi dziewczynę udusisz – rzucił Harry obejmując swoją partnerkę ramieniem. Hermiona chcąc nie chcąc puściła pannę Weasley.
Ginny zapiszczała głośno.
- Wyglądasz cudnie, jak rasowa Ślizgona – zaśmiała się cicho panna Wealsey,
- Dziękuję! Ty też wyglądasz nieziemsko! – Pokiwała lekko głową. – Zapraszam. – Uśmiechnęła się ciepło, acz jej uśmiech zmienił się w złośliwy, gdy spoglądała na Harry’ego i Ron’a.
Powolnym krokiem weszli do salonu gdzie Rose siedziała wygodnie na jednej z kanap.
- Na pewno pamiętacie Rose Bellezzę – zaczęła Hermiona, wszyscy pokiwali zgodnie głowami.
- Cześć – przywitała się Rose całując każdego z osobna w policzek.
W dobrym nastroju zasiedli do stołu na początku dzieląc się opłatkiem. Oczywiście nie obyło się bez gróźb składanych w formie życzeń i coraz to ciekawszych wyznań typu: Życzę Ci Hermionko abyś w końcu zaczęła jeść dużo, dużo tylko nie za dużo i tylko nie tak jak mój najukochańszy brat Ron, lub: Pragnę Ci życzyć Rose abyś przestała byś ruda, bo wtedy jeszcze pomylę Cię z moja najukochańszą Ginusią i mi się oberwie, a tego byśmy nie chcieli.
Kolacja wigilijna przebiegła im w miłej atmosferze i teraz siedzieli na kanapie z kieliszkami z winem rozmawiając na dość „dziwne” tematy.
- Posłuchajcie – zaczęła lekko wstawiona Ginny –  po zaznaczam dwóch kieliszkach – wina. – Ale słuchacie? – Wszyscy pokiwali głowami. – To słuchajcie, bo widzicie, ale wy mnie słuchacie, nie? To dobrze… No to ten tego słuchajcie…
- Oj kobieto streszczaj się – mruknął Ron.
- Ale co?
- No mów, o co chodzi, my Cie słuchamy – odparł.
- A ja coś miałam powiedzieć? Ja tylko mówiłam żebyście słuchali, bo ktoś do drzwi puka – mruknęła bawiąc się kieliszkiem. Wszyscy jęknęli roztargnieni.
- Ej faktycznie ktoś puka – powiedział nagle Harry.
- To niech sobie puka mnie nie ma – rzuciła Hermiona przymykając oczy.
- Mili państwo, ja się zbieram – oznajmiła Rose podnosząc się z sofy.
- Ale czemu? Rudzielcu ty mój zostawisz mnie? Mnie swojego rudzielca! – krzyknęła Ginny podnosząc się na równe nogi.
- Niestety! – Westchnęła Rose. – Jutro rano lecę do Włoch, do rodziny – mruknęła. – To do zobaczenia państwu! – Zasalutowała i ruszyła w kierunku drzwi.
- Czekaj! – Hermiona poderwała się z miejsca. – Odprowadzę Cię.
Dziewczyna spojrzała na nią mrużąc oczy.
- Dziękuję – powiedziała gniewnie. – Ale aż tak wypita to ja nie jestem, żeby nie trafić do drzwi, a później do kolejnych drzwi!
Hermiona pokiwała przepraszająco głową, zawsze, gdy wypiły nawet po kieliszeczku wina chciała odprowadzać przyjaciółkę, chodź ta mieszkała na tym samym piętrze i to naprzeciwko!
- Chodźmy zapalimy lampeczki na choince! – krzyknął nagle Ron podnosząc się z sofy. Harry ruszył w krok za nim i już po chwili świeczki zdobiące choinkę jarzyły się płomieniami.
- Ron idioto! Co ty odwalasz? – rzucił wściekły Harry patrząc jak przyjaciel próbuje sprawić, że płomień zacznie mienić się barwą tęczy niestety zamiast owego zaklęcia wykonał inne i część choinki stanęła w płomieniach.
- O cholera! – krzyknął zdumiony Weasley.
Hermiona jęknęła głośno i zagotowała się ze złości, gdy zobaczyła jak jej ulubiona zasłonka również się spala.
- Jupi! – Śmiała się wesoło Ginny. – Świeci sobie płomyk, świeci sobie świeci, sprawi bardzo chętnie, że strach nas obleci! – podśpiewywała. Zdecydowanie dwa kieliszki to dla niej za dużo – pomyślała Hermiona.
- Marlinie! – powiedziała i zgasiła ogień co spotkało się z jękiem zawodu Ginny. – Następna wigilia jest u ciebie Ron i nie martw się też postaram się spalić Ci chatę – mruknęła cicho, uśmiechając się złośliwie. Ron pobladł na twarzy i…. zemdlał. Zresztą jak zawsze!

44 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział! Jak ja uwielbiam tego bloga ♥
    Prezenty Hermiony dla chłopaków-genialne, zachowanie Blaise'a i Draco, jeszcze lepsze ♥ Och, wszystko tu jest świetne :3 Cały rozdział czytałam z bananem na twarzy :D
    Czekam na kolejny i pozdrawiam,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, cieszę się że udało mi się wywołać na twojej twarzy uśmiech :), Również pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Rozdział świetny ;)
    Zawsze wiedziałam, że prezenty Herm są oryginalne i mają jakieś znaczenie...
    Już się nie mogę doczekać spotkania Mionki i Draco... oj, bedzie ciekawie ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się ich spotkaniem :D
      Pozdrawiam. :*

      Usuń
  3. Jejuu, uwielbiam to opowiadanie <3 Zawsze poprawi mi humor :D Czekam na kolejny rozdział! Weny :*

    razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ciesze się niezmiernie, że moje opowiadanie wprawia cię w lepszy nastrój :) Dziękuję jeszcze raz !! <3

      Usuń
  4. Bardzo mi się spodobał ten rozdział. Jak napisała nutelkam - skutecznie poprawiasz mój humor, nawet jeśli rano wstałam lewą nogą. :)
    Haha, tak podejrzewałam, że Hermiona nie odpuści chłopakom tak łatwo, a Malfoy'owi... Będzie nieźle, nie mogę się doczekać. :P
    U mnie pojawiła się czwórka, zapraszam, jeśli oczywiście masz ochotę.
    http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jestem wdzięczna za miłe słowa. Tak, Hermiona nigdy nie odpuszcza i na pewno nie dopuści ! :))
      Ja również pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Czemu taki ktutki ? Ale nie jestem zła bo prezenty były idealne ! Kocham idalne cztery litery Draco ! Poza tym dziewczyny miały Zaje stroje ! Zapraszam do mnie
    Pomysl-na-bloga.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! <3. Tak., niestety rozdziały będą krótkie, zazwyczaj od 3 do 5/6 stron. Choć mogą czasami zdarzyć się długie, to oczywiście zależy od weny :)

      Usuń
  6. To było boskie:D Zawłaszcza seksi tyłek Draco, no i Lucjusz z Narcyzą :D
    Twoje opowiadanie jest najlepsze, no ale żeby nie powiedzieć kto pukał... jesteś okropna, wiesz... ale założę się, że to Draco :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D
    PS. Zapraszam na nową miniaturkę:)
    nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :**** Nieeeee, Draco nie pukałby..., on wyrwałaby drzwi z nawiasów ;3, taki niegrzeczny chłopiec... hhehe, W rozdziale 5 wyjaśni się kto pukał, już może jeść cię na deser ciekawość :))) Jeszcze raz dziękuję! <3

      Usuń
  7. Bardzo ciekawie!
    Czekam na następny :)
    zapraszam do siebie :)
    wieczorny-kos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ciesze się, że Ci się podoba :D
      W wolnej chili postaram się zajrzeć i skomentować :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział. Ogólnie twoje całe opowiadanie jest bardzo pozytywne i zabawne.
    Życzę Ci aby nie zabrakło Ci nigdy weny. Pisz dalej!
    L. C.
    http://trying-to-find-happiness-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Miło przeczytać takie słowa :))
      W wolnym czasie zajrzę i na pewno skomentuję :)

      Usuń
  9. Hahahah ten rozdział mnie rozwalił. Jest prześmieszny! A prezenty od Mionki dla Harry'ego i Ron'a? Tak się śmiałam, że cały dom postawiłam na nogi i aż się mama pytała czy wszystko ze mną okey. Lucjusz i Narcyza, a przede wszystkim ich chytry plan - CUDO.
    Twoje opowiadanie jest świetne, kochana. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę weny, Vik. A.
    http://istnienie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo mocno za takie miłe słowa!
      Bardzo się cieszę, że udało mi się doprowadzić cię do śmiechu :))
      Jeszcze raz bardzo dziękuję i również pozdrawiam :D

      Usuń
  10. Myślałam, że blogów dramione jest ograniczona ilośc, a jednak... to jest istna studia bez dna! Po opisie sądziłam, że to będzie poważniejszy blog. Nie spodziewałam się takiej komedii, szaleńczego dowcipu i lekkiej parodii. Zaskoczyłaś mnie! :D Niemniej jednak trzeba przyznać, że dobrze znasz HP, bo dodajesz różne szczególiki, niuanse, które większość ludzi olewa. To fajne, bo czuję się, że to faktycznie potterowskie opowiadanie.
    Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny rozdział, bo już jestem stałą czytelniczką!
    Pozdrawiam ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dramione jest dużo(o) :)) Na bloggerze, na onecie, i na wielu innych portalach, :D
      Dziękuję C bardzo, za takie miłe słowa :) Zrobiło mi się ciepło w sercu po ich przeczytaniu :)
      Jeszcze raz dziękuję, również pozdrawiam i postaram się w wolnej chwili zajrzeć :*

      Usuń
  11. Po prostu cudo! Już nie mogę się doczekać spotkania Malfoy'a i Granger <3
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Geniusz :3 Rozbawiłaś mnie bardzo c:

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejny cudowny rozdział, zabawny do bólu! :)

    Zou.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji, chciałabym Cię zaprosić do siebie, jakbyś miała chwilkę :)
      Twojego bloga dodaję do obserwowanych :)
      http://magic-dramione.blogspot.com/

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. Dziękuję, za miłe słowa ! :**
      W wolnej chwili postaram się zajrzeć :)

      Usuń
  14. Zdecydowanie perełka: "- Posłuchajcie – zaczęła lekko wstawiona Ginny – po zaznaczam dwóch kieliszkach – wina. – Ale słuchacie? – Wszyscy pokiwali głowami. – To słuchajcie, bo widzicie, ale wy mnie słuchacie, nie? To dobrze… No to ten tego słuchajcie…" Uwielbiam ten moment haha :D Ogólnie... zastanawia mnie kto też pukał do tych drzwi? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A odpowiedź na Twoje pytanie jeszcze znajdzie swoje miejsce... niedługo :D

      Usuń
  15. U Ciebie to nawet Malfoyowie są boscy..! <3.
    ``Elanor

    OdpowiedzUsuń
  16. I znowu się tak uśmiałam, jak nigdy! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytany! Uśmiech na twarzy też zameldowany!

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytając ciągle się śmiałam :D jestem pod wrażeniem Twojego poczucia humoru ;) Twoje opowiadanie coraz bardziej mi się podoba
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. lekka przesada gdyż nie chce mi sie wierzyc w zachowanie bohaterów ale fajne :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Boli mnie słowo: idiotOM w odniesieniu do jednego człowieka. Idiotą. Idiotą.

    Uśmiecham się, czytając. Staram się nie zwracać uwagi na błędy, ale czasem nie mogę ;P

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak ja rozumiem Narcyzę:D Świetnie to sobie wymyśliła z tą szarlotką

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli weszłaś/eś na mojego bloga proszę pozostaw po sobie ślad, to nie dla ilości, a dla motywacji
- Nie przeklinaj w komentarzach!
- Krytykuj, ale uzasadnij swoją opinię.
- Nie obrażaj komentatorów, odwiedzających i autorki.
- Nie spamuj!