Cześć kochani!
Rozdział miał być
wczoraj, jednak z powodu, na który wpływu nie miałam: przedłużenie się mojego
powrotu do domu z wakacji o parę godzin, nie dodałam go, za co bardzo
przepraszam. Przychodzę z nim dzisiaj, jednakże jest on podzielony. Dziś prezentuję
Wam część pierwszą: Plan. Mam nadzieję, że po rozdziale wszyscy będą już
wiedzieć, jaki dokładnie był plan Blaise’a i Rose. :D
Mam nadzieję,
że każda osoba, która przeczyta rozdział wyrazi swoją opinię w postaci
komentarza. Poprzedni rozdział miał ogrom wyświetleń, ale zaledwie kilka
komentarzy, to naprawdę przykre. Liczę na Was i Wasze szczere opinie. Proszę,
to nic nie kosztuje, a wpływa na moją wenę i jeszcze bardziej zwiększa chęci do
pisania!
Kolejna część
rozdziału niebawem. Może już w następny poniedziałek.
Za błędy,
jeśli takowe są: przepraszam!
Pozdrawiam Was
wszystkich serdecznie! I ślę ogrom buziaków. Mam nadzieję, że Wasze wakacje
przebiegają szczęśliwie i radośnie!
Charlotte
Petrova
***
Rozdział
19, cz. 1
Zbrodnia
doskonała: Plan
22 stycznie 2000, około 1 w nocy
- Skąd masz
pewność, że zadziała? – Rose zagryzła wargi i zmrużyła oczy. Nie była zbyt
pewna planu Blaise’a. Jakoś wątpiła w to, że Hermiona będzie popijać kawę z
mlekiem w środku nocy i to jeszcze ze swoim wrogiem. Ale bez ryzyka nie ma
zabawy, prawda?
- Mam tytuł
Mistrza Eliksirów, to oczywiste, że zadziała – odparł Blaise z przekonaniem.
- Tytuł to nie
doświadczenie. To nie wypali! Na pewno! – Ginny wtrąciła się do rozmowy. Wciąż była
w sadzy po podróży kominkiem.
- Bez przesady
– mruknął Harry. – Taki był plan, zapomniałaś? Popatrz na to z innej strony;
jesteśmy czarodziejami, którzy tworzą historię!
- Znowu odzywa
się twoje ego, co Potter? – rzucił Blaise.
- Oczywiście,
a twój intelekt niestety zamilkł?
- Zapominasz,
Harry, że Blaisiunio nie ma intelektu! – Głos Rose odbił się od porzeczkowych
ścian korytarza.
- W tych
warunkach nie da się pracować! – Zabini odwrócił się obrażony na cały świat i
nie tylko i ponownie zerknął przez dziurkę od klucza.
- Już powinni
być – mruknęła Ginny skubiąc rękaw koszuli Herry’ego. Niecałe dziesięć minut temu zakończyła się
przemiła kolacja w towarzystwie Draco i Hermiony. Jeśli wszystko szło zgodnie z
planem, prawdopodobnie przyszli Malfoyowie powinni zjawić się w mieszkaniu
Hermiony w celu objaśnienia kontrataku na Ginny, Herry’ego, Blaise’a i Rose.
- Cii… Ktoś
idzie. To na pewno oni! – Oczywistą oczywistością było, że to Draco i Hermiona
wszakże na ostatnim piętrze wieżowca były tylko dwa mieszkania jedno Rose, a
drugie Hermiony! Jednakże, kto by zwracał na to uwagę? Wszyscy już przecież
zdążyli złożyć gratulacje Blaise’owi z powodu jego smykałki do zgadywania, kto
idzie, a kto się czołga!
- Czyżby to było zaproszenie na coś więcej,
Granger?
- Oczywiście, Malfoy. A wiesz, co będzie tym
więcej? Moja dłoń na twoje twarzy, żabciu!
- Mrau! Nie wiedziałem, że lubisz tak ostro!
- Och, weź się zamknij i wchodź! Potrzebuje
kawy.
- Ty i ta twoja „nocna kawa”. Naprawdę
jesteś dziwna.
- Oczywiście, że tak! A ty w zupełności…
Hermiona zamknęła
drzwi z głuchym trzaskiem uniemożliwiając dalsze podsłuchiwanie, mimo to Blaise
aż podskoczył z radości.
- Wiedziałem,
wiedziałem!
- Skąd? – Oczy
Rose lustrowały Blaise’a od góry do dołu. Harry i Ginny również z
zaciekawieniem przyglądali się mężczyźnie.
- Od Draco. –
Uśmiechnął się szelmowsko. – I wy niby nazywacie się jej przyjaciółmi? Nawet
tego nie wiecie.
- Zadziwiające
jak wiele wiedzą o sobie na wzajem i są tego nie świadomi. – Ginny z
rozmarzeniem skomentowała znajomość Hermiony i Draco.
- Och, proszę
cię! Mam dosyć romansów! – warknęła Rose, zatykając uszy palcami.
- Jesteś nie
czuła! – wytknęła jej Wesleyówna.
- Czasami.
- Już ja to
zmienię! Kolacja w świetle księżyca, a potem śniadanie do łóżka, mój
kwiatuszku? – zapytał aksamitnym głosem Blaise. Patrzył na Rose maślanym
wzrokiem. Tak wielce maślanym, że można by tę maślankę wypić do obiadu!
- Po moim
trupie!
- Jeśli plan
nie wypali, to będzie nie tylko po twoim trupie, ale i po nas wszystkich –
mruknął Harry i spojrzał na wszystkich uważnie. Zapanowała między nimi tak gęsta
cisza, że gdyby ktoś miał nóż mógłby ją pokroić i podać na talerzu, jako główne
danie, które zostałoby zjedzone i popite maślanką od Blaise’a.
- Blaise,
jesteś pewien, że nie wykryją eliksiru? – któryś raz z kolejny zapytała Ginny.
- Oczywiście,
jest bezbarwny, doskonale zmieszał się z mlekiem, i nie ma zapachu, czyli pod dodaniu
nic nie dało się wyczuć.
- A działanie?
Masz pewność, że…
- Tak - przerwał
Rose – mam całkowitą pewność. Po wypiciu kawy z nutką naszego zaczarowanego
mleka, nasze żabcie zrozumieją, co do siebie czują i będą amory! A może nawet z
tego wyjdą małe potworki! A ja będę pierwszym wujkiem!
- Marzenie, to
ja nim będę – rzucił Harry mrużąc oczy. Kłótnia Blaise’a i Harry’ego zapowiadała
się jakże ciekawie!
***
- Z mlekiem? –
mruknęła Hermiona.
- Jak ty mnie
dobrze znasz!
- Tak, powinieneś
właśnie trząść się ze strachu.
- Ja? Ja się
niczego nie boję! – wykrzyknął dumnie.
- Oczywiście,
pomijając fakt, że to niczego to w rzeczywistości WSZYSTKO!
- Odrzuć tę
myśl, bo robisz się strasznie nudna i monotonna, i przewidywalna, i upierdliwa,
i gderliwa, i…
- Czyżbyś
przeczytał słownik synonimów, który ci pożyczyłam!
- Oczywiście,
ze wszystkimi szczegółami – zironizował i chwycił filiżankę.
***
Siedzieli na
kanapie w salonie Rose. I w zbiorowym akcie zamyślenia wychwalali się za to, że
ich plan był tak bardzo doskonały! Tak bardzo niezwykły, nikt nigdy nie był tak
genialny jak oni! Wszyscy obrośli w piórka lub futerka! Ginny i Rose w rude,
wiewiórcze, Harry został czarną papużką, a Blaise szalonym brązowym pawiem!
Mini zoo, po prostu! Tylko czekać aż zlecą się dzieci i zaczną dokarmiać ich popcornem!
Tylko oby nie za wiele tych smakołyków, jeszcze wiewiórki przytyją i nie
zmieszczą się do dziupli! To by była dopiero tragedia!
- Jak
myślicie, o ile w ogóle myślicie, dadzą nam za to Order Merlina Pierwszej
Klasy?
- Ja już mam Order – mruknął Harry, na co Blaise zgromił go spojrzeniem.
- Chwali
pięta! – wytknął mu.
- No, co? Ty
nie masz Orderu Merlina.
Blaise
prychnął z pogardą. Ale będzie miał. Nie codziennie łączy się najbardziej
nienawidzących się czarodziejów w parę! Zapomnijmy jednak na razie, że oni
jeszcze nie są parą… Ale Blaise i tak już pawiem był, tak zawczasu.
- Gdyby nie
ja, w ogóle byś się nie zorientował, że coś się święci! – warknął. Odkąd tylko
zobaczył Granger wpadającą w ramiona Draco na listopadowym balu i to zachwycone
spojrzenie swojego przyjaciela wiedział, że musi działać! Siłą woli… i mięśni
przekonał Draco, żeby zgłosił się na stanowisko asystenta Granger, a Pottera
zmusił swoim urokiem osobistym, aby go przyjął. (Tak naprawdę to dał Potterowi
bilety do opery, ale o tym cisza! W końcu, kto by pomyślał, że Wybraniec lubi w
zaciszu domowym wsłuchiwać się w klasyczne, za przeproszeniem, darcie się wniebogłosy! Ba, kto by pomyślał, że Wybraniec chciałby posłuchać tego na żywo!
I to bez słuchawek na uszach! Zgroza! Istny horror!)
- To ja
wysłałem ich na wspólną misję! – warknął Harry.
- Jakbyś miał jakikolwiek
wybór!
- No, ale to
Harry zarezerwował im apartament nowożeńców – argumentowała Rose uśmiechając się
złośliwie do Blaise’a. Ten prychnął ze złości.
- To było z
zemsty!
- Te wasze
zemsty! To już przegięcie. Naprawdę! Mam już tego po dziurki w nosie! –
wrzasnęła Ginny. Mrożąc wszystkich lodowatym spojrzeniem. Nawet niewinną Rose!
Co za niesprawiedliwość.
- Ja też,
dlatego dodałem mały prezencik do mleczka!
- Co! Jaki! –
krzyknęli jednocześnie: Rose, Ginny i Harry. Spoglądali ze zdezorientowaniem i
strachem na Blaise’a.
- Odpuszczą
nam. Omówią plan, ale jutro dojdą do wniosku, że te ciągłe zemsty ciągną się za
długo i dadzą spokój.
- A jak przez
to eliksir nie zadziała poprawnie?! – zapytała Ginny.
- To lepiej
chodźmy już kopać sobie groby… - mruknął spokojnie Blaise i napił się ziołowej
herbatki przemyconej ze szkatułki wuja Lucjusza.
***
Siedział nad
tym całą noc. Planował, snuł domysły, szacował straty, jeśli coś pójdzie nie
tak. Ostatecznie wiedział, że musi spróbować. Musiał podjąć ryzyko inaczej nie nazywałby
się Ivashkov. Inaczej nie byłby Dmitrijem. Wszystko wydawało się takie proste do
zrealizowania, ale jakie trudne w praktyce! Jego mały móżdżek całkowicie się
zagubił. Gdzieś tam prawie u celu zgubił wątek. O czym on tak właściwie myślał?
Gdzie się podział ten jeden szczegół, bez którego nic nie wypali? Coś mu
umknęło. A może raczej ktoś. Jak to szło…? Takie platynowe, i brzydkie… no i
krzywe… jak to było. Myślał, myślał i nie mógł wymyślić. Nachodziła go
momentami dziwna cholera, ale w końcu go opuszczała. Pewnie szła męczyć kogoś
innego nagłą depresyjną nerwicą. I znowu się zgubił! O czym on myślał.. ach, no
tak: co mu przeszkadzało… to było też takie kręcące się wokół jego miłości. Nie
dało się tego odgonić. Może pszczoła? Nie, ona była raczej prosta! To był…, to był…,
no tak! To był Malfoy! Zapomniał o nim, zaskakujące. Podobno o Malfoyu nigdy
się nie zapomina, prawda? No cóż, takie życie. Pa, pa, Malfoy! Niedługo Hermiona
zapomni…! To jednak będzie proste!
Uśmiechnął się
jadowicie i zamieszał trzy razy w prawo i trzy razy w lewo. Pochylił się by poczuć
zapach. Jej zapach. Już był gotowy.
***
- Nawet jak to
nie zdziała, a my zginiemy zbyt młodo, to powiem wam, że naprawdę jesteśmy
genialni. Taki plan!
- Popieram! –
rzuciła Ginny i uśmiechnęła się do Rose.
- Nie
zapomnijcie, kto był jego twórcą. Kto wcielił go w życie?!
- Tak, Blaise.
Już wiemy, że -rzekomo- ty – odparł Harry, nawet nie patrząc na Ślizgona.
- Ale nie
zapominaj też, że ja pomyślałam o operacji swatka! Ty tylko rzuciłeś ich na
głęboką wodę, zwaną wspólną pracą! I niech los robi z nimi dalej, co chce –
rzuciła Rose. Spojrzała na Blaise’a chłodno, ale mimo to na jej ustach błąkał
się lekki uśmieszek.
- Rose ma
rację – odezwała się Ginny. Solidarność rudych wiewiórek wzięła górę! Blaise
czuł się osaczony! – To ona nas zaangażowała.
- Niby, co wy
takiego zrobiliście? – prychnął Blaise’a.
- Dzięki kolacji
u nas, ty wraz z Rose mieliście czas dorzucać swoje czary mary do mleka Miony! –
Wszyscy wybuchli gromkim śmiechem po słowach Harry’ego.
- Nawet nie
wiesz Potter jak zajebiście to zabrzmiało! – wykrzyknął Blaise aż krztusząc się
ze śmiechu.
- Wiecie, o co
mi chodziło – warknął zły, a jego ośle uszy aż poczerwieniały. Wszyscy po
chwili tarzania się po podłodze niczym słodkie, acz ogromne kociaki uspokoili
się, ledwo, bo ledwo, ale w końcu liczą się intencje!
- Dobra –
powiedziała Ginny. – Uznajmy, że nasz wkład jest równy.
- Ale – zaczął
Blaise.
- Skończ! –
warknęła Wesleyówna. – Nie siedziałeś przy jednym stole z dwójką ludzi chcących
cię zamrozić, zasztyletować, zakopać żywcem, pokroić, spalić i utopić samym spojrzeniem!
- Niech będzie
– skapitulował Blaise. – Podajesz dobre argumenty, Wiewiórko.
***
Czuła się
jakoś dziwnie. Jej ręka trzęsła się, gdy odstawiła filiżankę z kawą na blat
kuchenny. Widziała, że z Malfoyem dzieje się to samo. Z Malfoyem… Chyba
zaczynała rozumieć, chyba powoli zaczynała przyznawać się sama przed sobą, że
coś do niego czuje, coś innego…
CDN
Taka intryga..... po prostu mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :D
UsuńWooow...-to pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńAkcja się rozwinęła i to bardzo... Nie mogę się doczekać skutków tej intrygi i reakcji Miony i Draco. Rzucą się na siebie? Podziękują naszym spiskowcom czy razej ich zabiją? Ja chcę kolejny rozdział!!! Pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz dalej!
Coś chyba humor ci wygasł w ostatnich rozdziałach... Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy... Pomyśl o czymś, zobacz to oczyma duszy, uwierz, a stanie się-jak mawiali Katherine i Joseph Jackson, rodzice Michaela Jacksona. Uwierz, że każdy rozdział będzie świetny!
U mnie być może jeszcze w tym tygodniu pojawi się rozdział 23, ale niczego nie obiecuję.
Pozdrawiam
E.L.
Bardzo, bardzo dziękuję za komentarz! Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba i wciąż sprawia Ci przyjemność czytanie go. Zgodzę się z Tobą, że w pewnym sensie humor lekko wygasło, ale to tylko i wyłącznie dlatego, ze skupiłam się na tym, aby jak najlepiej wyjaśnić plan Blaise'a i Rose, a także, żeby wszystko skierować na odpowiedni tor akcji :D Jeszcze raz dziękuję za opinię! :))
UsuńWow! mega! zaczęłam czytać, bo przez przypadek natknęłam się na Twój blog. Bardzo mi się podoba, lekko, interesująco, a przede wszystkim z dużą dawką humoru:):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelkaaa
Serdecznie dziękuję! :*
UsuńNo nieźle... jestem strasznie ciekawa na efekty tego eliksiru. Bo jakoś się mi nie wydaje żeby zadziałał w 100% prawidłowo... a skoro przyrządzał go Blaise... to efekty mogą być niezapomniane ;)
OdpowiedzUsuńA jeszcze dodatkowo do życia Herm zamierza się wmieszać Dimitrij... oj może być ciekawie...
Pozdrawiam
Serdecznie dziękuję. Cieszeę się, że aż tak Cę zaciekawiłam! :D Powiem Ci, w sekrecie, że naprawdę będzie się działo! :) :D
UsuńKochana nic dodać nic ująć blog po prostu jest ZAJEBISTY nic nie poradze , że jesteś tak bardzo utalentowana . Piszesz cudownie , rozdziały są długie i zabawne a przede wszystkim czytając nie możesz zasnąć bo ciągle się coś dzieje
OdpowiedzUsuń-NATASZA
Serdecznie dziękuję za taki cudowny komentarz! Jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło! Cieszę się, że kolejnej osobie przypadło do gustu moje opowiadanie! :D
UsuńZarąbisty blog... rozdział ♥
OdpowiedzUsuńNa prawdę podoba mi się, jak piszesz... lekko... i to mi się podoba ;)
Czekam na szybki next, bo już od opublikowania trochę minęło... ♣
Zapraszam do siebie hermiona-i-malfoy.blogspot.com
+ życzę weny
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! :D Ciesze się, że się podoba! :D
Usuńintryga godna mistrzów :D pozazdrościć wyobraźni ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Dziękuję, dziękuję! :D
UsuńJuż się nie mogę doczekać co z tego wyniknie
OdpowiedzUsuń