Cześć,
kochani!
Niestety stało
się to, czego bardzo chciałam uniknąć: jestem zmuszona jeszcze raz podzielić miniaturkę.
Jej kolejna część pojawi się 19/20 marca,
wieczorem, a 27 marca kolejna część
opowiadania. Wiem, że powinnam najpierw wstawić dalszą część opowiadania,
ale chcę już definitywnie skończyć tę miniaturkę i dopiero zająć się resztą. Mam
nadzieję, że nie będziecie źli.
Przepraszam,
że to wszystko trwało tak długo, ale nie wyrabiam się już z niczym, dosłownie. Jestem
jednym chodzącym strzępkiem nerwów! To takie irytujące, jak nauczyciele samym
swoim istnieniem potrafią zniszczyć człowiekowi życie, jak Merlina kocham w
ostatnim w tygodniu miałam siedem egzaminów! SIEDEM!!! Chcę nadmienić, że w
cholernym statucie pisze, że maksymalnie w tygodniu mogą być trzy… Specjalnie
czytałam tamto cholerstwo, ale przetłumacz nauczycielowi… Pff, czasami się
zastanawiam, czy to ludzie :) :D.
Liczę na Wasze
komentarze! Może, choć one poprawią mi humor!
Buśki,
Charlotte
PS -->
Przepraszam za błędy i literówki, część
pisana na szybko, kończona w pośpiechu, postaram się poprawić wszystko w
jakiejś wolnej – o ile taką będę miała – chwili.
***
Ekscytujące
życie państwa Malfoy: oni
12 stycznia 1974
- Musimy coś
zrobić z tymi zasłonami – mruknęła cicho Narcyza tak, aby Femal nie słyszała,
niestety, skubana miała doskonały słuch!
- Co takiego, Narcyzo?
– spytała podniosłym głosem Femal Malfoy, jej – o zgrozo! – przyszła teściowa.
- Nic takiego,
mamo…
- Żądam
wyjaśnień! Wiem, co słyszałam, więc masz w tej chwili powiedzieć mi, co takiego
planujesz zrobić z moimi zasłonami! – Gdy się denerwowała mówiła piskliwym
głosikiem, robiła się czerwona na twarzy, co sprawiało, że wyglądała jak jedna
wielka lukrowa babka.
- Nic, co
powinno cię interesować.
- Nie będziesz
mi się tutaj panoszyć, jeszcze nie jesteś panią tego domu… Co planujesz zrobić
w moim pięknymi zasłonami? – wycedziła.
- Pięknymi?
Chyba żartujesz? Stare, babcine zasłonki, gratuluję gustu!
- Jak śmiesz?!
Nie pozwalaj sobie. Powtórzę się ostatni raz; co chcesz zrobić z moimi
zasłonami?!
- To, co
powinno je spotkać, co najmniej dziesięć lat temu! – wrzasnęła zdenerwowana
Narcyza. – Wyrzucić w cholerę!
- Jak ty się
wyrażasz, bezczelna dziewucho! Wynocha stąd! – Gestem wskazała drzwi. – I nie
pokazuj mi się więcej na oczy!
- Nic bardziej
mylnego, ty stara wiedźmo! – wrzasnęła i wymaszerowała z salonu głośno
zatrzaskując za sobą drzwi. Mimo to, wciąż słyszała głośne wrzaski Femal,
wiedźma może i stara, ale za to, jakie znała słownictwo! Narcyza dawno nie słyszała
tylu obelg pod swoim adresem…
***
Ten sam dzień
Jak zwykle
słyszał z pokoju obok głośne wrzaski i krzyki. Nie da się zaprzeczyć temu, że
pani Malfoy nie przepadała za swoją przyszłą synową(było to spowodowane wyraźną
wrogością i niechęcią do całego rodu Black). Za to Abraxas Malfoy wręcz
przeciwnie – uwielbiał Narcyzę, jej poczucie humoru, przebiegłość, spryt, ba! Był
niebywale dumny z tego, że Lucjusz znalazł sobie tak piękną i inteligentną
narzeczoną. Ogólnie Abraxas i Femal byli przeciwieństwami; zupełnie
niedobranymi charakterami, złączonymi tylko z obowiązku. Femal mimo to była oddana
swemu mężowi, niestety Abraxas wręcz odwrotnie. Nie da się ukryć, że miał wiele
kobiet na boku, jedną z nich była Amelia Crouch(z domu Black), jak mawiał
synowi: jego jedyna i prawdziwa miłość. Mimo zdrad, których nawet nie starał
się ukrywać, Abraxas tłumaczył synowi jak bardzo ważna jest miłość w małżeństwie,
a jako przykład prawdziwego oddania i uczucia wspominał o swoich rodzicach:
Brutusie i Stelli. Dlatego też Lucjusz odkąd tylko oficjalnie stał się narzeczonym
Narcyzy nawet nie śmiał pomyśleć o innej kobiecie. Była tylko jedna i jedyna
Cyzia, która właśnie z impetem wpadła do gabinetu.
- Merlin mi świadkiem,
że niedługo rzucę na tę wiedźmę jakąś obrzydliwą klątwę! – wrzasnęła, nawet nie
wyciszając pokoju. Oczywiście wiedziała, że Femal już wytęża słuch i stara się
za wszelką cenę wychwycić interesujące ją strzępki rozmowy.
- Cyziu,
spokojnie, to moja matka, nie możesz tak – odparł łagodnie Lucjusz. Musiał jednak
przyznać, że matka powolnie zaczynała go irytować, rozumiał jej nienawiść do
kobiet z rodu Balcków, ale Femal nie miała wyboru – musiała zaakceptować
Narcyzę.
- Nie przejmuj
się, Narcyzo. Moja żona jest – łagodnie ujmując – przewrażliwiona na punkcie
Blacków – wyraził się dobitnie.
Już po chwili
do pokoju wparowała Femal i rozpoczęła się wyjątkowo zawzięta kłótnia pomiędzy
nią, a Abraxasem. Narcyza została delikatnie pchnięta w kierunku drzwi i już po
chwili wraz z Lucjuszem kierowała się korytarzami w kierunku wyjścia do ogrodu.
- To
irytujące! – mruknęła. – Twoja matka mnie nie cierpi…
- Szczerze
mówiąc, jest mało osób, które ona znosi.
- To nie
sprawiedliwe, że obwinia mnie o coś, co nawet mnie nie dotyczy! Ta cała Amelia
nie była nawet bezpośrednio Blackówną!
- Moja matka
lubi rozdrabniać fakty na szczegóły, uwierz mi, kochanie. – Zaśmiał się i
delikatnie musnął jej podbródek, podnosząc go do góry. – Nie ma, czym się
przejmować.
- Wiem, ale
ona mnie irytuje!
- Ona irytuje wszystkich.
- Cóż, prawda!
– Przymknęła powieki, gdy pocałował ją tak jak miał w zwyczaju, w chwilach
takich jak ta; wyjątkowo subtelnie…
***
20 marca 1974
Prorok Codzienny
Dożywocie dla Czajnikowego Przestępcy!
18 marca 1974, około godziny 15.30 na
dożywicie skazany został Tarquin McTavish, znany też, jako Czajnikowy
Przestępca. (..) Uwięził on swego sąsiada-mugola w czajniku na kilkanaście
godzin(..). Dopiero zaniepokojona córka-mugolaczka zainterweniowała, (…). Złączamy
się w bólu z rodziną pokrzywdzonego.
L.L. Summer
Femal złożyła
gazetę i uśmiechnęła się kąśliwie do Narcyzy. – Ty też planujesz zamykać mugoli
w czajnikach? Masz zamiar wziąć przykład ze swojego byłego narzeczonego?
- Nie, ja
planuję zamykać w nim uciążliwe teściowe, nie sądzisz, że to korzystniejsze dla
społeczności? – mruknęła Narcyza, uśmiechając się dumnie.
- Jesteś
wyjątkowo bezczelną dziewuchą, nic dziwnego, w końcu masz na nazwisko Black –
warknęła Femal.
- Jak się czujesz
z faktem, że to właśnie Blackówny zatruwają ci życie? – spytała ze złością
Narcyza.
Femal wstała i
wymaszerowała z jadalni.
***
Ten sam dzień, kilka godzin później
Kochany mężu, kochany synu!
Dłużej nie zniosę tej uszczypliwej małolaty,
co więcej już dłużej nie wytrzymam pod jednym dachem w całą Waszą radosną
zgrają! Odchodzę, postanowiłam zacząć spełniać swoje marzenia. Wyjeżdżam do Transylwanii
tropić wampiry, od dawna mnie to interesował. Możliwe, że nawet odnowię starą
znajomość z łowcą Joachimem.
Tobie Abraxasie, życzę samego pecha, ty
parszywy, jaszczurczy zdrajco! A Tobie, kochany syneczku, życzę dużo radości i
mądrości, obyś zrozumiał, że nie warto wychodzić za Blackównę, a warto wrócić do
pięknej Statii Greengrass, niespokrewnionej z Blackami od pięciu pokoleń!!!
Femal.
***
Sierpień, 1974
- Kocham
Francję! – mruknęła Narcyza, rozkoszując się zapachem słonej wody, i morską
bryzą lekko otulającą jej twarz.
- Wyjątkowo
się z tobą zgodzę, Cyziu! – krzyknął Lucjusz. Nie wiedziała, kiedy podbiegł do
niej, wziął na ręce i pognał w kierunku morza. Cała się trzęsła. Rozpalone ciało
i chłodna woda nie były zbyt dobrymi kompanami.
- Lucjuszu!
Chcesz, żeby coś jej się stało?! – krzyknęła Carteris Nott.
- Ty! –
wrzasnęła Cyzia. – Co ty sobie wyobrażasz?! – Głos jej drżał. Była cała wystraszona,
jej twarz posiniała, mdlała…
- Cyziu?
Cyziu! Co się dzieje?! Oktan, Eris, pomóżcie! Cyziu! – Odgarnął jej włosy z
czoła, jej twarz bladła, ale usta… Jej usta lekko drżały, nagle dotarła do niego niedorzeczność całej sytuacji(!), ta wredna wiedźma robiła sobie z niego żarty! – Narcyzo! – wrzasnął
wściekły.
Narcyza chyba już
nie mogąc dłużej wytrzymać zaczęła się histerycznie śmiać, stała w wodzie po
pas zgięta w pół od śmiechu.
- Merlinie,
jak się wystraszyłeś.
Lucjusz mroził
wzrokiem ją i wyjątkowo rozbawionych Nottów. Zdenerwowany ruszył w kierunku
Narcyzy. Ta zaczęła uciekać, śmiejąc się w niebo głosy, złapał ją tuż przed
brzegiem i przewrócił. Obje jej ręce trzymał nad jej głową unieszkodliwione, a wolną dłonią gładził ją po policzku. Fale otulały ich pijaną, zatapiały ich w mokrym piasku,
bawiły się jej włosami.
- Wiesz, że
mnie przestraszyłaś? – mruknął cicho.
- Zasłużyłeś –
również szepnęła.
Uśmiechnął się.
– Nawet nie wiesz, jak wielki sens nadajesz mojemu życiu...
- Wiem,
Lucjuszu, ja ciebie też… - odpowiedziała na słowa, które tak skrywał pod różnego
rodzaju aluzjami.
Ich związek
nie był zwyczajny, wręcz przeciwnie, pełen niezwykłości, namiętności, pasji,
nawet złośliwości i ciągłej chęci dominacji. Nic, więc dziwnego, że każde ich gest,
pocałunek, zbliżenie też takie były.
***
14 luty 1975
Aries Shafiq
dawno nie prezentowała się tak pięknie! Jaśniała niczym słońce. Jej twarz, jej
włosy, jej suknia. Kto by pomyślał, że to wszystko za sprawą kawalera, którego
w szkole szczerze nienawidziła, gdyż drażnił ją niesłychanie całą swoją osobą. Jakież
było zaskoczenie Narcyzy, gdy na zaproszeniu na bal walentynkowy widniało właśnie
nazwisko Perseusa Parkinsona, jej niedoszłego narzeczonego…
- Nie wierzę,
że tu przyszliśmy – mruknął. – Wiesz, że ich nie znoszę! – warknął Lucjusz,
mocniej łapiąc Narcyzę w pasie.
- Nie bądź
zaborczy – mruknęła i ponowiła próbę wyswobodzenia się z objęć Lucjusza. – W dodatku
chcę ci przypomnieć, że kiedyś Perseus był twoim przyjacielem, a Aries
dziewczyną.
- Aries
kłamała, a z Perseusem przyjaźniłem się w pierwszej klasie Hogwartu, zanim nie
próbował zabrać mi ciebie.
- A kto to nie
próbował ci mnie zabrać, co, kochanie? – rzuciła Narcyza, śmiejąc się cicho.
- Tyle osób,
ile próbowało tobie zabrać mnie.
- Nie
schlebiaj sobie.
- I wzajemnie…
- Obdarował ją długim pocałunkiem, który został im niekulturalnie przerwany
przez Perseusa i Aries.
- Cyzia, Lucjusz!
Jak miło, że postanowiliście przyjechać! – Sztuczny entuzjazm Aries wyjątkowo
rozbawił państwo Malfoy, a Perseusa nieco zmieszał.
- Pięknie
wyglądasz, Cyziu… - Uczucie Perseusa do Narcyzy najprawdopodobniej jeszcze nie zniknęło
całkowicie, bo zarumienił się lekko i trochę dłużej niż powinien trzymał jej
dłoń i spoglądał w oczy. Aries zauważyła to i naburmuszona przeprosiła
towarzystwo, ciągnąc za sobą Perseusa.
- On wciąż coś
do ciebie czuje! – rzucił oburzony Lucjusz.
- Przestań,
kochany, nie lubię, gdy się irytujesz, wyglądasz wtedy jak swoja matka –
mruknęła, kładąc mu dłoń na policzku. – To było tak dawno temu…
- Wcale nie
tak dawno! Raptem cztery lata temu!
- Aż cztery
lata temu, Lucjuszu, aż… - Stanęła na palcach i objęła jego szyję. – Nie masz,
czym się martwić, to przeszłość – szepnęła, delikatnie otulając swoim oddechem
jego usta. – Dawno i nieprawda.
***
17 sierpnia 1975
- Jak sądzisz,
czy może być coś bardziej niebywałego? – zapytała zaskoczona Narcyza.
- Nie jestem
pewien. – Delikatnie skłonił się i podał Narcyzie ramię. Poprowadził ją na
środek parkietu, gdzie płynęła delikatna muzyka walca.
- To jest tak
zaskakujące, że aż nie do pomyślenia! Statia Greengrass narzeczoną Luciana
Goyle’a. Nie mogę w to uwierzyć!!!
- Jestem pewien,
że Lucian też nie może… - mruknął Lucjusz. Narcyza roześmiała się i delikatnie pociągnęła
go za włosy.
- Nie
przesadzajmy… - rzuciła, wciąż się śmiejąc.
- Żartujesz?
Nie możesz zaprzeczyć, Statia jest wyjątkowo piękna, zaraz po to tobie – dodał szybko,
widząc minę Cyzi. – A Lucian? Nie dość, że brzydki to jeszcze głupi.
- Możliwe, że
to przez głupotę się dobrali! – rzuciła.
- Współczuję
ich dzieciom, przed głupotą się nie uratują, ale oby Merlin miał je w opiece i
choć wyglądem je uratował!
- Bez
przesady, jak się spojrzy na Luciana z zamkniętymi oczyma, można dostrzec jego piękno…
- Oj, Cyziu,
Cyziu… To twoje poczucie humoru!
***
16 grudnia 1975
Prorok Codzienny
Jabłko może jednak pada daleko…
W nocy z dnia 15 grudnia na dziś, tj. 16
grudnia, siostra Czajnikowego Przestępcy (Tarquina McTavisha), czyli Onis
McTavish uciekła z mugolem! (…) Jak widać, jabłko jednak pada daleko od
jabłoni, wszyscy sądziliśmy, że Onis McTavish któregoś dnia powtórzy wyczyn
swego brata, ale nie, ci, którzy tak myśleli, byli w błędzie! Onis postanowiła
odbiec od czajnikowego standardu i zamiast zamknąć mugola w czajniku, uciekła z
nim! Gratulujemy Onis, ratujesz swoje nazwisko! (…) Złączamy się w bólu z całą
rodziną McTavish, ale przede wszystkim z Tarquinem McTavishem, to musi być
ciężkie, wiedzieć, że siostra postanowiła nie kontynuować tradycji.
L.L. Summer.
CDN.
Pozdrowienia z podłogi. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńJa pozdrawiam z krzesła :D Dziękuję! :D
UsuńFemal to kobieta z piekła rodem. Teksty i docinki Narcyzy momentami rozśmieszyły mnie do łez :D Były narzeczony Cyzi to też niezłe ziółko ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na dalszy ciąg i życzę weny :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
w wolnej chwili zapraszam na moje autorskie opowiadanie
http://music-and-love-mission.blogspot.com/
Właśnie Femal powstało, jako zlepek francuskich słów, "zło" i "kobieta" :D Nie mogłam inaczej, no! :))
UsuńBardzo cieszę się, że się podoba!! Dziękuję! :*
Miniaturka świetna, teksty Narcyzy wygrały wszystko ^^
OdpowiedzUsuńZa to matka Lucjusza to wredne babsko, nic dziwnego,że mąż ją zdradzał 😂
Czekam na kolejną część i weny 😊
Dziękuję! :*
UsuńŚwietna miniaturka :)
OdpowiedzUsuńMłoda Narcyza jest cudowna. Za to matka Lucjusza jest taka irytująca haha
Wyłapałam parę błędów, między innymi pomyliłaś Draco z Lucjuszem.
Życzę dużo weny i czekam na kolejne notki :)
http://wbrew-wszystkim-dhl.blogspot.com/
Dziękuję, faktycznie, i to na samym początku, cóż widać, że to Draco króluje w moich myślach :D Oczywiście już poprawiałam te imiona, a resztą zajmę się trochę później, bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi! :D
UsuńOczywiście dziękuję też za tak miłe słowa! :*
Miniaturka genialna ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką Narcyzę a jej docinki wobec przyszłej teściowej wyszły świetnie. Z resztą zarówno Lucjusz jak i Narcyza mają baaardzo specyficzne i ślizgońskie poczucie humoru, które tylko dodaje im uroku ;)
Pozdrawiam
Serdecznie dziękuję! :*
UsuńMiniaturka o Malfoyach genialna. Czekam na kolejną część opowiadania i życzę dużo weny i pomysłów. Nie trzymaj nas w niepewności!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! :*
UsuńCZAJNIKOWY PRZESTĘPCA xDD hahhhhahhha leżę i nie wstaje. Czytam to na fizyce jak wybuchłam śmiechem to nawet nauczyciel sie ze mnie śmiał xD miniaturka cudna
OdpowiedzUsuń~Mad
Wstań, bo jeszcze nie daj Merlinie się przeziębisz! :D Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję! :*
Usuń